Derby na minus, Polonia na plus. Podsumowanie 9. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
Wydarzeniem tygodnia miały być Wielkie Derby Śląska, ale piłkarze Ruchu i Górnika zaprezentowali słabe widowisko. Dużo ciekawszy był mecz derbowy we Wrocławiu, gdzie mistrz kraju nieoczekiwanie przegrał z Zagłębiem Lubin. W Bełchatowie Polonia rozgromiła GKS i awansowała na drugie miejsce w tabeli. Co jeszcze działo się na ligowych boiskach? Zapraszamy na podsumowanie 9. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.
Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:3 Lechia Gdańsk – Jeleń nie pomógł, Lechia z trzema punktami
Kolejkę rozpoczął mecz w Bielsku, gdzie gospodarze już bez trenera Kasperczyka, chcieli wreszcie odnieść pierwsze zwycięstwo w sezonie. Nadzieję rozbudzał przede wszystkim Ireneusz Jeleń, który wybiegł na boisko w pierwszym składzie. Doświadczony napastnik pokazał się z całkiem niezłej strony, ale do jego poziomu nie dostosowali się koledzy. Górale rozegrali kolejne słabe spotkanie i ich utrzymanie w Ekstraklasie wydaje się być mało prawdopodobne, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że jedyny przyzwoicie grający piłkarz zespołu (wspomniany Jeleń) w zimie będzie mógł odejść za... tysiąc złotych.
Lechia wyszarpała zwycięstwo w ostatnich sekundach, ale trzeba zauważyć, że zadanie postanowił im nieco utrudnić sędzia Lyczmański, który nie uznał prawidłowo zdobytej bramki Ricardinho. Swoje premierowe trafienie dla gdańszczan zdobył Grzegorz Rasiak. Być może „Rasialdo”, któremu na zapleczu Premier League zdarzało się strzelać nawet osiemnaście goli w sezonie, odzyska dawną skuteczność. Ważniejsze będzie jednak dla Lechii zatrzymanie Traore, który znów zaliczył świetny występ. Skauci zagranicznych klubów na pewno nie śpią, więc wiele wskazuje na to, że wkrótce na Pomorze wpłynie kilka ofert z zagranicy.
Widzew Łódź 1:2 Wisła Kraków – Trzecia porażka Widzewa, Wisła wraca do gry
Fotel lidera chyba na długo będzie dla łodzian tylko miłym wspomnieniem. Od kilku kolejek podopieczni trenera Mroczkowskiego grają w kratkę, częściej tracąc punkty, niż zdobywając komplet oczek. W piątkowy wieczór gospodarze zostali zaskoczeni już w pierwszej minucie, więc praktycznie przez cały mecz byli w natarciu. Ich ataki były jednak dosyć chaotyczne, więc Wiślacy nie mieli większych problemów z rozbijaniem ich. Akcja, po której zdobyli bramkę, była jednak fantastyczna: najpierw Rybicki kapitalnie zagrał piętą do Kaczmarka, ten posłał mocne dośrodkowanie w pole karne, w którym znalazł się Mehdi Ben Dhifallah i mocnym strzałem głową pokonał Pareikę. Tunezyjczyk mógł być bohaterem, ale w drugiej połowie nie trafił do pustej bramki, a następnie dostał idiotyczną czerwoną kartkę, która praktycznie pozbawiła Widzewiaków szans na odrobienie strat.
Wisła powoli wraca do gry, jakiej oczekują od niej kibice. Przede wszystkim udało się zdobyć bardzo ważne trzy punkty, które pozwoliły jej awansować na 11 miejsce w tabeli. Widać też spory progres w stylu gry. Iliev raz po raz zakładał rywalom siatki, Melikson odgrywał piłkę plecami, a Boguski wykańczał prawie wszystko, co miał do wykończenia. Jednak żeby nie rozpieszczać nadto swoich fanów, wiślacy grali w ten sposób łącznie około pół godziny, przez resztę czasu wyglądając tak, jak w czarnej erze Michała Probierza. Jeśli jednak momenty dobrej gry będą systematycznie wydłużali w kolejnych meczach, mogą się jeszcze liczyć w walce o wysokie lokaty.
Korona Kielce 2:1 Pogoń Szczecin – Korona wygrała mecz na grzęzawisku
W niezwykle trudnych warunkach przyszło grać Pogoni i Koronie w sobotnie popołudnie. Grząska murawa pełna błota i kałuż nie pomagała w konstruowaniu finezyjnych akcji, ale mecz i tak mógł się podobać. Obie drużyny stwarzały sporo sytuacji podbramkowych, nie brakowało strzałów na bramkę i parad bramkarzy. Na "mokradłach" lepiej grało się jednak kielczanom, którzy zadali o jeden cios więcej i wywalczyli komplet punktów. Złocisto-krwiści powiększyli swoją przewagę nad strefą spadkową do siedmiu oczek i teraz mogą spoglądać w górne rejony tabeli.
