Dariusz Wdowczyk jako trener Legii nigdy nie wygrał z Wisłą
Piłka nożna. W barwach Legii Dariusz Wdowczyk rozgrywał przeciwko Wiśle zacięte mecze. Jako szkoleniowiec klubu z Łazienkowskiej nigdy nie wygrał z „Białą Gwiazdą”
fot. Fot. Andrzej Zgiet
Cztery razy jako piłkarz i trzy razy jako trener Legii zagrał obecny szkoleniowiec Wisły Dariusz Wdowczyk przeciwko niej. Dzisiaj „Wdowiec” lepiej pamięta te spotkania, które prowadził już jako trener, choć i kilka obrazków z czasów kariery zawodniczej w jego głowie pozostało.
- Pamiętam przede wszystkim świetnych piłkarzy, jacy grali wtedy w Wiśle - wspomina Dariusz Wdowczyk. - Nawałkę, Kapkę, Motykę czy Iwana. Miałem okazję grać przeciwko nim jeszcze w Gwardii. Nawet ostatnio z naszym kierownikiem Jarkiem Krzoską szukaliśmy w internecie szczegółów takiego meczu Wisła - Gwardia, w którym Iwan strzelił dwa gole.
Wdowczykowi chodzi o spotkanie z marca 1982 roku, które świetnie pamięta przywołany Iwan. - Przed tym meczem byliśmy na zgrupowaniu kadry i trochę dogryzałem Darkowi Dziekanowskiemu, że niedługo przyjadą do Krakowa i dostaną „trójeczkę”. Przyjechali i dostali… „szósteczkę”. Wygraliśmy 6:1, a kręciliśmy nimi wtedy jak Don Kichot wiatrakami - śmieje się „Ajwen”. Po chwili dodaje jednak już poważnie: - Darek Wdowczyk był bardzo dobrym obrońcą. Grał nowocześnie jak na tamte lata. Trochę w stylu angielskim, więc nie było przypadku w tym, że później trafił na Wyspy Brytyjskie.
Wracając do meczów Wdowczyka przeciwko Wiśle w barwach Legii, to pierwsze takie spotkanie rozegrał 9 maja 1984 roku. „Wojskowi” wygrali przy ul. Reymonta 1:0 po bramce Andrzeja Buncola, ale szkoleniowiec nie pamięta okoliczności gola, a bardziej „pudło” Jarosława Biernata, bo też była to sytuacja z gatunku „futbolowe jaja”. Piłkarz Legii znalazł się w sytuacji sam na sam z Jerzym Zajdą, przerzucił sobie nad nim piłkę i chciał ją efektownie umieścić w bramce. Zamiast jednak do siatki, trafił w poprzeczkę. - Jak przez mgłę pamiętam tę właśnie sytuację - mówi Wdowczyk. - Bardziej utkwił mi w pamięci mecz w Pucharze Polski, który przegraliśmy na stadionie Wisły w rzutach karnych.
To był już rok 1987, a mecz ten miał również swoją historię, bo był rozgrywany... dwa razy. W pierwotnym terminie udało się rozegrać tylko jedną połowę, ale mgła była tak wielka, że sędzia przerwał spotkanie. Nie było jednak dogrywania drugiej części, choć Wisła prowadziła 1:0, tylko rozegrano cały mecz od początku. Na boisku padł remis 1:1, a w rzutach karnych lepsza była „Biała Gwiazda”. Sukces był tym większy, że grała wówczas na zapleczu ekstraklasy, a Legia miała skład naszpikowany gwiazdami.
Dariusz Wdowczyk ostatni raz jako piłkarz Legii zagrał przeciwko Wiśle w 1988. I strzelił też wtedy swoją jedyną bramkę w tych konfrontacjach, uderzając piłkę zza pola karnego i pokonując niedawnego prezesa Wisły Roberta Gaszyńskiego. - Nie pamiętam tego gola, ale skoro mówi pan, że strzeliłem go zza pola karnego, to pewnie tak było, bo raczej nie zapuszczałem się w „szesnastkę” - śmieje się Wdowczyk. Mecz zakończył się wtedy remisem 1:1.
Znacznie lepiej trener Wisły pamięta konfrontacje z nią, gdy prowadził Legię w sezonie 2005/2006 i zdobył mistrzostwo Polski. W listopadze 2005 w Krakowie warszawianie „wstawili do bramki autobus”, ale cel osiągnęli, bo obronili 0:0. - Taka taktyka mogła nam przynieść nawet wygraną, bo to my mieliśmy po kontrach lepsze sytuacje od Wisły - wspomina trener. - Plan był taki, żeby maksymalnie zagęścić przedpole, bo Wisła lubiła grać prostopadłe podania, a my staraliśmy się jej to uniemożliwić. I to nam się udało.
Wiosną 2006 roku w bezpośrednim meczu górą była Wisła, która wygrała przy ul. Łazienkowskiej 2:1. Problem w tym, że Legia świętowała już wtedy mistrzostwo Polski.
- I dlatego nastawienie było już nieco luźniejsze - wspomina Dariusz Wdowczyk. Z tamtego sezonu kibice pamiętają również jego słowne przepychanki z trenerem Wisły Danem Petrescu.
- Dan sugerował, że wszyscy pomagają Legii. Mamy jednak dobre stosunki, bo później spotkaliśmy się na jednym ze zgrupowań, gdy Dan pracował już w Rosji i z uśmiechem wspominaliśmy tę naszą rywalizację - mówi.
Ostatni raz Wdowczyk poprowadził Legię przeciwko Wiśle 1 października 2006 roku. Padł remis 1:1, a gola dla Wisły strzelił Paweł Brożek. - Paweł zawsze lubił strzelać bramki Legii i robił to doskonale. Nie mam nic przeciwko temu, żeby ta tendencja została utrzymana w najbliższy piątek - kończy z uśmiechem trener, który jutro pierwszy raz w konfrontacji Wisły z Legią stanie po krakowskiej stronie barykady.