Podsumowanie 19. kolejki La Liga: Real zwycięzcą rundy jesiennej, kolejne porażki Athletiku i Celty
Ostatnia kolejka rundy jesiennej stała pod znakiem punktowej passy Elche, wybitnej formy strzeleckiej Cristiano Ronaldo i Leo Messiego oraz derbów Andaluzji. Zapraszamy na podsumowanie 19. kolejki La Liga!
Cordoba – Eibar 1:1 (Andone 1’ – Arruabarrena 73’) SKRÓT MECZU
Obie ekipy podchodziły do tego starcia po dwóch wygranych z rzędu. Eibar na wyjeździe przegrał ostatnio 8 listopada zeszłego roku. Cordoba również nie zaznała goryczy porażki na własnym obiekcie od listopada, dlatego w tym meczu ciężko było ze wskazaniem faworyta. To starcie nie mogło zacząć się lepiej: błąd w drugiej linii Eibaru przy rozgrywaniu akcji, przejęcie Cordoby, podanie do Florina Andone, a ten pokonuje Iruretę i tym samym strzelił czwartego najszybciej zdobytego gola w historii ligi. Niestety, to by było na tyle z interesujących okazji z pierwszej połowy. Gospodarze pokusili się jeszcze o jeden strzał z dystansu, ale golkiper baskijskiej drużyny nie miał problemów z wyłapaniem piłki.
Po przerwie drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę dostał Campabadal i Cordoba musiała grać w dziesięciu. Na ich szczęście przewaga Eibaru nie trwała dłużej, bo minutę później z wyleciał Piovaccari za ostry atak na nogi rywala. W 70. minucie na boisko wszedł Mikel Arruabarrena, były gracz warszawskiej Legii, który trzy minuty później wyrównał stan rywalizacji po świetnym dośrodkowaniu Saula Berjona. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie. Chyba żadna z drużyn nie mogła czuć się pokrzywdzona, ale jeśli już ktoś miał mieć obiekcje, to gospodarze, którzy nieznacznie przeważali.
Real Sociedad – Rayo Vallecano 0:1 (Manucho 80’) SKRÓT MECZU
W ostatnich czterech meczach Sociedad zawsze punktowało. Z kolei Rayo w czterech ostatnich meczach zaliczyło trzy porażki i jedno zwycięstwo. Pierwsze minuty należały do Sociedad. Carlos Vela grał szybko w ofensywnie, jednak to nie wystarczało. Rayo stać było na dośrodkowanie z rzutu wolnego, aczkolwiek sam strzał z tej wrzutki nie był celny. Końcówka niezbyt ciekawej i obfitującej w dogodne sytuacje pierwszej połowy należała jednak do ekipy z Vallecas. Napastnikowi Manucho zabrakło odrobinę szybkości i żwawości, bowiem dostał podanie na pustą bramkę, jednak dogonił piłkę tuż przy linii końcowej.
W drugiej części meczu ponownie Vela napsuł krwi stoperowi przyjezdnych, Ba, jednak rosły obrońca nie popełnił błędu i grał na pełnym skupieniu. Po przerwie powtórzył się scenariusz z pierwszych 45 minut. Początek to ataki Sociedad, jednak piłka po strzałach Basków częściej lądowała na pozaboiskowej bieżni. Kiedy gospodarze się rozszaleli, do ataku ruszyło Rayo. Ekipa z przedmieść Madrytu, która kolory strojów - ale nie wyjazdowego, w którym grali w tym meczu - zapożyczyła od argentyńskiego River Plate, dopięła swego w 80. minucie. Były zawodnik Valladolid, Manucho, wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i otworzył, a jednocześnie zamknął wynik tego starcia.
Valencia – Almeria 3:2 (Parejo 11’, Rodrigo 28’, Negredo 83’ -Hemed 13’,33’) SKRÓT MECZU
Pod okiem Juana Ignacio Martineza Almeria dwukrotnie wygrała z drużynami z górnej części tabeli, z Malagą i Celtą, oraz była blisko urwania punktów Barcelonie. Tym razem Andaluzyjczycy mieli chrapkę na wywiezienie "oczka" z Estadio Mestalla. Już w 11. minucie byliśmy świadkami pierwszego gola. Świetna klepka Valencii i Dani Parejo strzela na 1-0. Z prowadzenia "Nietoperze" cieszyli się dwie minuty, ponieważ chwilę później Tomer Hemed, Izraelczyk z polskimi korzeniami, zamknął dośrodkowanie z lewej flanki i mieliśmy remis. Minął kwadrans i Valencia znowu cieszyła się z prowadzenia, tym razem za sprawą Rodrigo, który wpakował piłkę do pustej bramki. Tym razem gospodarze wytrzymali nieco dłużej, pięć minut później Tomer Hemed wyrównał po centrze z rzutu rożnego. Co ciekawe, Hemed w pierwszej połowie dotknął piłkę zaledwie trzy razy i z tych trzech dotknięć zdobył dwa gole!
