Podsumowanie 36. kolejki La Liga: Real oddala się od mistrzostwa
W ostatni weekend Real Madryt stracił u siebie punkty z Valencią i na dwie kolejki przed końcem ma cztery punkty straty do liderującej Barcelony. Co więcej działo się na hiszpańskich boiskach? Sprawdźcie!
Mecze 36. kolejki La Liga[Skróty]
Eibar – Espanyol Barcelona 0:2 (S. Garcia 29’, Stuani 60)
Choć faworytami byli Katalończycy, to drużyna Eibaru, która przegrała ostatnie cztery mecze, zaczęła mecz od ofensywy i trzeba przyznać, że Kiko Casilla musiał na początku starcia troszkę się napocić. Espanyol w 29. minucie wykreował sobie pierwszą groźną akcję. Dośrodkowanie z prawej strony zamykał na długim słupku Sergio Garcia, który stał blisko linii końcowej. Mimo tak ostrego kąta popatrzył, jak ustawiony w bramce jest Irureta i posłał piłkę w okienko bramki. Eibar atakował, ale gole strzelał Espanyol. Po godzinie gry Stuani podwyższył na 2:0 i było tak naprawdę pozamiatane. Mimo chęci, mimo gry ofensywnej Eibar stracił kolejne punkty.
Granada – Cordoba 2:0 (Mainz 45’, El-Arabi 69’-k.)
Ekipa gości już spadła z ligi, a Granada wciąż walczy o ligowy byt, dlatego można było się spodziewać, że to ci drudzy będą bardziej zmobilizowani. Od początku to gospodarze dyktowali warunki gry na Nuevo Los Carmenes. Niezłe okazje miał m.in. Iturra, ale dobrze w bramce Cordoby spisywał się Juan Carlos. Przełomowa okazała się 30. minuta, kiedy Inigo Lopez wyleciał z boiska. Po tym zdarzeniu zespół w biało-czerwonych strojach przeszedł do ultra ofensywy. Dało to efekt tuż przed przerwą, kiedy do siatki trafił Diego Mainz.
Po kwadransie odpoczynku nie działo się wiele na boisku. Granada kontrolowała przebieg spotkania, aczkolwiek nie przekładało się to na sytuacje strzeleckie. Dopiero w 68. minucie Pantić powalił w swoim polu karnym Rubena Rochinę. Rzut karny wykorzystał Youssef El-Arabi. Do końca meczu zostało 20 minut, Granada grała w przewadze, więc wszystko wskazywało na pewne trzy punkty gospodarzy. W 79. minucie mieliśmy powtórkę z derbów Barcelony, czyli dwie szybko zdobyte kretyńskie żółte karki. Tym razem głównym aktorem został Fede Cartabia. To zwycięstwo sprawiło, że przynajmniej do północy, czyli do czasu, kiedy zakończono spotkanie Athleticu Bilbao z Deportivo, Granada była ponad kreską.
FC Barcelona – Real Sociedad 2:0 (Neymar 51’, Pedro 85’)
Choć na Estadio Anoeta Barcelonie gra się ciężko, to na Camp Nou Blaugrana rok w rok wygrywa z Baskami od dwudziestu lat. Pierwszą groźną okazję w tym meczu miał Leo Messi, który po dośrodkowaniu Daniego Alvesa technicznym strzałem głową próbował przelobować Rulliego, jednak golkiper z San Sebastian końcówkami palców przerzucił piłkę nad poprzeczką. Kilka minut później Neymar nie wykorzystał sytuacji sam na sam, strzelając w młodego bramkarza. To były dwie akcje Barcy warte uwagi w pierwszej połowie. Następnie ekipa Enrique próbowała otworzyć wynik meczu, ale zazwyczaj kończyło się to niecelnymi uderzeniami lub też brakowało w tych akcjach wykończenia.
