Lech Poznań miał tylko trzy dobre transfery
Lech w poprzednim sezonie miał najlepszego bramkarza, obronę i najlepszego strzelca. A jednak nie zdobył żadnego trofeum. Zrobił więc rewolucję.
fot. Grzegorz Dembiński
- Chcieliśmy, tak jak kibice, zmian w Lechu i do nich doszło - mówił na początku sezonu prezes Lecha Karol Klimczak. Architektem rewolucji kadrowej został trener Nenad Bjelica. Chorwacki szkoleniowiec dostał olbrzymi kredyt zaufania, a dzięki potężnemu zastrzykowi gotówki z transferów Jana Bednarka, Dawida Kownackiego oraz Tomasza Kędziory, mógł budować Lecha według własnej wizji. Cel był jeden, piłkarzy słabych psychicznie, miałkich, bezbarwnych, mają zastąpić gracze ograni, bezkompromisowi i silni mentalnie. Potrafiący wygrać nie tylko rywalizację na krajowym podwórku, ale też zapewnić poznańskiej drużynie grę w fazie grupowej Ligi Europy.
Tak się jednak nie stało. Kolejorzowi, mimo niezwykłej aktywność na początku letniego okienka transferowego, kiedy to o stolicy Wielkopolski trafiło aż siedmiu zawodników z zagranicy, a na dodatek wykupiono z Lechii Gdańsk za 300 tys. euro Macieja Makuszewskiego i wypożyczono Rafała Janickiego, pozostała walka tylko w ekstraklasie.
Ocenę nowych nabytków Lecha znajdziesz w naszym Serwisie PLUS. Przeczytaj koniecznie: Dilaver, Situm i Gytkjaer to dobre transfery. Pozostałe nie zachwycają
OBEJRZYJ TAKŻE:
Hierarchia u Nenada Bjelicy jest jasna: Pierwszeństwo wykonywania rzutów karnych zawsze ma napastnik
Źródło: MJ Media