Czwarty remis Motoru. Lublinianie podzielili się punktami z Olimpią Elbląg
Kibice Motoru Lublin muszą jeszcze poczekać na pierwsze ligowe zwycięstwo swoich ulubieńców. W czwartym meczu sezonu żółto-biało-niebiescy po raz czwarty zremisowali. Na własnym boisku podzielili się punktami z Olimpią Elbląg (0:0).
fot. Kurier Lubelski
W wyjściowej jedenastce Motoru spotkanie rozpoczęło dwóch nowych graczy - Brazylijczyk Diego Jot Martins w pomocy oraz Chorwat Iwan Jovanović w ataku. - Martins w pierwszej połowie był trochę chaotyczny, ale po przerwie nie widziałem, żeby zaliczył jakąś stratę. Jovanović stwarza nam przewagę z przodu. Do tej pory nie mieliśmy zawodnika, który umiałby utrzymać się przy piłce. Teraz ta piłka nie wraca już non stop - ocenia nowych graczy Mariusz Sawa, trener Motoru.
O pierwszych 45 minutach meczu z Olimpią lublinianie muszą szybko zapomnieć. Nie potrafili utrzymać się przy piłce, a jedynym pomysłem na akcje ofensywne były długie podania, do, często osamotnionego z przodu, Jowanovicia. Taka gra kończyła się najczęściej stratą.
- Za każdym razem powtarzamy sobie, aby grać piłką. Mamy drużynę, potencjał i zawodników, którzy naprawdę potrafią przyjąć i utrzymać piłkę - mówi Michał Ciarkowski. - Nie rozumiem, dlaczego w pierwszej połowie waliliśmy piłki, jakbyśmy grali w czwartej lidze. Jest to niepokojące. W drugiej części pokazaliśmy, że gdy utrzymujemy się przy piłce, rozgrywamy akcje szybkimi podaniami, to stwarzamy sobie sytuacje. Musimy je tylko wykańczać i zaczniemy wygrywać - dodaje piłkarz Motoru.
Do przerwy gospodarze nie oddali ani jednego strzału w światło bramki i wywalczyli zaledwie jeden rzut rożny. - Piach, tym jednym słowem mogę określić naszą grę w pierwszej połowie. Druga była zdecydowanie najlepsza, jaką rozegraliśmy w tym sezonie. Nie wiem, czy przeciwnik był w tym okresie ze trzy razy w naszym polu karnym. Za drugą połowę nie mogę zawodnikom zarzuć woli walki, chęci i ambicji. Zabrakło szczęścia. Progres w grze było widać, ale nie było efektu bramkowego - podkreśla Sawa.
Po przerwie kibice obejrzeli inny Motor. Lublinianie więcej grali piłką, częściej stwarzali sobie sytuacje strzeleckie i przy kilku dośrodkowaniach zabrakło centymetrów, aby któryś z graczy skierował futbolówkę do siatki Olimpii.
- Nie postawiliśmy kropki nad "i". Były sytuacje, ale zabrakło dołożenia nogi lub głowy i piłka przelatywała obok. Na treningach wykańczamy akcje, padają cudowne bramki, a w meczu tego brakuje - przyznaje Ciarkowski. Najbliżej strzelenia bramki był Karol Kostrubała, który w 60. minucie przymierzył z około 20 metrów i trafił... w słupek.
Motor Lublin - Olimpia Elbląg 0:0
Widzów: 1800
Sędziował: Rafał Greń z Rzeszowa
Motor: Oszust - Falisiewicz, Karwan, Matuszczyk I, Klepczarek - Ciarkowski, Czułowski (46 Kanarek), Martins, Kostrubała (76 Węska), Piceluk (46 Pyda) - Jovanović I. Trener: Mariusz Sawa.
Olimpia: Rogaczew - Nadzijewski, Ichim, Lewandowski, Miecznik - Ressel (70 Burzyński, 90 Lisiecki), Scherfchen, Kolosov I, Paprocki (20 Bobek), Sedlewski (77 Raduszko) - Ljubenov I. Trener: Oleg Radusko.