W drużynie ze Szczecina wreszcie zadebiutował Dusan Pernis, najgorętszy letni transfer w T-Mobile Ekstraklasie. Reprezentant Słowacji, który zaliczył prawie sto meczów w szkockiej ekstraklasie i znajdował się w orbicie zainteresowań angielskich zespołów, niespodziewanie trafił do Pogoni. Jednak trener Skowronek od początku trzymał go na ławce, a bramki zespołu bronił Janukiewicz. Szkoleniowiec Portowców może żałować tej decyzji, bo Pernis na dzień dobry obronił rzut karny i spisywał się bez zarzutu w pozostałych sytuacjach. Raczej nie ma wątpliwości, że teraz nastał jego czas w bramce Pogoni.
GKS Bełchatów 0:5 Polonia Warszawa – bełchatowska masakra, pokaz siły Polonii
Pięć strzelonych goli, a do tego słupek, zmarnowany karny i kilka dobrych sytuacji bramkowych – przy odrobinie szczęścia wynik meczu mógł być jeszcze wyższy. Polonia zdemolowała Bełchatów i pokazała, że jej siła rażenia jest ogromna. Na listę strzelców wpisali się obaj boczni pomocnicy i trzej napastnicy, a czwarty, Edgar Cani, wywalczył rzut karny. Każdy ofensywny zawodnik Czarnych Koszul jest groźny, więc rywale mają spory problem, by opiekować się wszystkimi naraz. Dlatego nawet ewentualne odejście Wszołka (interesuje się nim m.in. Schalke) nie musi sprawić, że zespół ze stolicy nagle przestanie strzelać gole.
Jakkolwiek by się nie starać, o grze Bełchatowa nie da się powiedzieć niczego dobrego. Brunatni zagrali beznadziejnie i w tej chwili zdecydowanie bardziej pasują do I ligi niż do Ekstraklasy. Gdyby ten mecz zakończył się wynikiem 0:8 (a niewiele brakowało, by tak się stało), gracze GKS-u nie mogliby mieć do nikogo pretensji (chyba że do siebie). W tych okolicznościach mogą się cieszyć, że na trybunach było zaledwie tysiąc świadków tego żenującego widowiska.
Lech Poznań 0:2 Jagiellonia Białystok – Niespodzianka w Poznaniu, Jaga złapała oddech
Lech ciągle sprawia wrażenie drużyny zagubionej. Kolejorz bardzo dobre mecze przeplata przeciętnymi lub słabymi, ale te drugie przytrafiają im się ostatnio coraz częściej i tak też było w sobotę. Jagiellonia szybko objęła prowadzenie, a bezradni poznaniacy bili głową w mur. Ślusarski tradycyjnie irytował indolencją strzelecką, a Ubiparip snuł się na skrzydle, tęsknie spoglądając w stronę pola karnego. Dlaczego trener Rumak z maniakalną powtarzalnością wystawia Serba w pomocy, mimo że ten wyraźnie męczy się na tej pozycji? Przypominają się niebezpieczne eksperymenty Jose Mari Bakero z Semirem Stiliciem, który wystawiał Bośniaka wszędzie, tylko nie tam, gdzie ten potrafił grać.
Białostoczanie nie pokazali w Poznaniu piłkarskich fajerwerków, ale umiejętnie bronili szybko zdobytego prowadzenia, a gdy nadarzyła się okazja, wykorzystali szansę i podwyższyli rezultat. Przez niemal cały mecz musieli bronić się przed atakami Kolejorza i udało im zachować czyste konto, ale wynikało bardziej z bezradności poznaniaków niż z doskonałej gry Jagi. Tak czy inaczej, podopieczni trenera Hajty zrealizowali swój cel i wywieźli ze stolicy Wielkopolski trzy punkty. Martwić może za to słaba forma strzelecka Frankowskiego, który ma na swoim koncie zaledwie jedną bramkę. Gorsza dyspozycja „Franka” przekłada się negatywnie na całą grę ofensywną białostoczan – jak dotąd strzelili oni tylko siedem goli, mniej niż ostatnie w tabeli Podbeskidzie.
Śląsk Wrocław 0:2 Zagłębie Lubin – Derby dla lubinian, czeski mecz we Wrocławiu
W niedzielę w derbach Dolnego Śląska spotkały się dwie drużyny prowadzone przez czeskich szkoleniowców – Stanislava Levego i Pavla Hapala. Górą była drużyna tego drugiego, która wygrała po bramkach Pawłowskiego i… Czecha Papadopulosa. Wydawało się, że Śląskowi nie będą się już przytrafiały takie wpadki, bo w ostatnich tygodniach wrocławianie prezentowali się bardzo solidnie szczególnie na własnym obiekcie. Mimo niezłej gry mistrza Polski, 20 tysięcy kibiców wracało do domów niezadowolonych, a piłkarze mogą pluć sobie w brodę, bo zmarnowali szansę na to, by choć na chwilę wskoczyć na pierwsze miejsce w tabeli.
