menu

Dean Klafurić po meczu z Arką: To dopiero nasz pierwszy finał. W Białymstoku zagramy kolejny

2 maja 2018, 20:29 | Tomasz Dębek

Świętowanie będzie, ale symboliczne. W niedzielę gramy kolejny finał, z Jagiellonią w Białymstoku - skomentował po zwycięstwie w finale Pucharu Polski trener Legii Warszawa Dean Klafurić. Wojskowi pokonali na PGE Narodowym Arkę Gdynia 2:1, bramki zdobywali Jarosław Niezgoda, Cafu i Dawid Sołdecki. - Nie możemy popełniać takich błędów jak w pierwszej połowie. Nie z takim rywalem, nie w meczu o taką stawkę - dodał szkoleniowiec Arki Leszek Ojrzyński.

Dean Klafurić
Dean Klafurić
fot. Szymon Starnawski /Polska Press

Gratulacje dla całej drużyny. Zasłużyliśmy na wygraną. Ale to tylko kolejny krok, do końca sezonu zostało jeszcze kilka meczów. Zdobycie trofeum to tylko jeden z powodów do radości. Legendzie Legii, a mojemu przyjacielowi i współpracownikowi Aleksandarowi Vukoviciowi urodziła się córka. Gratuluję jemu oraz małżonce. Chciałbym też podziękować kibicom, którzy stworzyli wspaniałą atmosferę. Pięknie jest grać w takich okolicznościach. Mam nadzieję, że podczas naszych kolejnych spotkań przy Łazienkowskiej atmosfera będzie podobna - skomentował po zwycięstwie z Arką Dean Klafurić.

Legioniści już w pierwszej połowie prowadzili 2:0 po bramkach Jarosława Niezgody i Cafu. W doliczonym czasie gry rozmiary porażki Arki zmniejszył Dawid Sołdecki. - Straciliśmy gola w końcówce, ale w naszej drużynie nie było nerwowości. Przez cały mecz kontrolowaliśmy sytuację. Arka praktycznie nie miała wcześniej szans na zdobycie bramki. A my stworzyliśmy ich sobie kilka - dodał Chorwat, który po zastąpieniu Romeo Jozaka na stanowisku pierwszego trenera Legii wygrał cztery kolejne mecze.

Arka kończyła mecz w osłabieniu po tym jak Grzegorz Piesio dostał czerwoną kartkę za brutalny faul na Sebastianie Szymańskim. - Chwała Bogu, że Sebastianowi nic się nie stało. W polskiej piłce nie podobają mi się takie zagrania, podobne faule nie powinny się zdarzać. Czerwona kartka była jak najbardziej zasłużona. Ale powtarzam, taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Sebastian był już poza linią końcową boiska, tak samo jak piłka. Atak na niego był niepotrzebny - przekonuje Klafurić.

- Rozmawiałem o tej sytuacji z Grześkiem. To dobry chłopak, przeprosił za swoje zachowanie. Tej akcji akurat nie widziałem. Stałem blisko, ale sytuację zasłoniła mi reklama. Byłem przekonany, że faul nie kwalifikuje się nawet na żółtą kartkę. Później tylko słyszałem, że czerwona kartka była ewidentna. Pewnie tak to wyglądało. Nie powinniśmy grać w ten sposób. Szkoda, ale czasem na boisku podejmuje się takie decyzje. Przecież Grzesiek nie chciał osłabić drużyny. Podszedł to akcji ambitnie, no i wyszło jak wyszło - dodał Leszek Ojrzyński.

- Pierwsza połowa nie była w naszym wykonaniu dobra. Sprezentowaliśmy Legii dwie bramki. Przy takim rywalu, w meczu o taką stawkę, nie można popełniać podobnych błędów. Chcieliśmy sprawić dziś niespodziankę, ale nasze wyjścia do przodu były zbyt wolne, apatyczne. Zabrakło w nich werwy. W przerwie przeprowadziliśmy pewne korekty i druga połowa wyglądała już lepiej. Mieliśmy kilka okazji, ale po czerwonej kartce za nierozważne wejście Grześka to Legia mogła grać spokojnie, utrzymywać się przy piłce. Niestety, finał mamy już za sobą. Możemy tylko pogratulować legionistom. Teraz naszym celem pozostaje utrzymanie się w lidze - dodał trener Arki.

- Świętowanie będzie, ale symboliczne. W wąskim gronie zawodników, trenerów i znajomych będziemy cieszyć się ze zwycięstwa. Na szaleństwa nie ma jednak miejsca. To był pierwszy finał, a w niedzielę w Białymstoku czeka nas drugi - podsumował Klafurić.

Tomasz Dębek, PGE Narodowy
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Arka chce pisać historię, Legia bić rekordy. Już 2 maja wielki finał Pucharu Polski


Polecamy