Danny dał Zenitowi zwycięstwo w meczu z Benfiką
Zenit Sankt Petersburg po przeciętnym meczu na własnym stadionie pokonał Benficę Lizbona 1:0, po golu swojego kapitana - Danny'ego. Rosjanie zapewnili sobie tym samym grę przynajmniej w fazie pucharowej Ligi Europy, mając także szanse na 1/8 Ligi Mistrzów. Ich dzisiejsi rywale mogą z kolei tylko w najlepszych wypadku zagrać w "pucharze pocieszenia".
Zarówno dla Zenitu jak i Benfiki, które po czterech kolejkach zajmowały dwa ostatnie miejsca z czterema punktami na koncie, porażka oznaczała niemal definitywne pożegnanie się z marzeniami o awansie, dlatego od pierwszych minut w poczynaniach obu drużyn było dużo walki i zaangażowania. Niestety, intensywność gry wcale nie przełożyła się na ilość sytuacji podbramkowych. Choć już w 4. minucie w polu karnym gości doszło do ogromnego zamieszania po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Hulka (ostatecznie niebezpieczeństwo zażegnał Julio Cesar), to później długo musieliśmy czekać na kolejne ciekawsze wydarzenia. W międzyczasie oglądaliśmy za to mnóstwo walki wręcz i niekiedy brutalne faule. Już po 20 minutach trener gospodarzy Andre Villas-Boas musiał dokonać pierwszej zmiany, bo po wejściu jednego z rywali kontuzji doznał środkowy obrońca Nicolas Lombaerts. W pierwszej połowie sędzia Niccola Rizzoli aż sześciokrotnie wyciągał żółte kartki i bynajmniej nie był to efekt jego nadgorliwości.
Taki agresywny styl gry narzucili gospodarzom piłkarze Benfiki, którzy kompletnie wybili z rytmu mistrzów Rosji i wygrali walkę o środek pola. Poza sytuacją z początku spotkania Zenit ani razu nie zagroził bramce lizbończyków. To podopieczni Jorge’a Jesusa częściej przeprowadzali składne akcje, ale i oni mieli kłopoty z dokładnością w kluczowych momentach. Najbliżej objęcia byli w 39. minucie, gdy po znakomitej akcji i podaniu Nicolasa Gaitana sam na sam z Jurijem Łodyginem znalazł się Eduardo Salvio, jednak rosyjski bramkarz okazał się w tym pojedynku górą.
Druga połowa rozpoczęła się od jeszcze bardziej zdecydowanych ataków Benfiki. Gospodarze mieli momentami problem z wyjściem z piłką poza własną połowę, a goście powinni byli to wykorzystać w 50. minucie, gdy wymarzoną sytuację na objęcie prowadzenia miał Jardel. Środkowy obrońca po rzucie rożnym i ponownym wstrzeleniu piłki w pole karne znalazł się kompletnie niepilnowany kilka metrów od bramki rywala, ale fatalnie skiksował, zaliczając chyba największe pudło w tej kolejce Ligi Mistrzów.
Benfica nie potrafiła zdominować rywala na dłużej, i to nawet mimo wprowadzenia na boisko Derleya i przejścia do ustawienia z dwoma napastnikami. Prezentowała się lepiej od Zenita, który przez wiele minut w ogóle nie zbliżał się do bramki gości. Niespodziewanie, w 79. minucie gospodarzom wyszła jednak akcja, po której objęli prowadzenie. Znakomitym dośrodkowaniem w pole karne z prawej strony boiska popisał się Hulk, po raz pierwszy tego wieczoru poważnie przysnęła defensywa Benfiki, a piłkę do bramki skierował z bliskiej odległości Danny.
W końcówce gospodarze wykazali się doświadczeniem i potrafili utrzymywać się przy piłce, nie dając rywalom szansy na odpowiedź. W doliczonym czasie gry porażkę gości przypieczętowała druga żółta kartka otrzymana przez Luisao.
Zenit odniósł zwycięstwo w kiepskim stylu, kibice na Stadionie Pietrowskim obejrzeli słaby mecz, ale w Sankt Petersburgu nikt się tym nie będzie przejmował. Dzięki wygranej mistrzowie Rosji podtrzymali szansę na awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Jeśli w drugim meczu grupy C AS Monaco nie pokona na wyjeździe Bayeru Leverkusen, podopiecznym Villasa-Boasa wystarczy w ostatniej kolejce wyjazdowy remis przywieziony z księstwa. Z walki o fazę pucharową Champions League odpada z kolei Benfica, która teoretycznie może liczyć już tylko na trzecie miejsce i grę w Lidze Europy.