Na początku drugiej połowy Marc Bartra pocerował strzałem głową w okienko bramki, jednak po raz kolejny fantastycznie interweniował Rulli. W 51. minucie Duma Katalonii dopięła swego. Z prawej strony w pole karne wrzucał Messi, jeden z piłkarzy Sociedad przedłużył podanie do Neymara, a ten głową zapewnił prowadzenie gospodarzom. Do 85. minuty Barcelona grała tak samo jak w pierwszej połowie, czyli bez przekonania. W końcówce meczu podanie Leo Messiego podbił Gonzalez, a wiszącą w powietrzu piłkę przewrotką uderzył Pedro, który wpakował ją w okienko bramki. Ta niesamowita chillena zapewniła Katalończykom trzy punkty, którzy zrobili kolejny krok do mistrzostwa. Jak duży krok? Na to pytanie odpowiedź dostaliśmy po meczu Realu Madryt.
Real Madryt – Valencia 2:2 (Alcacer 19’, Fuego 26’ – Pepe 56’, Isco 84’)
Po zwycięstwie Barcy Real musiał wygrać z Valencią, jeśli chciał się liczyć w wyścigu o tytuł mistrzowski. Na Santiago Bernabeu poczynania Królewskich oglądał Rafael Nadal. Każdy wiedział, że to nie będzie łatwa przeprawa dla ekipy ze stolicy. Pierwszy sygnał ostrzegawczy wysłał Paco Alcacer, jednak jego strzał dobrze wybronił Iker Casillas. Odpowiedź Realu była groźniejsza. Gareth Bale uderzał z rzutu wolnego i trafił w poprzeczkę. Przy kolejnej próbie ekipy Ancelottiego znowu brakowało szczęścia, bo Cristiano Ronaldo także trafił w poprzeczkę. W 19. minucie dośrodkowanie z lewej strony zamknął Paco Alcacer i Valencia dosyć niespodziewanie prowadziła na Bernabeu. Siedem minut później było już 2:0, bo Javi Fuego, będąc tyłem do bramki, strzałem głową pokonał Casillasa. Realowi ewidentnie nie sprzyjało szczęście. Po dwóch poprzeczkach przyszedł czas i na słupek, w który trafił Javier Hernandez. Tuż przed gwizdkiem na przerwę odgwizdano rzut karny dla Realu. Do piłki podszedł jak zawsze Cristiano. Portugalczyk jednak nie wykorzystał jedenastki, bowiem strzał wybronił Diego Alves, który teraz ma aż 50% obronionych rzutów karnych w La Liga.
Po powrocie z szatni Real przeszedł do ofensywy. Dwukrotnie strzelał Chicharito, ale raz za razem znakomicie w bramce Valencii spisywał się Alves. Portero Nietoperzy skapitulował w 57. minucie, kiedy po wrzutce z rzutu rożnego głową piłkę do siatki skierował Pepe. Kilka chwil później po kolejnym dośrodkowaniu Real mógł remisować, ale znowu świetne dysponowany był brazylijski bramkarz. Drużyna Nuno Santo odpowiedziała kontrą po przejęciu piłki przez Rodrigo de Paula, który zagrał otwierające podanie do Alvaro Negredo, lecz ten mocno przestrzelił, już nie pierwszy raz w tym sezonie. W 84. minucie Isco wyrównał rezultat po znakomitym strzale z dystansu. Los Blancos ostatecznie zdobyli tylko punkt i praktycznie pozbawili się szans na zdobycie mistrzostwa.
