Derby Trójmiasta, które już bardzo dawno nie miały tak niskiej wagi
Granie derbów Trójmiasta z tygodniową przerwą, to – bez dwóch zdań – kiepskie rozwiązanie. Granie trzeci raz w sezonie derbów Trójmiasta to już fatalne rozwiązanie. Granie po raz kolejny derbów Trójmiasta bez kibiców gości to... efekt stosowania odpowiedzialności zbiorowej.
fot. Piotr Hukało
Siłą rzeczy emocje już nie są takie same. Niezmienne i na swój sposób fascynujące jest jednak to, że w kolejnych ekstraklasowych sezonach, przy zmienionych układach personalnych, Lechia Gdańsk wciąż ma sposób na Arkę Gdynia. I to bez znaczenia, czy gra przed własną publicznością, czy jedzie na stadion przy Olimpijskiej. A przecież nie jest tak, że żółto-niebiescy w piłkę grać nie potrafią. Nie zawsze imponują finezją, ale w starciach z biało-zielonymi presja trybun plącze im nogi zupełnie.
W końcówce tego sezonu to jest o tyle zaskakujące, że przed kwietniowymi derbami Trójmiasta Lechia irytowała nieskutecznością, powielanymi błędami w obronie i kondycyjnym marazmem. Dodatkowo, głośno ostatnio zrobiło się o pozasportowych kłopotach w gdańskim klubie. Podobne głosy zaczęły docierać także w sprawie kondycji tego gdyńskiego. Bezsprzecznie podawane przed sezonem budżety to rozdmuchane bańki. Gwoli ścisłości, finansowa płynność w piłkarskich klubach to stan niemal nieosiągalny.
Pieniądze na boisku mimo wszystko nie grają. I w Arce i w Lechii piłkarze zapominają o nich, kiedy wychodzą na boisko. Z tych kwietniowych derbów Trójmiasta cieszyć się może oczywiście tylko gdańska drużyna. W krótkim odstępie czasu zdobyła sześć bezcennych punktów. Chociaż na chwilę rozwiały się pesymistyczne myśli kibiców biało-zielonych. Derby nie zatuszują jednak kompromitującej postawy w tym sezonie. Kompromitującej, bo zespół z takim potencjałem nie ma prawa pałętać się w dolnych regionach stawki. Oby te derby były więc powiewem optymizmu, a trener Piotr Stokowiec zaczął podwaliny owocnej pracy w kolejnych rozgrywkach.
Czysto sportowo te ostatnie derby w Gdyni dla Arki nie miały wielkiego znaczenia. Żółto-niebiescy musieliby się bardzo postarać, aby niebezpiecznie osunąć się w tabeli. Ważniejsze jest to, co czeka piłkarzy Leszka Ojrzyńskiego w najbliższej przyszłości. A ta najbliższa, naprawdę istotna przyszłość to 17 kwietnia i mecz przy Olimpijskiej z Koroną Kielce w półfinale Pucharu Polski. Żółto-niebiescy muszą odrobić straty z Kielc (1:2), aby napisać kolejną, piękną historię i 2 maja wystąpić w wielkim finale na PGE Narodowym w Warszawie. Mimo derbowej niemocy ten sezon znów może być okraszony pięknym finiszem.