menu

Czy rasistowski skandal po Wielkich Derbach Śląska może mieć dalszy ciąg?

7 maja 2014, 13:07 | Rafał Musioł/Dziennik Zachodni

Sportowe wydarzenia z niedzielnego meczu Górnik Zabrze - Ruch Chorzów zostały zepchnięte w cień przez to, co wydarzyło się tuż po nich. Na facebookowej stronie kibiców Niebieskich z Katowic pojawił się rasistowski baner wymierzony w strzelców goli: Prejuce Nakoulmę i Dzikamai Gwazego. Sprawą już zajęła się śląska policja, ale o problemie nietolerancji mówi także podręcznik licencyjny.

Rasistowski skandal, jaki wybuchł po meczu Górnik - Ruch może mieć dalszy ciąg
Rasistowski skandal, jaki wybuchł po meczu Górnik - Ruch może mieć dalszy ciąg
fot. facebook

Czarnoskórzy piłkarze w śląskich klubach [ZDJECIA]

Według tej ekstraklasowej biblii, klub ma obowiązek prowadzić działania antydyskryminacyjne. Wymóg S04, kategoria A, nakłada na klub obowiązek "opracowania i wprowadzenia polityki walki z rasizmem i dyskryminacją zgodną z dziesięciopunktowym planem UEFA". Kopię tej polityki wnioskujący o licencję musi dostarczyć w dokumentacji oraz "dowieść, że przynajmniej pierwszy zespół oraz pierwszy trener lub asystent trenera pierwszego zespołu uczestniczyli w sesji lub imprezie poświęconej planowi dotyczącemu rasizmu UEFA. Polityka antydyskryminacyjna musi zawierać elementy prewencyjno-wychowawcze, jak i określać zasady reagowania na zdarzenia będące przejawami rasizmu lub dyskryminacji w piłce nożnej".

Tymczasem Ruch zarówno po rozpędzeniu przez swoich fanów Pikniku Romskiego, jak i słynnej awanturze z meksykańskimi marynarzami na plaży w Gdyni, a także obecnie, ogranicza się do oświadczeń, że "zajścia te przyjmowane są w klubie z przykrością", ale nie może on odpowiadać za działania swoich kibiców poza stadionami.

- Walka z nietolerancją to kolejne pole działania, które traktujemy coraz bardziej poważnie - mówi Krzysztof Sachs, przewodniczący Komisji Licencyjnej. - Dotychczas od klubów wymagaliśmy tylko programów spisanych na kartce i w praktyce otrzymywaliśmy przepisane materiały ze strony FARE (Football Against Racism in Europe), czyli organizacji, która zajmuje się tym tematem z ramienia UEFA.

Od obecnego procesu wymagania wzrosły, chociaż trzeba sobie jasno powiedzieć, że są one trudno weryfikowalne i nie stanowią zagrożenia dla otrzymania licencji, o ile oczywiście klub prześle wymaganą dokumentację. Obecnie największy nacisk kładziemy na kwestie finansowe, ale w przyszłości nacisk na sprawy związane z antydyskryminacyjnymi programami, podobnie jak ze szkoleniem młodzieży, będzie wzrastał.

Zdaniem Krzysztofa Sachsa, działania samej UEFA wymagają jednak dopracowania. - Widzieliśmy to na przykładzie kar dla Legii w europejskich pucharach. Klub poniósł konsekwencje za tatuaż na ciele kibica, który ściągnął koszulkę, w dodatku widniejący na nim krzyż celtycki w polskim prawie nie jest symbolem zabronionym - przypomina przewodniczący KL. - Grzywna została też nałożona za transparent, wobec którego nie miał zastrzeżeń delegat UEFA, ale decydującą opinię przysłał obserwator FARE, a właśnie raporty tej organizacji traktowane są w federacji bezkrytycznie.

W ekstraklasie problem rasizmu nie jest właściwie zauważalny. - To incydenty, nie reguła, ale oczywiście nie lekceważymy ich występowania. Mam jednak wrażenie, że największe pole do manewru ma w tym przypadku nie PZPN czy Ekstraklasa, a policja - zaznacza Sachs.

Ruch może się jednak spodziewać zapytania o reakcję w sprawie ostatnich wydarzeń, chociaż... - Usłyszymy pewnie, że klub nie ma wpływu na prywatne działania w przestrzeni wirtualnej i trudno z takim oświadczeniem polemizować - przyznaje Sachs.

Dziennik Zachodni


Polecamy