Athletic Bilbao – Deportivo La Coruna 1:1 (Aduriz 14’ – Lopo 90+4’)
To był jeden z meczów, za który kochamy piłkę nożną. Pierwszy gwizdek i od razu ataki Bilbao, m.in. Inakiego Williamsa. Baskowie do siatki trafili w 14. minucie za sprawą Aritza Aduriza, który głową pokonał Fabriego. Odpowiedź Depor to indywidualna akcja Luisinho, w której zabrakło jedynie wykończenia. Mecz sam w sobie był całkiem równy. Deportivo nawet trafiło do siatki, ale ich gola nie uznano. Spotkanie to miało niezłe tempo, żadna ze stron nie przeważała. Kiedy na zegarze był doliczony czas i do końca została minuta, wszyscy byli przekonani, że trzy punkty zostaną w Baskonii, ale wtedy gola strzeliło Deportivo, a dokładniej Albert Lopo. Katastrofalnie w tej sytuacji zachował się Herrerin, który nie wiedzieć czemu, nie trafił w piłkę. Po tym golu arbiter odgwizdał koniec spotkania i Deportivo zdobywa punkt, który być może przesądzi o ich utrzymaniu.
Levante – Atletico Madryt 2:2(Barral 31’, K. Uche 62’ – Siqueira 34’, Torres 79’)
Atletico na obiekcie Levante wygrywa bardzo rzadko, ale to właśnie w Walencji piłkarze Diego Simeone musieli walczyć o arcyważne punkty w niedzielne południe. To było naprawdę dobre, emocjonujące spotkanie, w którym oba zespoły dość często stwarzały zagrożenie pod bramką rywala. Choć pierwsze minuty należały do Atletico – Diego Marino musiał bronić groźne uderzenia Mandzukicia i Griezmanna, to z czasem coraz lepiej prezentowało się Levante. Najpierw strzał głową Moralesa zdołał złapać Oblak, ale i Słoweniec był bezradny w 31. minucie gry, kiedy to Ivan Lopez doskonale dograł przed bramkę do Davida Barrala, który musiał tylko dopełnić formalności. Gospodarze z tego prowadzenia cieszyli się jednak tylko przez trzy minuty, bowiem właśnie po tym czasie w zamieszaniu podbramkowym najlepiej zachował się Guilherme Siqueira i na tablicy świetlnej ponownie był remis.
Po zmianie stron obraz tego widowiska się nie zmienił. Atakowali jedni i drudzy, a na prowadzenie raz jeszcze wyszło w Levante. W 62. minucie gry kolejną dobrą centrę Ivana Lopeza na raty wykończył Kalu Uche i Atletico ponownie było pod ścianą w tym spotkaniu. Los Colchoneros ponownie umieli dobrze zareagować po utracie gola. Stało się tak za sprawą rezerwowego Fernando Torresa. Były reprezentant Hiszpanii na jedenaście minut przed końcem meczu popisał się celnym strzałem głową po rzucie rożnym, dzięki czemu mistrzowie Hiszpanii zdołali wywalczyć na Estadio Ciudad de Valencia bardzo cenny punkt. Ten remis daje Levante praktycznie pewne utrzymanie, z kolei Atletico jest o krok od zapewnienia sobie trzeciego miejsca w La Liga na koniec sezonu.
Villarreal – Elche 1:0 (Campbell 26’)
Po serii dziewięciu meczów bez zwycięstwa, Villarreal wreszcie zdołał zdobyć w lidze trzy punkty. Podopieczni Marcelino Garcii skromnie pokonali w niedzielę Elche i zapewnili sobie udział w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. Pierwsze minuty tego pojedynku należały jednak do gości, którzy mieli dużo pecha, że nie objęli prowadzenia po strzale głową z dwóch metrów Jonathasa, czy też uderzeniu z dystansu Mosquery. Tę pierwszą próbę jakimś cudem obronił jednak Juan Carlos, a druga zatrzymała się na słupku bramki gospodarzy. Przebudzenie Villarreal praktycznie od razu zaowocowało golem, gdy w 26. minucie uderzenie z kilkunastu metrów źle odbił Manu Herrera i skuteczną dobitką popisał się Joel Campbell, dzięki czemu to Żółta Łódź Podwodna zapewniła sobie skromną przewagę. Jeszcze przed przerwą mogło być nawet 2:0, ale strzał głową Manu Triguerosa nieznacznie minęło słupek bramki przyjezdnych.
