Cztery kluby w ciągu miesiąca? To możliwe. Przykład daje Antonio Colak
Antonio Colak nie założy już koszulki Lechii Gdańsk. Kilka dni temu podziękował kibicom za wsparcie, a dzisiaj przeszedł na roczne wypożyczenie z TSG 1899 Hoffenheim do FC Kaiserslautern, gdzie spotka dwóch Polaków: Mateusza Klicha i Kacpra Przybyłkę
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Dziwna jest historia Colaka. Jeszcze do niedawna było niemal pewne, że zostanie on przez Lechię wykupiony. Dlaczego jednak ta nie zdecydowała się na skorzystanie z opcji pierwokupu - tego nie sposób teraz ustalić. Prawdopodobnie decydujący głos w sprawie przyszłości napastnika należał nie do niej, a do agenta 21-latka i jego ówczesnego klubu macierzystego, FC Nuernberg.
Byłoby wszystko proste, gdyby Colak z Nuernberg odszedł prosto na wypożyczenie do FC Kaiserslautern. Ale nie, w tej zawiłej wakacyjnej transakcji trzeba jeszcze wspomnieć o czwartym klubie - TSG 1899 Hoffenheim - najwyraźniej najważniejszym w całej układance, bo rozdającym karty. "Wieśniacy", bo tak nazywani są w Niemczech, zdecydowali się wykupić Chorwata i od razu przenieść na rok na wypożyczenie do Kaiserslautern. Innymi słowy, najpierw sprzątnęli go definitywnie Nuernberg, potem właśnie Lechii, by wreszcie dać szansę Kaiserslautern wzmocnić przez rok konkurencję w ataku. Jeżeli tam Colak się sprawdzi, to w Hoffenheim pewnie nie zezwolą na kolejne wypożyczenie, tylko ściągną do siebie i pozwolą zawalczyć o miejsce w składzie.
Colak spędził w Lechii sezon. Był jej jej najlepszym strzelcem: strzelił dziesięć goli. Chciał zostać dłużej, ale koleje losu okazały się zupełnie inne. Chyba już nie wróci nigdy do Ekstraklasy, bo drzemie w nim potencjał. No i ma menedżera, który wyznaczył mu konkretną ścieżkę: najpierw rok w polskiej Ekstraklasie, potem w 2. Bundeslidze, by następnie trafić do Bundesligi.