Czy Club Brugge ma się czego obawiać w starciu ze Śląskiem Wrocław? [KOMENTARZ]
Po wylosowaniu Club Brugge w III rundzie eliminacji Ligi Europy, we Wrocławiu nie zapanowała euforia. Rywal Śląska musi budzić szacunek. Słychać jednak też nieśmiałe opinie, że nie taki straszny Belg, jak go malują. O tym czy Gudjohnsen przestraszy się Pawelca, antyeksportowej drużynie Lenczyka i wyzwaniu stojącym przed Levym - poniżej.
Liga Europy: Club Brugge potencjalnym rywalem Śląska w 3. rundzie
Na bezrybiu i rak ryba
W ostatnich trzech sezonach Śląsk stawał na podium polskiej ekstraklasy. Od 2011 roku zawodnicy z Wrocławia przymierzali kolejno medale ze wszystkich kruszców - najpierw srebrne (2010/11), później złote (2011/12) i wreszcie półtora miesiąca temu brązowe. Mimo to, przez cały czas "Wojskowych" nie traktowano na krajowym podwórku poważnie, wrzucając ich prędzej do jednego worka z Lechią czy Zagłębiem, niż Legią, Lechem i Wisłą. Tymczasem musimy przyzwyczaić się do tego, że Śląsk, nieco na zasadzie "na bezrybiu i rak ryba", ale chyba na stałe zadomowił się w gronie zdecydowanie najmocniejszych ekip w kraju. Europejskie puchary stały się na Dolnym Śląsku stałym gościem.
Kto jest w najlepszej formie? Śląsk Wrocław
Po zeszłorocznych szwedzko-niemieckich mękach i upokorzeniach, na czwartkowe spotkanie Śląska z Rudarem Plevlja patrzyło się bardzo przyjemnie. Już po dziesięciu minutach WKS zameldował się w kolejnej rundzie, kiedy Marco Paixao wykorzystał precyzyjne centry Dudu i Waldemara Soboty, dwukrotnie pokonując czarnogórskiego bramkarza. W drugiej połowie wrocławianie jeszcze podwoili przewagę za sprawą drugiego z asystentów oraz Albańczyka Sebino Plaku i mogą być ze swojej postawy naprawdę zadowoleni.
Może i przeciwnik nie należał do najbardziej wymagających, ale czy nazwiemy tak bandę walijskich półamatorów, azerski Karabach (trener Kasperczak wybaczy) czy fińską drużynę o wdzięcznej nazwie Honka? Śląsk spośród polskich pucharowiczów zaprezentował się w tym tygodniu zdecydowanie najkorzystniej.
Przedstawiciele Club Brugge: Nie wiemy o Śląsku nic
Club Brugge przyjedzie do Wrocławia pewny siebie. Głównie dlatego, że był w losowaniu rozstawiony, a nazwa "Śląsk Wrocław" niewiele komukolwiek w Belgii mówi. Jeśli w ogóle ktoś w Brugii kojarzy wrocławski zespół, to najprawdopodobniej tylko z zeszłorocznym blamażem z Hannoverem 96 (1:5). Czy WKS ma w ogóle jakieś szanse w tym dwumeczu? "Club Brugge" na pewno brzmi groźniej niż "Rapid Bukareszt", a tym bardziej "Lokomotiw Sofia". Trzeba jednak pamiętać, że Śląsk to nie jest już tak toporny zespół jak za czasów Oresta Lenczyka, kiedy był idealnie dopasowany do krajowych realiów i jednocześnie kompletnie nienadający się do jakiejkolwiek rywalizacji na arenie międzynarodowej. Od czasu, gdy trenerem Śląska został Czech Stanislav Levy, z kolejnymi miesiącami wkrada się w szeregi tej ekipy coraz więcej niespotykanego wcześniej polotu i fantazji. "Wojskowi" nie posyłają już pięćdziesięciu długich piłek w pole karne na mecz - zawodnicy starają się wymieniać jak najwięcej szybkich podań na jeden kontakt. Ich gra nie jest już tak brzydka, że - cytując klasyka - pękają oczy.
Stanislav Levy o rywalu w LE: Mogliśmy trafić dużo gorzej (WIDEO)
Wszystkie atuty po stronie Brugii. Oprócz jednego...
Flamandowie mają w składzie kilku zawodników, na których nie sposób nie zwrócić uwagi: Islandczyk Eidur Gudjohnsen jeszcze kilka lat temu strzelał bramki w Lidze Mistrzów dla Chelsea i Barcelony, której wychowankiem jest z kolei Victor Vazquez. Timmy Simons to zaś ciągle żywa legenda belgijskiej piłki nożnej (rozegrał 94 spotkania w kadrze). Jedną z większych jej nadziei jest za to 21-letni pomocnik Maxime Lestienne. Przy tym wszystkim portugalskie osiągnięcia Przemysława Kaźmierczaka wypadają wyjątkowo blado. Jedno jest pewne. Gudjohnsenowi na widok Pawelca, Kokoszki i spółki nogi nie zmiękną.
W czym Śląsk jest lepszy? Czy większy stadion to jedyny atut "Wojskowych" w pojedynku z Belgami? Na zdrowy rozum - chyba tak. Piłkarzy w Brugii mają lepszych i bardziej doświadczonych, sytuację finansową stabilniejszą (to akurat nie sztuka) i wszystkie karty w ręku, by wrocławian pokonać. Ale jeśli podopieczni Levego wzniosą się na wyżyny swoich możliwości i zagrają tak dobrze jak w czwartek, w grę może wejść element zaskoczenia. Piłkarze Śląska muszą też zostawić na boisku serce i dać z siebie absolutnie wszystko.
Dwumecz z Club Brugge w III rundzie eliminacji Ligi Europy to będzie poważne wyzwanie przed czeskim szkoleniowcem, jedno z najtrudniejszych zadań w jego dotychczasowej karierze. Choć już teraz o 54-latku mówi się we Wrocławiu niemal w samych superlatywach, to jeżeli jego podopiecznym uda się awansować do IV rundy, można się spodziewać, że spokojnie będzie mógł po mieście podróżować w lektyce. Recepta? Łut szczęścia, szczypta piłkarskiego cwaniactwa, zmysł Mili, snajperski nos Paixao i a nuż będzie niespodzianka. Już kiedyś Lech prawie tę Brugię wyeliminował.