Po tak znakomitej pierwszej połowie przyszedł czas na drugą, która niestety zawiodła nasze wygórowane oczekiwania. Po powrocie z szatni podopieczni Nuno Esperito Santo, który niedawno przedłużył swoją umowę z Valencią, niemiłosiernie atakowali rywala. Ofensywa w pełnym słowa znaczeniu. Prób było sporo, ale piłka odbijała się od poprzeczki, od rywali, za nic nie chciała wpaść do bramki. W 83. minucie do siatki trafił Alvrao Negredo, były zawodnik Almerii, który ze względu na szacunek do swojego byłego pracodawcy nie celebrował zwycięskiego gola.
Villarreal – Athletic Bilbao 2:0 (Czeryszew 42’, Bruno 83’-k.) SKRÓT MECZU
Bilbao swój ostatni mecz wygrało pod koniec listopada. Z kolei Villarreal notuje świetną serię spotkań bez porażki, co pozwoliło im wyprzedzić Malagę w tabeli. Spotkanie zaczęło się od ataków Basków, a dokładniej od próby strzału z woleja Aduriza z pięciu metrów, jednak napastnik Athleticu nieczysto trafił w futbolówkę. Odpowiedź "Żółtej Łodzi Podwodnej" była natychmiastowa. Luciano Vietto dwukrotnie wyszedł "sam na sam" z Iraizozem, jednak ani razu nie był w stanie trafić w światło bramki. Co nie udało się najlepszemu piłkarzowi grudnia ligi, czyli Vietto, udało się Denisowi Czeryszewowi. Rosjanin minął golkipera gości po czym skierował piłkę do niestrzeżonej bramki.
Tuż po powrocie z przerwy Czeryszew miał okazję na zdobycie drugiego gola, jednak piłka po jego główce minęła bramkę Iraizoza o centymetry. Chwilę później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Jonathana dos Santosa piłkę do siatki skierował Ikechukwu Uche, jednak arbiter boczny podniósł chorągiewkę, sygnalizują pozycję spaloną, co było dobrą decyzją. Mijały minuty, a gospodarze wciąż atakowali. W końcu podczas jednej z akcji Oscar de Marcos zagrał piłkę ręką w polu karnym.
"Jedenastkę" na gola zamienił Bruno i było po zawodach. Podopieczni Marcelino pewnie i zasłużenie pokonali drużynę prowadzoną przez Ernesto Valverde.
Espanyol Barcelona – Celta Vigo 1:0 (Caicedo 90’) SKRÓT MECZU
Na zakończenie sobotnich zmagań katastrofalnie grająca Celta przyjechała do Katalonii na mecz z Espanyolem. Od początku to gospodarze przejęli inicjatywę, jednak nie przekładało się to na składne akcje czy groźne strzały. Byliśmy świadkami sporej ilości dośrodkowań, które zazwyczaj kończyły się posyłaniem piłki w trybuny. W końcówce meczu nieco przycisnął Espanyol, aczkolwiek nie były to akcje, który zwiastowały strzelenie gola. A jednak. W doliczonym czasie gry zmiennik, Felipe Caicedo, wykorzystał błąd obrońcy Celty i wpakował piłkę do siatki. Tym samym "Papużki" uratowały trzy punkty i po części cały obraz na to spotkanie, które było paskudne.
Getafe – Real Madryt 0:3 (C. Ronaldo 63’, 79’, Bale 67’) SKRÓT MECZU
Rzadko zdarza się, aby Barcelona lub Real Madryt grały swoje mecze w niedzielę o godzinie 12, ale właśnie taka sytuacja miała miejsce w tej kolejce. Królewscy w niedzielne południe wybrali się na stadion lokalnego, ale zdecydowanie niżej notowanego rywala, Getafe. Zespół Quique Sancheza Floresa był jednak w stanie w pierwszej połowie przeciwstawić się ekipie Carlo Ancelottiego, przez co ta nie była w stanie stworzyć sobie żadnej sytuacji stuprocentowej. W związku z tym Los Blancos próbowali szczęścia z dystansu. Techniczne uderzenie Isco obronił jednak Codina, a potężny strzał Kroosa trafił tylko w poprzeczkę jego bramki i do przerwy na Coliseum Alfonso Perez był bezbramkowy remis.