W drugiej połowie goście nie byli już praktycznie w stanie zagrozić bramce rywala, podczas gdy Villarreal próbował z kontrataku strzelić drugiego gola. Manu Herrera zdołał jednak obronić nie najlepsze uderzenia Triguerosa oraz Gerarda Moreno, a gdy ten pierwszy wreszcie strzelił z dystansu, tak jak potrafi, to i golkiper Elche popisał się skuteczną interwencją. Dopiero w samej końcówce Elche było blisko wyrównania. Po rzucie rożnym strzał z powietrza Mosquery trafił jednak tylko w poprzeczkę i ostatecznie trzy oczka pozostały na El Madrigal, dzięki czemu Villarreal mógł się cieszyć z kolejnego awansu do europejskich rozgrywek.
Almeria – Malaga 1:2 (Thomas 31’ – Casado-sam. 23’, Guerra 69’)
Małe derby Andaluzji odbyły się w niedzielny wieczór w Almerii, gdzie do rozpaczliwie walczących o utrzymanie gospodarzy przyjechała marząca o europejskich pucharach Malaga. Gospodarze ten mecz rozpoczęli z bardzo dużą intensywnością i mogą zapytać tylko Wellingtona Silvy, jak ten mógł spudłować w idealnej okazji do objęcia prowadzenia. A tak, gola strzeliła Malaga, gdy w 23. minucie po zagraniu Nordina Amrabata do własnej siatki trafił Jose Casado i zamiast 1:0 zrobiło się 0:1. Almeria zdołała jednak bardzo szybko doprowadzić do wyrównania. Już osiem minut później pechowiec Casado zrehabilitował się świetnym dośrodkowaniem z rzutu wolnego, a skuteczną główką popisał się Ghańczyk Thomas.
Na kolejne sytuacje trzeba było czekać do drugiej połowy. Znowu lepiej rozpoczęła Almeria, która stworzyła fantastyczną akcję zespołową i okazję, której nie dało się spudłować, a jednak Espinosa uderzył z pięciu metrów tylko w bramkarza. W odpowiedzi, w 69. minucie gry ostrą centrę Amrabata przed bramkę rywala zamienił na gola Javi Guerra, co okazało się trafieniem na wagę trzech punktów dla zespołu Javiego Gracii. Już chwilę później mogło być 1:3, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem Samuel Garcia posłał piłkę ponad poprzeczką i niewiele brakowało, a ta okazja by się na Maladze zemściła, gdyż w samej końcówce zdenerwowanych gospodarzy mogli uszczęśliwić Jonathan Zongo oraz Thomas, ale obu piłkarzom w sytuacjach stuprocentowych zabrakło zimnej krwi. Ta porażka może oznaczać spadek Almerii do Segunda Division. Na tym klubie wciąż wisi kara trzech ujemnych punktów od FIFA za nieprawidłowości transferowe, a w ostatnich kolejkach drużyna Sergiego Barjuana zmierzy się kolejno z Sevillą i Valencią. Z kolei Malaga wypracowała sobie minimalną przewagę nad Athletikiem i Espanyolem w batalii o siódme miejsce, które może dać występ w Lidze Europy w przyszłym sezonie.
Celta Vigo – Sevilla 1:1 (S. Mina 58’-k. – Gameiro 8’)
Pomiędzy dwoma meczami z Fiorentiną w półfinale Ligi Europy, walcząca wciąż o czwarte miejsce w lidze Sevilla przyjechała do Vigo, aby zmierzyć się z tamtejszą Celtą, która musiała wystąpić bez zawieszonych Hugo Mallo, Larrivey’a czy przede wszystkim Nolito. Goście z kolei musieli tego dnia radzić sobie bez trenera Unaia Emery’ego, który w związku ze śmiercią ojca udał się w rodzinne strony. Mimo to, Andaluzyjczycy doskonale weszli w to spotkanie. Już w ósmej minucie gry, po kombinacji z Iago Aspasem, bardzo ładnego gola strzelił Kevin Gameiro i zadedykował go właśnie Unaiowi Emery’emu. Ten sam piłkarz mógł po chwili podwyższyć prowadzenie, ale tym razem przegrał pojedynek z Sergio Alvarezem. W odpowiedzi doskonałej okazji na wyrównanie nie wykorzystał Charles, który po świetnym dośrodkowaniu Santiego Miny uderzył głową obok bramki. Tuż przed przerwą gospodarze mogli ponownie odetchnąć z ulgą po strzale głową Alejandro Arribasa, gdyż stoper Sevilli z kilku metrów trafił tylko w słupek.
