Derby Krakowa w oparach absurdu. Kibice Wisły wejdą na mecz, ale bez telefonów?
Starcia dwóch krakowskich drużyn – Cracovii i Wisły – emocjonują niezmiennie piłkarską i kibicowską Polskę. Jak się okazuje, emocje te szczególnie mocno udzielają się tym, którzy są odpowiedzialni za zapewnienie bezpieczeństwa na tym meczu. Na tyle mocno, że przesłaniają im umiejętność logicznego myślenia.
Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków poinformowało, że owocem przedderbowego spotkania m.in. przedstawicieli klubów, wojewody oraz policji było wystosowanie wniosku, aby kibice „Białej Gwiazdy” nie mogli na stadion „Pasów” wnieść telefonów komórkowych, ponieważ mogliby oni ukryć w nich środki pirotechniczne. O tym fakcie przedstawicieli SKWK miał powiadomić Tadeusz Czerwiński, członek zarządu klubu ds. komunikacji społecznej.
Jeśli powyższe informacje okażą się prawdziwe, to musi być to działanie emocjonalne, bo na pewno nie logiczne. Dla każdego zdroworozsądkowo myślącego człowieka oczywistym jest, że w telefonach (a zwłaszcza w smartphone’ach i im podobnym) rac schować nie sposób. Nieprzekonanych przekona być może poniższy obrazek:
Nie do końca jasna miałaby być też podstawa prawna, która uzasadniałaby odbieranie fanom Wisły telefonów przed zajęciem miejsca w sektorze. Bowiem telefon komórkowy nie jest ani bronią, ani materiałem wybuchowym, ani wyrobem pirotechnicznym, ani materiałem pożarowo niebezpiecznym, ani napojem alkoholowym, ani też środkiem odurzającym lub substancją psychotropową. Zgadywać też można, że i w regulaminie obiektu Cracovii nie ma ani słowa o zakazie wnoszenia na mecz telefonów.
W związku z tym nie wiadomo też jakby rozpatrywać ewentualną odmowę kibiców, by zostawić telefony w depozycie. Skoro ich wnoszenia nie zakazuje ani ustawa ani regulamin obiektu, to wezwanie służb porządkowych do pozostawienia telefonów mogłyby być zignorowane – na jakiej bowiem podstawie działaliby odbierając ludziom telefony? I dlaczego dotyczyć ma to tylko kibiców Wisły?
Co więcej, ich działanie zmierzające do odebrania kibicom ich własności w oczywisty sposób byłoby prowokacją, a przypomnijmy, że wedle ustawy kto w miejscu i w czasie trwania masowej imprezy sportowej prowokuje kibiców do działań zagrażających bezpieczeństwu tej imprezy,
podlega grzywnie nie mniejszej niż 180 stawek dziennych albo karze ograniczenia wolności. To jak to w końcu jest? Kto by złamał obowiązujące przepisy i musiał ponieść karę? Kibice czy organizator i służby zabezpieczające imprezę?
Kibice nie bez powodu mają więc wątpliwości i doszukują się celowych działań służb porządkowych, które, co paradoksalne, zamiast ten porządek zapewnić, działają na jego szkodę. Pojawiają się opinie, jakoby policja przygotowywała prowokację, a odebranie kibicom telefonów miałoby uniemożliwić udokumentowanie bezprawnych działań wymierzonych w wiślaków. Nie wiadomo ile w tym prawdy, ale fakt jest taki: tak absurdalne decyzje co najmniej dziwią i dostarczają niemało pytań.
Jedna z gazet niegdyś zasugerowała, że kibice race pakują w prezerwatywy i wnoszą je na stadion w odbytach. Może więc każmy piłkarskim fanom wchodzić na stadion nago? I przy okazji róbmy im lewatywę? To by dopiero ograniczyło możliwość wnoszenia pirotechniki na stadion. I, tak przy okazji, naszą wolność.