menu

Damian Gąska i Diego Żivulić na wylocie ze Śląska Wrocław?

20 sierpnia 2020, 13:16 | jg

Jak informuje zazwyczaj dobrze poinformowany użytkownik Twittera ukrywający się pod nickiem Adam (@Adam94236657), Damian Gąska jest blisko odejścia ze Śląska Wrocław.

16.01.2020 wroclaw trzebnica

slask wroclaw miedz legnica sparing

n/z damian gaska

pilka nozna sparing

gazeta wroclawska

pawe£ relikowski / polskapress
16.01.2020 wroclaw trzebnica slask wroclaw miedz legnica sparing n/z damian gaska pilka nozna sparing gazeta wroclawska pawe£ relikowski / polskapress
fot. Pawe£ Relikowski / Polskapress

Pomocnik od dawna nie jest faworytem Vitezslava Lavicki, który w poprzednim sezonie rzadko korzystał z jego usług, więc o odejściu Gąski mówi się od kilku tygodni. To samo źródło informuje, że WKS może opuścić Diego Żivulić. Chorwatem interesują się ponoć kluby z Belgii, Turcji, Niemiec, Chorwacji i Polski - tak twierdzi portal polskapilka.pl. Warto dodać, że Żivulić nie znalazł się w kadrze Śląska na pucharowy mecz z ŁKS-me Łódź.

Chorwat - mówiąc delikatnie - nie należał do ulubieńców wrocławskiej publiczności. Przydarzały mu się błędy, które potrafiły zaważyć na wyniku. Co innego Gąska. Młody rozgrywający przyszedł z pierwszoligowych Wigier Suwałki, gdzie wykręcał bardzo dobre liczby. W Śląsku zabrakło jednak odwagi, by odwagi, by śmielej na młodego Polaka postawić.

Kiedy już pojawiał się na boisku, wchodził głównie na skrzydło, choć sam wielokrotnie powtarzał, że najlepiej czuje się właśnie w środku pola. Zamiast Gąski "na kierownicy" grywali tacy zawodnicy jak Mateusz Radecki, chimeryczny pod względem formy Michał Chrapek, czy nominalny skrzydłowy Robert Pich. W pewnym momencie Gąska był 3-4 wyborem na pozycję nr 10.

Zimą zeszłego roku mógł odejść na wypożyczenie do Miedzi Legnica, ale wówczas w klubie trener i działacze przekonali go do pozostania przy Oporowskiej. Miał dostawać więcej szans, ale tak się nie stało. Wchodził w końcówkach meczów i nie bardzo mógł się wykazać.

Obecnie najbliżej mu do pierwszoligowej Arki Gdynia, której właścicielem jest syn jego agenta Jarosława Kołakowskiego. Piłkarz liczy jeszcze na oferty z PKO Ekstraklasy, ale na tę chwilę najbliżej mu do Gdyni. Czy to kolejny zawodnik, który nie dostał w Śląsku prawdziwej szansy? Czy niezachwycający grą konkurenci i tak byli na tyle lepsi, żeby urodzony w Warszawie pomocnik nie dostał kilku meczów w podstawowym składzie? Najwyraźniej zawodnik nie pasował do koncepcji trenera Vítězslava Lavički.


Polecamy