Po przerwie Celcie dość szybko udało się doprowadzić do remisu. W 58. minucie gry sędzia Velasco Carballo podyktował kontrowersyjny rzut karny za faul Arribasa na Charlesie, a z jedenastu metrów nie pomylił się najmłodszy na boisku Santi Mina. Od tego momentu mecz jeszcze bardziej się otworzył, gdyż obie drużyny potrzebowały tego dnia kompletu punktów. Z rzutu wolnego nieznacznie się pomylił Pablo Hernandez, po drugiej stronie pojedynku z Alvarezem nie potrafił wygrać Carlos Bacca, a na koniec swój zespół przed porażką uratował bramkarz Sevilli Sergio Rico, który obronił płaski strzał z kilkunastu metrów Fabiana Orellany. Remis w Vigo sprawił, że obie drużyny schodziły z murawy niezadowolone. Sevilla ma już niewielkie szanse na wskoczenie do pierwszej czwórki ligi, podczas gdy Celta oddaliła się od strefy europejskich pucharów.
Rayo Vallecano – Getafe 2:0 (Manucho 28’, Miku 64’)
Na ostatni ligowy poniedziałek w tym sezonie pozostawiono tym razem najmniejsze z możliwych derby Madrytu, w których pewne miejsca w środku pola Rayo Vallecano zmierzyło się z Getafe, które matematycznie wciąż nie może być pewne utrzymania. Praktycznie od pierwszej do ostatniej minuty tego meczu zdecydowanie lepsza była drużyna Paco Jemeza, który z powodu zawieszenia musiał oglądać poczynania swoich podopiecznych z trybun. W pierwszych minutach dwóch sytuacji nie wykorzystał Manucho, a uderzenie przewrotką Alberto Bueno nieznacznie minęło bramkę Vicente Guaity. Popularni ‘Piraci’ jednak w 28. minucie dopięli swego, gdy po dośrodkowaniu Emiliano Insuy piłkę z bliska dość szczęśliwie skierował Manucho.
Co ciekawe, bramka dla Rayo nieco uspokoiła to spotkanie, które przyniosło kolejne emocje po przerwie. Rozpoczęło się od dobrze rozegranego rzutu rożnego przez gospodarzy, który omal nie przyniósł bramki De Castro. W kolejnych minutach wreszcie przebudzili się goście. W 49. minucie David Cobeno odbił przed siebie uderzenie z dystansu Escudero, po czym doskonale obronił również dobitkę Pedro Leona. Nieco po upływie godziny gry bramkarz Rayo musiał wyjmować piłkę z siatki po strzale Juana Rodrigueza, ale w dość stykowej sytuacji sędzia dopatrzył się pozycji spalonej pomocnika Getafe. To jednak było wszystko, na co tego dnia stać było Getafe, a do ataków wróciło Rayo. Uderzenie Kakuty poszybowało nad poprzeczką, podobnie jak próba Pozuelo, aż wreszcie w 73. minucie zwycięstwo gospodarzy po akcji zespołowej przypieczętował były napastnik Getafe, Miku. Rayo było pewne wygranej, mogło nawet wygrać wyżej (Kakuta i Pozuelo nie umieli wygrać pojedynku z Guaitą), ale to i tak nie uchroniło tego spotkania od bardzo brzydkiej sytuacji w samej końcówce, gdy niemalże pobili się Roberto Lago i Javier Aquino, a sędzia Perez Montero wyrzucił obu piłkarzy z boiska. Ekipa Paco Jemeza wciąż może myśleć o awansie na siódme miejsce, które może dać europejskie puchary, z kolei Getafe w przedostatniej kolejce powalczy z Eibar o to, aby nie uwikłać się jeszcze w batalię o utrzymanie.