Aby uniknąć niepotrzebnej straty punktów, Real musiał podkręcić tempo w drugiej połowie i to w rzeczywistości miało miejsce. Na pierwszego gola trzeba było czekać do 63. minuty gry, kiedy to kapitalną akcją przy linii końcowej popisał się Karim Benzema i wyłożył piłkę Cristiano Ronaldo, któremu pozostało tylko umieszczenie jej w pustej bramce rywala. Nie minęło pięć minut, a wynik tego meczu był już rozstrzygnięty. Tym razem błyskawiczna kontra Królewskich i asysta Jamesa Rodrigueza przyniosła trafienie z najbliższej odległości Garetha Bale’a. Przewaga Królewskich po przerwie nie podlegała dyskusji i w 79. minucie rezultat na 3:0 ustalił Cristiano Ronaldo, który głową wykorzystał kolejne wspaniałe podanie Rodrigueza. Portugalczyk strzelił tym samym już 28. ligowego gola w tym sezonie, a przecież Real jeszcze nie rozegrał nawet połowy sezonu. Królewscy pewnie i bez większych problemów ograli Getafe 3:0 i umocnili się na prowadzeniu w ligowej tabeli.
Atletico Madryt – Granada 2:0 (Mandzukić 34’-k., R. Garcia 88’) SKRÓT MECZU
Po porażce z Barceloną dla broniącego tytułu Atletico każda kolejna kolejka będzie walką o pozostanie w grze o mistrzostwo Hiszpanii. Pierwszą przeszkodą zespołu Diego Simeone była na Vicente Calderon słabiutka Granada, która w środku tygodnia zwolniła swojego dotychczasowego trenera, Joaquina Caparrosa. Pomimo różnicy kilkunastu miejsc w ligowej tabeli, to spotkanie było zaskakująco wyrównane, a przez większość czasu optyczną przewagę miała nawet Granada. Wszystko to było spowodowane słabszym dniem, który w niedzielę wyraźnie miało Atletico. Los Colchoneros byli jednak na tyle cierpliwi, żeby sięgnąć po kolejne trzy punkty. W 34. minucie gry praktycznie jedyna składna akcja gospodarzy przed przerwą przyniosła faul w polu karnym Sissoko na Diego Godinie, a z jedenastu metrów wynik otworzył Mario Mandzukić.
W drugiej połowie obraz gry był podobny. Obie drużyny nie zachwycały swoją grą, nie stwarzały sobie zbyt wielu okazji bramkowych, ale Atletico i tak było w stanie przypieczętować swoje zwycięstwo tuż przed końcem spotkania. Po akcji prawym skrzydłem Ardy Turana wynik ustalił strzałem głową Raul Garcia i pomimo słabszej gry Los Colchoneros trzy punkty ostatecznie pozostały na Vicente Calderon.
Deportivo La Coruna – FC Barcelona 0:4 (Messi 11’,33’,62’, Sidnei-sam. 83’) SKRÓT MECZU
Barcelona po raz ostatni na wyjeździe w lidze wygrała jeszcze w listopadzie, ale po rozbiciu Elche w Pucharze Króla i pokonaniu w La Liga Atletico Madryt nastroje w stolicy Katalonii przed starciem wyjazdowym z Deportivo były bardzo optymistyczne. Luis Enrique tym razem zdecydował się nie kombinować ze składem i po raz pierwszy w tym sezonie (i od 29 meczów) powtórzył jedenastkę z jednego z poprzednich spotkań swojego zespołu. Ci sami zawodnicy, którzy tydzień temu pokonali pewnie Atletico, nie zawiedli także na El Riazor, a wśród nich prym wiódł oczywiście Argentyńczyk Leo Messi. Już w 11. minucie lider Barcelony wykorzystał kapitalne dośrodkowanie z głębi pola Ivana Rakiticia i pięknym strzałem głową zapewnił swojej drużynę prowadzenie. Barcelona grała pewnie, w pełni dominując swojego rywala i w 33. minucie gry Messi podwoił jej przewagę, efektownie wykańczając kombinację z Neymarem i Luisem Suarezem. Argentyńczyk rozpoczął tę akcję, a następnie z łatwością wszedł w defensywę rywala i subtelną podcinką nie dał żadnych szans bramkarzowi Fabricio.
