Cztery bramki w Kielcach. Odmłodzona Jagiellonia nie dała szans Koronie
Jagiellonia Białystok zwycięstwem zakończyła rozgrywki Ekstraklasy 2015/2016. Ekipa Michała Probierza pewnie pokonała Koronę 3:1. Szkoleniowiec gości wystawił w Kielcach skład, którego średnia wieku wyniosła 22,5 roku.
Pierwsze minuty spotkania należały do gospodarzy. To oni od początku starali się rozgrywać akcje na połowie przeciwnika i próbowali go zaskoczyć. Pierwszy strzał na bramkę padł już w pierwszej minucie gry, a całkiem nieźle sprzed pola karnego przymierzył Siergiej Pilipczuk, ale czujny Drągowski odbił piłkę do boku. Chwilę później, również z dystansu, próbował Grzelak, ale i on nie dał rady zaskoczyć bramkarza.
Na początku meczu widać było, że strzały z dystansu kielczanom wyraźnie przypadły do gustu. Na taką próbę zdecydował się również Nabil Aankour, jednak on nie potrafił trafić nawet w światło bramki. W jedenastej minucie gry nieporozumienie między Drągowskim a Grzybem wykorzystać starał się duet Aankour – Cabrera, jednak ten drugi w momencie podania kolegi znajdował się na spalonym.
Goście pierwszy strzał na bramkę oddali dopiero po upływie kwadransa gry. Z rzutu wolnego w pole karne dośrodkował Przemysław Frankowski, a głową bezskutecznie pokonać bramkarza próbował Jonatan Straus. Dużo groźniej zrobiło się w 18. minucie, kiedy po błędzie kieleckiej defensywy Karol Świderski mógł stanąć oko w oko z Dariuszem Trelą, ale zbierał się do tego tak powoli, że został dopadnięty przez obrońcę.
Korona atakowała, ale w kluczowych momentach brakowało jej dokładności i jej optyczna przewaga nie miała żadnego wymiernego skutku. Tymczasem w 30. minucie, po ładnej akcji na skrzydle w dogodnej sytuacji znalazł się Świderski, jednak przegrał on pojedynek z bramkarzem.
Trzy minuty potem goście zdołali już objąć prowadzenie. Świderski tym razem zamiast samemu kończyć akcje zagrał przed pole karne do Przemysława Mystkowskiego, a ten, niepilnowany, ładnie przymierzył i otworzył wynik. O krok od podwojenia prowadzenia było po chwili, kiedy z prawej strony dośrodkowywał Frankowski. W ostatniej chwili jednego z rywali ubiegł Trela.
Podopieczni Marcina Brosza od tego momentu wyraźnie osłabli, mieli spore problemy z podejściem pod bramkę swojego przeciwnika i do przerwy żaden gol już nie padł. Na samym początku drugiej połowy z dystansu sił próbował Grzelak, ale piłka poleciała daleko do bramki Jagiellonii.
Gospodarzom udało się wyrównać w 51. minucie meczu. Po ładnej, koronkowej akcji Pilipczuk zagrał z prawej strony do środka pola karnego, do Pawłowskiego, a ten z bliskiej odległości nie dał żadnych szans bramkarzowi. Długo tym remisem się jednak nie cieszyli, bo już siedem minut później piłkarze trenera Probierza znów objęli prowadzenie – Frankowski otrzymał futbolówkę po dośrodkowaniu z lewej strony, nie atakowany spokojnie ją sobie przyjął i pokonał Trelę.
Mecz troszkę nam się otworzył, a „Jaga” była blisko podwojenia prowadzenia. W 64. minucie gry Świderski efektownie podał piętką do Mackiewicza, ale ten nie umiał pokonać fantastycznie interweniującego bramkarza Korony. Po chwili gorąco było pod drugą bramką, a po zagraniu Pilipczuka Guti wybijał futbolówkę tuż sprzed linii bramkowej.
Co się nie udało wtedy, powiodło się później. Przy rzucie wolnym dla bielszczan jeden ze stojących w murze zawodników Korony zagrał piłkę ręką i arbiter wskazał na jedenasty metr. Do futbolówki podszedł Taras Romanchuk i strzelił gola. W 81. minucie gola kontaktowego przewrotką próbował strzelić Cabrera, jednak Hiszpan nie trafił w bramkę.
Mimo, że od 83. minucie po drugiej żółtej kartce dla Olszewskiego Jagiellonia grała w dziesiątkę, to Korona nie potrafiła strzelić choćby jednej bramki. Blisko był co prawda Pawłowski po dośrodkowaniu Jovanovicia, ale Drągowski zdołał odbić piłkę i rezultat nie uległ zmianie. Podopieczni Michała Probierza wzięli rewanż za pierwszy mecz tego sezonu i wygrali 3:1.