Damian Dąbrowski: Reprezentacja? To wciąż moje małe marzenie
Damian Dąbrowski wyszedł z czyśćca, jakim było dla niego leczenie długotrwałej kontuzji. Wreszcie wrócił do gry i wystąpił pół godziny w meczu z Pogonią w Szczecinie.
fot. Andrzej Banaś
- Na pewno z utęsknieniem czekał Pan na ten moment, by wreszcie zagrać w lidze.
- Na pewno tak, w końcu przyszedł ten moment. Bardzo się cieszę. Mój powrót był opóźniony, ze względu na ciężkie warunki atmosferyczne. Tak się złożyło, ale najważniejsze, że wróciłem i zagrałem 30 minut, a nie jakąś końcówkę. Jestem do dyspozycji trenera i będę chciał dostawać tych minut więcej.
- Czuję się Pan już na siłach zagrać cały mecz?
- Szczerze, to jakbym zagrał pełne spotkanie, wtedy mógłbym odpowiedzieć. Jedno jest pewne – by forma piłkarska, jak i fizyczna były na najwyższym poziomie, to potrzeba do tego regularnej gry.
- To było dla Pana długich osiem miesięcy bez gry. Ciężko sobie z tym poradzić. Kto Panu najbardziej pomagał?
- Na początku oczywiście osoby, w których ręce trafiłem, czyli opieka medyczna. To było najważniejsze, by zdiagnozować, co mi dokładnie jest. A po samym zabiegu dokładnie mnie informowały, co mi jest. Taką kontuzję człowiek przechodzi pierwszy raz i nie wie, co go czeka. Wiadomo, że wspierała mnie rodzina, nie ma o czym mówić, to jest naturalne. Także znajomi, przyjaciele, osoby, które dobrze mi życzą, ci, którzy pracują w klubie, łącznie ze sztabem szkoleniowym. To było mi potrzebne, by dostać pozytywny impuls.
- Pański powrót zbiega się z fajną passą Cracovii, z atakiem na górną ósemkę tabeli. Jesienią wyglądało to dużo słabiej. Pewnie Panu ciężko było to przeżywać, nie mogąc pomóc kolegom w tych trudnych sytuacjach.
- Na pewno jesień nie była taka, jak byśmy sobie zaplanowali, dla trenera nie było to, co sobie wyobrażał. Było dużo zmian w szatni i ułożyło się, jak ułożyło. Teraz mieliśmy czas, by popracować na zgrupowaniu i widać rękę szkoleniowca, jego plan. Chwała, że poszły za tym wyniki. To dla wszystkich wskazówka, że idzie to w dobrym kierunku. Trzeba to kontynuować, cieszę się, że mamy taką passę. Wszyscy uwierzyli, że jesteśmy w stanie seryjnie wygrywać. Skupiamy się na ciężkiej pracy i trener pilnuje tego, byśmy nie „odlecieli”. Twardo stąpamy po ziemi, wiemy, że czeka nas ciężki mecz. Wiemy, że będziemy na niego gotowi.
- Pan czuje się takim trochę transferem do Cracovii. Trener Probierz często mówił, że czeka na Pana i będzie go traktował, jako wzmocnienie.
- Nie czuję się transferem… Wiem, że w Cracovii się na mnie liczy. Wiem stąd, bo chłopcy w szatni podpytywali, kiedy wrócę, bo chcą, bym tej drużynie zaczął pomagać. Cieszę się, że dostaję takie sygnały, to impuls, żeby być jak najszybciej gotowym. Pewnych spraw nie mogłem przyspieszyć, bo uraz był taki, że pośpiech nie byłby dobrym doradcą. W końcu zagrałem i myślę, że teraz powinno być troszkę z górki.
- Trudno nie zapytać Pana o reprezentację. Był Pan w szerokiej kadrze. Jak Pan w tej chwili zapatruje się na szanse występu w mistrzostwach świata?
- Na ten moment to kwestia jakichś moich małych marzeń, tak trzeba powiedzieć. Bardzo na wyjazd na mundial się nie nastawiam. Cieszy mnie to, że mam łączność z trenerami reprezentacji, monitorują mnie i dają mi sygnał, żebym wrócił, „łapał” minuty, bo ze mnie nie rezygnują. To są te bodźce, które dostaję, a ze swojej strony wiem, że z każdym tygodniem muszę ciężko pracować, bo tylko to może mnie przybliżyć do tego, by o tej reprezentacji myśleć realnie.
- Drzwi nie można sobie zamykać, póki jest ten promyczek nadziei.
- Oczywiście, że tak, jestem coraz bliżej grania na pełnych obrotach. Drużyna też pomaga temu, by ktoś od nas dostał powołanie. Zespół jest w formie, pnie się w górę tabeli, to łatwiej jest z takiej drużyny wyciągnąć zawodników.
#TOPSportowy24 - SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU
[wideo_iframe]//get.x-link.pl/ed82c63b-e38a-ebb9-0aa2-a36b49ae6755,d0eee85a-3642-382a-4086-05c0e3692b58,embed.html[/wideo_iframe]