Deportivo tego dnia było bezradne, ale tuż po stracie gola na 0:2 zmarnowało swoją jedyną szansę powrotu do tego spotkania. W idealnej sytuacji koszmarnie przestrzelił Isaac Cuenca i nie dał swojej drużynie okazji, żeby jeszcze powalczyć z Barceloną choćby o punkt. Po przerwie Duma Katalonii dołożyła kolejne dwa gole. Najpierw, w 62. minucie, po dobrze rozegranym rzucie rożnym z Ivanem Rakiticiem, Leo Messi mocnym strzałem z kilkunastu metrów skompletował swojego hattricka, a na kilka minut przed końcem meczu koszmarne nieporozumienie w defensywie gospodarzy kosztowało ich bramkę samobójczą Sidneia, który paradoksalnie był jednym z najjaśniejszych ogniw w ekipie Victora Fernandeza. Barca zwyciężyła na wyjeździe Deportivo 4:0 i potwierdziła, że jej dyspozycja z meczu na mecz jest coraz wyższa. Cezary Wilk przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych.
Sevilla – Malaga 2:0 (Bacca 36’, D. Suarez 68’) SKRÓT MECZU
Ze względu na wysokie pozycje obu drużyn, niedzielne derby Andaluzji na Estadio Sanchez Pizjuan w Sewilli zapowiadały się bardzo dobrze. Rzeczywistość okazała się jednak inna, bowiem faworyzowani gospodarze zaskakująco łatwo poradzili sobie z lokalnym rywalem. To spotkanie było wyrównane tak naprawdę tylko do zdobycia przez Sevillę pierwszego gola. Dwa pojedynku z Kamenim przegrał wówczas Carlos Bacca, a w odpowiedzi dobrych sytuacji dla Malagi nie wykorzystali Duda oraz Samu Castillejo. Nieskuteczność piłkarzy Malagi zemściła się na nich dosłownie minutę po wspomnianych okazjach. W 36. minucie gry po rajdzie i ślicznej asyście Gerarda Deulofeu, Carlosa Kameniego wreszcie pokonał Carlos Bacca, potwierdzając przy tym powiedzenie ‘do trzech razy sztuka’.
Druga połowa to była już pełna kontrola gospodarzy. W 58. minucie gry sędzia nie uznał prawidłowej bramki dla Sevilli, niesłusznie dopatrując się spalonego, ale dziesięć minut później nawet on nie mógł niczego się doszukać, gdy rezerwowy Denis Suarez rozegrał cudowną akcję indywidualną z Baccą i ustalił wynik meczu na 2:0. Zespół Unaia Emery’ego mógł wygrać jeszcze wyżej, ale Bacca nie zdołał skutecznie wykończyć kontrataku swojej drużyny, ale na pewne zwycięstwo 2:0 nikt w Sewilli z pewnością narzekać nie będzie. Grzegorz Krychowiak rozegrał 90 minut i pierwszej połowy do udanych nie zaliczy, gdyż szybko obejrzał żółtą kartkę i zanotował prostą stratę, która mogła się źle skończyć dla jego zespołu. Po przerwie jednak Polak był znacznie solidniejszy i to właśnie od niego rozpoczęła się akcja na 2:0.
Elche – Levante 1:0 (Jonathas 12’) SKRÓT MECZU
Ostatnim spotkaniem tej kolejki było starcie Elche z Levante, arcyważne dla losów dolnej części ligowej tabeli. Choć bramek w nim było niewiele, to kibice zgromadzeni na Estadio Martinez Valero nie mogli narzekać na nudę. Już w piątej minucie absurdalne zachowanie Davida Navarro, który bez piłki uderzył rywala, sprawiło, że goście musieli sobie radzić przez praktycznie całe spotkanie w osłabieniu. Elche postanowiło bardzo szybko skorzystać z tego prezentu od rywala i już w dwunastej minucie gry bardzo ładny strzał głową niezawodnego Jonathasa pozwolił gospodarzom wyjść na prowadzenie. Osiem minut później mogło być już pozamiatane za sprawą absurdalnej decyzji arbitra Carlosa Velasco Carballo, który ku zaskoczeniu piłkarzy obu drużyn podyktował rzut karny dla Elche za rzekomy faul na Jonathasie, o którym nie mogło być nawet mowy. Gości w grze utrzymał jednak bramkarz Diego Marino, który świetnie obronił uderzenie z jedenastu metrów Faycala Fajra.
