Emocje na El Riazor sięgnęły zenitu. Barcelona pokonała Deportivo 5:4 po fenomenalnym meczu
Lepszego widowiska na zakończenie piłkarskiej soboty nie można było sobie wyobrazić. Po niezwykle emocjonującym spotkania liderująca w lidze hiszpańskiej FC Barcelona pokonała Deportivo La Coruną 5:4, mimo iż niemal całą drugą połowę grała w "10". Trzy bramki zdobył Leo Messi i objął prowadzenie w klasyfikacji strzelców!
To był chyba hit tego weekendu. Nic dodać nic ująć. Niesamowite spotkanie. Wydawało się na początku, że będzie to mecz do jednej bramki, ale było to złudne.
Już w 8. minucie, po bramkach Alby i Tello, Duma Katalonii prowadziła 2:0, a w 18. minucie gospodarzy, swoją pierwszą bramką dobił niezawodny Leo Messi. Deportivo rozłożone na łopatkach nie przebywało długo, bo już w 26. minucie Pizzi odpowiedział golem dla gospodarzy.
Atak pozycyjny Barcelony trwał, ale kontry środkiem pola rozbijały eksperymentalną obronę Barcy. Do bramki w 37. minucie trafił w końcu Bergantinos i zmniejszył przewagę gości do stanu 2:3. Tuż przed przerwa kolejną piękną bramkę strzelił Messi i w 43. Barca znowu prowadziła dwoma golami. Pierwsza polowa zakończyła się sześcioma bramkami, ale żadna z drużyn nie odpuszczała, a szczególnie Deportivo, które chciało udowodnić, że nie boi się silnego rywala.
Już w 47. minucie, zaraz po zmianie stron, z niesprawiedliwie podyktowanego rzutu wolnego tuż przed polem karnym, piłkę w siatce umieścił Pizzi, dla którego był to drugi gol w tym spotkaniu.
Dwie minuty później, po wydaje się kolejnym błędzie sędziego, drugą żółtą kartkę zobaczył Mascherano, który po niespełna 49. minutach musiał pożegnać się z kolegami i udać do szatni.
Tito Villanoca zareagował zmianami i po wejściu Xaviego gra gości uspokoiła się i dało się zauważyć, że gracze Barcelony chcą utrzymać prowadzenie z rywalem, który grał znakomicie. Geniusz Messiego odezwał się po raz kolejny i po indywidualnej akcji Argentyńczyk strzelił trzecia bramkę, która pozwoliła mu zdystansować Cristiano Ronaldo w klasyfikacji najlepszych strzelców Primera Division. Messi ma już 2 gole przewagi nad Portugalczykiem, który po dzisiejszym meczu ma 9 goli na koncie.
Przy prowadzeniu Barcelony 5:3 gospodarze nie spuścili głów po sobie i walczyli do ostatniego gwizdka o choćby jeden punkt. Częściowo się to opłaciło, bo w 79. minucie po dośrodkowaniu z lewej strony samobójczą bramkę strzelił Alba, który chciał (bardzo nieodpowiedzialnie) podawać piłkę nogą (!) do stojącego 5 metrów dalej Valdesa. Zrobiło się nerwowo. 10 minut przed końcem spotkania Barcelona wygrywała tylko jedną bramką, a Tito Vilanova nerwowo spoglądał na zegarek i bez składu pokrzykiwał coś do swoich zawodników. Słaba dzisiaj obrona Barcelony tym razem nie popełniła już jednak błędu i dowiozła prowadzenie do końca.
Spotkanie było bardzo ostre, szczególnie w drugiej części spotkania. Sędzia pokazał, aż 9 żółtych kartek i dwie z nich zamienił na czerwoną. Postawa arbitrów była jednak nie najlepsza. Popełniali bardzo dużo błędów, które mogły pokrzyżować plany Barcelonie, która liczyła na łatwe zwycięstwo. Barca bez typowych środkowych obrońców w destrukcji radziła sobie kiepsko, co doprowadziło do czterech straconych bramek. Nie popisał się także Alba, strzelając samobója po kuriozalnym błędzie.
Mecz był bardzo widowiskowy i pełen piłkarskich emocji. Oby więcej takich meczów, bo te są najpiękniejsze.