Statystyki kolejki
- Strzelono 24 gole
- Pokazano 61 żółtych i 4 czerwone kartki
- Na trybunach zasiadło 303 tysiące widzów (30,3 tys. na mecz)
Jedenastka kolejki: Diego Alves (Valencia) – Ivan Lopez (Levante), Mainz (Granada), Insua (Rayo) – Orellana (Celta), Mosquera (Elche), Parejo (Valencia), S. Mina (Celta) - Neymar (Barcelona), S. Garcia (Espanyol), Rochina (Granada)
Rezerwowi: Rulli (R. Sociedad), Dani Alves (Barcelona), Laure (Deportivo), Colotto (Espanyol), Amrabat (Malaga), Kakuta (Rayo), Pedro (Barcelona)
Piłkarz kolejki: Diego Alves (Valencia)
‘Brazylijska ośmiornica’ z Valencii w fenomenalnym stylu (i z dużą dozą szczęścia) wybroniła Nietoperzom cenny punkt na Santiago Bernabeu. Brazylijczyk, broniąc rzut karny wykonywany przez Cristiano Ronaldo, potwierdził, że jest wielkim specjalistą w obronie jedenastek.
Cienias kolejki: Inigo Lopez (Cordoba)
Obrońca zdegradowanego już beniaminka już w pół godziny zebrał dwie żółte kartki i jeszcze przy stanie 0:0 osłabił swoją drużynę, która ostatecznie przegrała w beznadziejnym stylu z Granadą 0:2.
Gol kolejki: Trafienie Pedro w meczu z Realem Sociedad
Kapitalna przewrotka rezerwowego Barcelony przypieczętował triumf tej drużyny nad Realem Sociedad i prawdopodobnie również mistrzostwo Hiszpanii dla Dumy Katalonii.
Pozytywne wyróżnienie kolejki: Deportivo
Trzeba docenić fakt, że ekipa z Galicji nie przestraszyła się San Mames, czyli stadionu, gdzie niełatwe przeprawy miały Barcelona z Realem i na dodatek Depor swoją determinacją i cierpliwością zdobyło jedno oczko.
Negatywne wyróżnienie kolejki: Cristiano Ronaldo
Portugalczyk strzelił bardzo wiele ważnych goli, ale tym razem nie wykorzystał rzutu karnego i praktycznie przekreślił szanse Realu na mistrzostwo.
Tabela La Liga po 36. kolejce
Barcelona 90 punktów, bramki 107-19
Real Madryt 86, 107-34
Atletico 77, 67-28
Valencia 73, 66-29
Sevilla 70, 66-42
(…)
Almeria 32, 32-59
Deportivo 31, 31-58
Granada 31, 26-64
Eibar 31, 30-54
Cordoba 20, 21-63
Terminarz 37. kolejki (niedziela, 17.05, g. 19.00):
Atletico – Barcelona
Espanyol – Real Madryt
Valencia – Celta
Sevilla – Almeria
Villarreal – Malaga
Elche – Athletic
Deportivo – Levante
R. Sociedad – Granada
Getafe – Eibar
Cordoba – Rayo
Klasyfikacja strzelców:
C. Ronaldo (Real M.) – 42 gole
Messi (Barcelona) – 40
Griezmann (Atletico), Neymar (Barcelona) - 22
Bacca (Sevilla) – 20
Bueno (Rayo), L. Suarez (Barcelona), Aduriz (Athletic) - 16