Paradoksalnie to był moment zwrotny całego spotkania, bowiem pomimo straty jednego zawodnika Levante uwierzyło, że może zdobyć choćby punkt i przez długi czas było nawet zespołem lepszym od gospodarzy. Wprawdzie jeszcze na początku drugiej połowy Elche mogło strzelić drugiego gola, jednak uderzenie głową Jonathasa zdołał obronić Marino, ale zdecydowanie najlepszą okazję po przerwie na zmianę wyniku mieli przyjezdni z Walencji. W 70. minucie gry Damian Suarez zupełnie niepotrzebnie sfaulował w polu karnym Victora Casadesusa, ale Elche zostało uratowane przez polskiego bramkarza Przemysława Tytonia, który z rzutu karnego nie dał się zaskoczyć Rubenowi Garcii. To właśnie dzięki interwencji byłego reprezentanta Polski trzy punkty pozostały na Estadio Martinez Valero, a dzięki temu Elche wydostało się ze strefy spadkowej.
Statystyki kolejki
Strzelono 23 gole
Pokazano 50 żółtych i 3 czerwone kartki
Na trybunach zasiadło 229 tysięcy widzów (22,9 tys. na mecz)
Jedenastka kolejki: Tytoń (Elche) - Arbilla (Espanyol), Godin (Atletico), V. Ruiz (Villarreal) – Rakitić (Barcelona), Parejo (Valencia), James (Real M.), Czeryszew (Villarreal) - Benzema (Real M.), Bacca (Sevilla), Messi (Barcelona)
Rezerwowi: Marino (Levante), J. Costa (Villarreal), Deulofeu (Sevilla), Arda Turan (Atletico), C. Ronaldo (Real M.), Hemed (Almeria), Manucho (Rayo)
Piłkarz kolejki: Leo Messi (Barcelona)
Argentyńczyk wreszcie przełamał się w meczach wyjazdowych tego sezonu La Liga. Uczynił to bardzo efektownie, bowiem zanotował hattricka w starciu z Deportivo, prowadząc Barcelonę do bardzo pewnego zwycięstwa 4:0.
Cienias kolejki: David Navarro (Levante)
Trzeba być Davidem Navarro, żeby dać się wyrzucić z boiska za niesportowe zachowanie już w piątej minucie meczu. Doświadczony stoper Levante jednak nie był w stanie utrzymać nerwów na wodzy i uderzając bez piłki rywala już tak wcześnie osłabił swój zespół, który przegrał przez to arcyważny mecz z Elche.
Gol kolejki: trafienie Cristiano Ronaldo w meczu z Getafe
Tym razem jednak nie wyróżniamy strzelca, ale asystenta, a konkretnie Karima Benzemę, który przecudownie poradził sobie przy linii końcowej z dwoma rywalami z Getafe, po czym idealnie wyłożył piłkę Cristiano Ronaldo, który już musiał tylko dopełnić formalności.
Pozytywne wyróżnienie kolejki: Tomer Hemed (Almeria)
Niewidoczny, ale jakże skuteczny napastnik Almerii. Dwa gole w starciu z trudnym rywalem zasługują na uznanie. Izraelczyk poczarował w tym meczu jak za starych czasów w Mallorce.
Negatywne wyróżnienie kolejki: Real Sociedad
Pokonali na własnym obiekcie "wielką trójcę", lecz nie dali rady Rayo, które tydzień temu poległo ze słabą Cordobą. Słaby mecz Basków, brak składnych i szybkich akcji, czyli tego, co cechuje tę drużynę.
Tabela La Liga po 19. kolejce
Real Madryt 45 punktów, bramki 62-15
Barcelona 44, 48-9
Atletico 41, 37-18
Sevilla 39, 30-17
Valencia 38, 35-17
(…)
Elche 17, 18-35
Deportivo 17, 14-31
Almeria 16, 17-30
Levante 16, 13-34
Granada 14, 11-31
*Real Madryt i Sevilla mają jedno spotkanie rozegrane mniej od pozostałych drużyn
Terminarz 20. kolejki (24-26.01):
Cordoba – Real Madryt (sobota, godzina 16)
Elche – Barcelona (sb, 18)
Atletico – Rayo (sb, 20)
R. Sociedad – Eibar (sb, 22)
Villarreal – Levante (sb, 22)
Deportivo – Granada (niedziela, 12)
Athletic – Malaga (nd, 17)
Espanyol – Almeria (nd, 19)
Sevilla – Valencia (nd, 21)
Getafe – Celta (poniedziałek, 20:45)
Klasyfikacja strzelców:
C. Ronaldo (Real M.) – 28 goli
Messi (Barcelona) – 19
Neymar (Barcelona) – 12
Bacca (Sevilla) - 11
Bale (Real M.) - 9