Debiut Skorży bez punktów i bez gola. Piątkowski trafił dla "Jagi" po raz szósty
Maciej Skorża swoją pracę w Lechu Poznań rozpoczął od porażki 0:1 z Jagiellonią w meczu 8. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył dla "Jagi" Mateusz Piątkowski.
W dzisiejszym meczu goście mogli skorzystać z niedawno kontuzjowanych Dawida Kownackiego, Łukasza Trałki i Dariusza Formelli. Dwóch pierwszych znalazło się w wyjściowym składzie, a Formella usiadł na ławce. W Jagiellonii najciekawiej zapowiadała się rywalizacja o miejsce w bramce. Michał Probierz zdecydował się postawić po raz kolejny na świetnie spisującego się Bartłomieja Drągowskiego.
Spotkanie rozpoczęło się znakomicie dla gospodarzy. Marek Wasiluk podłączył się do kontry i precyzyjnie dograł do Mateusza Piątkowskiego, który pewnym strzałem pokonał Krzysztofa Kotorowskiego. Pierwsza groźna akcja gospodarzy tym samym przyniosła efekt w postaci bramki, a Mateusz Piątkowski zdobył bramkę numer sześć w tej edycji rozgrywek i chyba będzie musiał zweryfikować swoje przedsezonowe oczekiwania (czyli 10 goli w rozgrywkach).
Kolejna groźna akcja gospodarzy również mogła zakończyć się golem, ale dośrodkowanie Gajosa do Piątkowskiego zostało wybite na rzut rożny przez stopera Kolejorza. Pierwszy kwadrans gry minął pod znakiem zdecydowanej dominacji Jagiellonii i narastającej frustracji debiutującego na ławce poznaniaków Macieja Skorży. Samopoczucia nie poprawiła mu zapewne pierwsza akcja w polu karnym Jagi (na którą kibice Lecha musieli czekać do 18. minuty), którą zakończyły kłopoty Sadajewa z opanowaniem mało precyzyjnego podania.
W 23. minucie miała miejsce kontrowersyjna sytuacja, kiedy to Quintana dostał podanie do Macieja Gajosa i znalazł się w sytuacji sam na sam z Kotorowskim. Sędzia liniowy dopatrzył się jednak pozycji spalonej. Niestety dla gospodarzy, sędzia główny przychylił się do opinii swojego współpracownika.
Co jakiś czas Lech próbował atakować, ale czym bliżej miał do bramki gospodarzy, tym mniej precyzji i pomysłu wykazywali jego gracze. Dość powiedzieć, że przez pierwsze pół godziny meczu Bartłomiej Drągowski mógłby bez zagrożenia dla swojej bramki czytać książkę, drzemać lub też udać się po pamiątki dla bliskich do punktu sprzedaży klubowych gadżetów. Lech już dawno nie wykazywał tak bijącej po oczach ofensywnej impotencji.
Tymczasem Jaga próbowała coś wskórać, ale w kwestii precyzji dostosowała się do rywali. W 36. minucie to jednak gościom udało się oddać drugi strzał w tym meczu. Jevtić uderzył jednak sprzed pola karnego wysoko nad bramką strzeżoną przez Drągowskiego. Chwilę później próbował strzelać Szymon Pawłowski, ale Sebastian Madera świetnie dobrze interweniował w tej sytuacji. Kolejnego uderzenia, tym razem Lovrencsicsa, nikt nie musiał już blokować, ponieważ było bardzo niecelne.
Kiedy wydawało się, że goście na dobre się przebudzili, Mateusz Piątkowski wywalczył rzut rożny, po którym głową znakomicie uderzył przy słupku Patryk Tuszyński. Znacznie lepsza niż strzał była interwencja Krzysztofa Kotorowskiego. Jeszcze przed przerwą doskonałą kontrę Jagiellonii zepsuł Tuszyński, który zamiast szybko podawać, holował piłkę i dał się ograć obrońcy. Po pierwszych 45 minutach gospodarze prowadzili więc 1:0.
W drugiej połowie Maciej Skorża wpuścił Ubiparipa za fatalnego w tym spotkaniu Sadajewa. Pierwsza akcja Lecha w tej części spotkania od razu obudziła dotychczas bezrobotnego Drągowskiego, który musiał bronić strzał Pawłowksiego poprzedzony świetnym dryblingiem pomocnika Lecha. Poznaniacy wyszli z zupełnie innym nastawieniem. Najwyraźniej Maciej Skorża znalazł sposób na umotywowanie swoich nowych podopiecznych. Niestety, efekty motywacji trwały jakieś dwie minuty.
O kolejnych dziesięciu minutach napisać można tylko tyle, że odbyły się i miała w nich miejsce zmiana. Dawida Kownackiego zastąpił na murawie Muhamed Keita. Chwilę później kibiców ożywił Gajos, którego strzał z wolnego pod poprzeczkę świetnie wybronił Kotorowski. Później od trybun dostało się sędziemu, który odgwizdał faul po raczej czystym starciu Pazdana z Lovrencsicsem.
W 69. minucie na bramkę Jagi strzał oddał Keita. Trafił w słupek, a piłkę do bramki skutecznie dobił Ubiparip. Sędzia wychwycił jednak pozycję spaloną napastnika Lecha i gola nie uznał. W 73. Minucie Jaga próbowała się odgryźć. Maciej Gajos uderzył z okolic połowy boiska na bramkę wysuniętego Kotorowskiego, ale golkiper Kolejorza strzał zatrzymał. Chwilę później z dystansu uderzał Lovrencsics, lecz piłka poszybowała wysoko ponad bramką gospodarzy.
Kwadrans przed końcem spotkania Michał Probierz postanowił zabezpieczyć tyły i wprowadził Tarasa Romachuka za Patryka Tuszyńskiego. Jakiś czas później nudzących się kibiców z sektora Ultra postanowił obudzić Keita strzelając w nich zamiast na bramkę. Chwilę później powtórzył swój wyczyn, tym razem głową. Pozory, że coś się dzieje robili również trenerzy, którzy wpuścili na boisko Formellę i Dzalamidze. Na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry we własnym polu karnym został znokautowany Rafał Grzyb.
W doliczonym czasie gry na murawie pojawił się Jan Pawłowski i od razu miał dobrą okazję, ale skończyło się tylko na rzucie rożnym. Wynik już nie uległ zmianie i Jagiellonia odniosła zasłużone zwycięstwo nad wyjątkowo kiepskim w tym spotkaniu Kolejorzem. Maciej Skorża ma wiele do poprawienia w grze swojej drużyny.