Zagłębie punktów potrzebuje jak ryba wody, więc na mecz z lokalnym rywalem nie mogli jechać z nastawieniem na remis. Miedziowi nie pozostawili złudzeń, że należy im się miejsce znacznie wyższe niż to, które aktualnie zajmują. Z dobrej strony pokazał się Michal Papadopulos, który zaczyna udowadniać, że działacze Bayeru Leverkusen z nikim go nie pomylili, gdy oferowali mu kontrakt. Napastnik gości z zimną krwią wykorzystał swoją sytuację, poza tym angażował się w większość akcji swojej drużyny. Czech ma potencjał, by być jednym z najlepszych snajperów w lidze.
Legia Warszawa 3:2 Piast Gliwice – Fantastyczny Ljuboja, Legia ratuje zwycięstwo
Wydawać by się mogło, że na mecz do Warszawy trener Marcin Brosz weźmie samych obrońców, ale okazało się, że Piast wcale nie ma zamiaru parkować autobusu w swoim polu karnym. Jeszcze w pierwszej połowie strzelili dwie bramki w ciągu dwóch minut i sensacyjnie prowadzili z Legią. Gospodarze odpowiedzieli fenomenalną bramką Ljuboi, ale przez długi czas nie mogli zdziałać nic więcj. Jednak znowu okazało się, że w ostatnim kwadransie Legia jest niezwykle groźna – tym razem to ona wyprowadziła dwa błyskawiczne ciosy i zagarnęła trzy punkty. Piłkarze Piasta byli załamani utraconą szansą na wygraną, ale pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie i z taką grą mogą spokojnie patrzeć w przyszłość. Wielkie brawa dla gliwiczan, którzy nie bronili się rozpaczliwie przez dziewięćdziesiąt minut, ale próbowali grać z faworyzowanym rywalem odważnie i bez kompleksów.
Legia znów wrzuciła piąty bieg w końcówce meczu, dzięki czemu rzutem na taśmę wywalczyła komplet punktów, choć nie była wyraźnie lepsza od swoich rywali. Warszawianie pokazali jednak, że gdy nacisną na rywali, są nie do zatrzymania. W grze Wojskowych są jednak zbyt długie przestoje, nad którymi Jan Urban musi popracować. Natomiast zarząd klubu już powinien zacząć się zastanawiać, jak w przyszłości zastąpić Ljuboję, bo bez Serba jakość gry ofensywnej Legii spada o połowę.
Ruch Chorzów 0:0 Górnik Zabrze – Derby bez goli i emocji
Wielkie Derby Śląska miały być wyśmienitym deserem po kilku dobrych meczach, jakie wcześniej widzieliśmy w tej kolejce. Deser okazał się jednak bardzo mało strawny i nikt by nie płakał, gdyby go zabrakło. Niestety, piłkarze Ruchu i Górnika zagrali bardzo słaby mecz. Trener Zieliński utwierdził się w przekonaniu, że w tej chwili Arkadiusz Piech jest piłkarzem nie do zastąpienia. Jego dubler, Andrzej Niedzielan, niespecjalnie się popisał - mógł zostać bohaterem, ale zmarnował sytuację sam na sam. Najlepsze dni popularny "Wtorek" ma już chyba za sobą.
Zwycięstwo w tak prestiżowym meczu mogłoby dać Górnikowi ogromnego "kopa" energii, ale zabrzanie muszą pogodzić się ze stratą punktów. Trener Nawałka nadal ma nad czym pracować, bo poniedziałkowy mecz był chyba najsłabszym meczem Górnika w tym sezonie. Ani Nakoulma, ani Milik nie wyróżnili się niczym szczególnym, podobnie jak ich koledzy, mecz zakończył się bezbramkowym remisem i to by było na tyle w kwestii Wielkich Derbów Śląska.
Statystyki 9. Kolejki T-Mobile Ekstraklasy
- Liczba goli – 25
- Średnia goli na mecz – 3.125
- Zwycięstwa gospodarzy – 2
- Remisy – 1
- Zwycięstwa gości – 5
- Liczba żółtych kartek – 32
- Liczba czerwonych kartek – 1
- Liczba widzów – ok. 77,5 tys.
- Średnia frekwencja – ok. 9700
Zapowiedź 10. Kolejki T-Mobile Ekstraklasy
Hitem następnej serii gier będzie piątkowy mecz Wisły z Lechem. Oba zespoły grają ostatnio poniżej oczekiwań, ale to Biała Gwiazda wyglądała lepiej w minionej kolejce. Bardzo ważny dla układu dolnej części tabeli będzie sobotni mecz Zagłębia z Podbeskidziem. Ewentualna porażka postawi Górali w bardzo ciężkim położeniu. W sobotę zmierzy się też Lechia z Legią. Dla drużyny z Warszawy mecz w Gdańsku z pewnością nie będzie spacerkiem, bo gdańszczanie w ostatnich meczach prezentowali się więcej niż przyzwoicie.