Cztery gole w Grudziądzu. Olimpia pokonała ŁKS i pnie się w górę tabeli
Olimpia Grudziądz zadała w 2. połowie trzy ciosy ŁKS-owi i odnotowała kolejne zwycięstwo. - Z taką grą nie mamy na co liczyć w tym sezonie - pokrzykiwali niektórzy sympatycy Łódzkiego Klubu Sportowego. Mało atutów w ofensywie i duża nerwowość w obronie to sobotni obraz gry podopiecznych Marka Chojnackiego.
Na kilka chwil przed pierwszym gwizdkiem sędziego ze zbliżonych do sektora dziennikarskiego trybun dobiegały różne głosy na temat łódzkiego rywala Olimpii: To drużyna zbudowana z młodzieżowców", "Poza Wyparło i Sasinem nie ma tam nikogo, kto mógłby nam zagrozić w odniesieniu zwycięstwa" czy "Jeśli przegramy z tak słabym ŁKS-em, to nie mamy, co startować do Wałbrzycha, na mecz z Górnikiem". To tylko niektóre z komentarzy, jakie padały pod adresem drużyny przyjezdnej. Nikt w Grudziądzu nie przewidywał porażki, a nawet remisu. Co więcej, niewielu sympatyków "biało-zielonych" spodziewało się trudnego i zaciętego pojedynku. Czy się zawiedli?
Od pierwszych minut na uwagę zasługiwali kibice miejscowych. Licznie zgromadzona grupa w tzw. "młynie" od samego początku prowadziła niezwykle efektowny i głośny doping. Gdzieś w tle było słychać śpiew sympatyków gości, którzy również w sporej grupce stawili się na ten mecz w Grudziądzu.
Na boisku w tym fragmencie nie działo się zbyt wiele. Warta zauważenia była szarża Paula Grischoka z 6. minuty spotkania. Skrzydłowy Olimpii wbiegł w pole karne, w porę zareagowali defensorzy ŁKS-u, zapobiegając zagrożeniu. Kilka chwil później kibice grudziądzkiego klubu wywiesili na całej trybunie ogromny, biało-zielony transparent z napisem "Olimpia". Rozpoczęła się wojna na słowa, nie zawsze cenzuralne i zgodne z ustawą dotyczącą imprez masowych i sportowych.
Z biegiem czasu spotkanie zaczęło rozkręcać się również na boisku. W przeciągu dwóch minut dwie, znakomite okazje do zdobycia bramki zmarnowali gospodarze. Najpierw precyzyjny strzał Adama Cieślińskiego wybronił "Bodzio" Wyparło, a następnie dośrodkowanie Michała Łabędzkiego strzałem głową próbował wykończyć Dariusz Kłus. Piłka po strzale byłego pomocnika ŁKS-u powędrowała tuż nad poprzeczką. Nie minęło pięć minut i do kolejnych okazji doszli piłkarze Olimpii. W 29. minucie genialnym rajdem w polu karnym rywali popisał się Grischok. Skrzydłowy z Grudziądza bez kłopotów mijał kolejnych obrońców ŁKS-u, po czym oddał strzał. Na posterunku po raz kolejny był Wyparło. 60 sekund później sam na sam z "Bodziem" znalazł się Piotr Ruszkul, Napastnik łączony przed kilkoma tygodniami z drużyną Stomilu Olsztyn, nie trafił w bramkę. Na tablicy wyników wciąż widniał bezbramkowy rezultat.
Ostatni kwadrans pierwszej połowy to w większości nieudane dośrodkowania zarówno gospodarzy, jak i gości. Dobrze na własnym przedpolu radzili sobie bramkarze obu ekip. Punktualny gwizdek arbitra zakończył tę część gry, która zdecydowanie należała do drużyny Olimpii. Gospodarzom od początku sezonu brakuje skuteczności i opanowania pod bramką rywali. Z tym problemem grudziądzanie spotykali się już we wcześniejszych spotkaniach z Flotą i Dolcanem.
Po zmianie stron do kolejnych, szturmowych ataków ruszyli gospodarze. Najpierw w 47. minucie minimalnie przestrzelił Dariusz Gawęcki, a następnie trzy minuty później znów w sytuacji sam na sam z golkiperem ŁKS-u znalazł się Ruszkul. Tym razem piłka wylądowała na poprzeczce.
Po chwili wyrównanej gry znów do głosu doszli podopieczni Tomasza Asenskiego. W 58. minucie z rzutu rożnego dośrodkowywał Paul Grischok. Kapitalnie do piłki wystartował Marcin Woźniak, który celnym uderzeniem wyprowadził Olimpię na upragnione prowadzenie. Na trybunach trwała szaleńcza radość. Po chwili kibice z Grudziądza zaczęli wspólnym głosem krzyczeć "jeszcze jeden! Jeszcze jeden!" Piłkarze Olimpii niesieni tak wspaniałym dopingiem próbowali pójść za ciosem, często zapominając o linii defensywnej. Taki stan rzeczy przyniósł w 72. minucie spotkania wyrównanie, które rozbudziło nieco zaspany sektor gości. Michała Wróbla pokonał Jakub Więzik. W tym momencie na tablicy wyników znów widniał rezultat remisowy 1:1.
Stracona bramka podziałała na miejscowych niezwykle mobilizująco. W 77. minucie strzał Adama Cieślińskiego obronił Wyparło, jednak w perspektywie dobitki z najbliższej odległości Ruszkula był już kompletnie bezradny i faktem stało się drugie w tym meczu prowadzenie Olimpii.
Ostatnie minuty spotkania to próby zrywu i szukanie gola dającego wyrównanie w wykonaniu piłkarzy Łódzkiego Klubu Sportowego. Niestety wszelkie próby akcji i kontrataków zazwyczaj kończyły się fiaskiem. Z kolei na ostatni cios zdecydowali się gospodarze. W doliczonym czasie gry dwójka Cieśliński - Woźniak wyszła na czystą pozycją, mając przed sobą jedynie bramkarza ŁKS-u. W decydującym momencie Woźniak zagrał do Cieślińskiego, który minął Wyparłę i skierował futbolówkę do pustej bramki. W Grudziądzu nikt już nie miał wątpliwości, do kogo tego wieczora powędrują trzy punkty. Po chwili sędzia zakończył spotkanie, które mimo głośnych zapowiedzi grudziądzkich sympatyków było w przeciągu kilku fragmentów wyrównane.
Łodzianie nie sprostali oczekiwaniom licznej grupy sympatyków, jaka przybyła tego dnia na mecz do Grudziądza. Podopieczni trenera Chojnackiego słynęli ze znakomitej gry na wyjazdach. Niestety w tym spotkaniu tego nie potwierdzili. Zasłużone trzy oczka powędrowały na konto Olimpii Grudziądz, którą teraz czeka niezwykle ciężki wyjazd. Rywalem "biało-zielonych" będzie Sandecja Nowy Sącz.