Czerwone pożegnanie. Okocimski w ósemkę przegrał z "Nafciarzami"
Podczas ostatniego pierwszoligowego meczu w Brzesku kibice zobaczyli trzy bramki i trzy... czerwone kartki. Wisła Płock po emocjonującym spotkaniu wygrała z Okocimskim 2:1 (1:1), a arbiter spotkania aż trzy razy musiał wyrzucać zawodników gospodarzy z boiska.
fot. Sebastian Godyla
Dla zdegradowanego od dwóch kolejek Okocimskiego spotkanie z Wisłą Płock było okazją do tego, żeby godnie pożegnać się z własną publicznością przed występami na niższym poziomie rozgrywkowym. Sprowadzona zimą armia zaciężna w osobach Jakuba Grzegorzewskiego, Kacpra Tatary oraz Łukasza Tymińskiego i Davida Kwieka po spuszczeniu "Piwoszy" z ligi mogła tylko spróbować osłodzić własnym kibicom gorycz degradacji, podejmując otwartą walkę z niewalczącą już o nic Wisłą Płock. Trener Robert Orłowski zamieszał składem i postawił na dotychczasowych rezerwowych - Łukasza Sosnowskiego, Mateusza Wawrykę i Saniego Goringo Abubakara. Plany rehabilitacji układały się całkiem dobrze przez pierwszy kwadrans spotkania - oba zespoły, zupełnie jakby na przekór stawce spotkania, zaprezentowały ambitną walkę i sprawiały wrażenie bardzo zmotywowanych.
Okres wymiany ciosów przerwała składna akcja "Nafciarzy", zmontowana przez nich tuż po upływie pierwszych piętnastu minut. Do dośrodkowania z prawej strony boiska najwyżej wyskoczył Paweł Kaczmarek i główkował w poprzeczkę bramki Mateusza Kuchty. Z nieporadności defensywy "Piwoszy" przy wyprowadzaniu piłki skrzętnie skorzystał Krzysztof Janus i płaskim uderzeniem omal nie zaskoczył młodego bramkarza gospodarzy. Przy strzale Janusa Kuchta jeszcze mógł wykazać się refleksem - z dobitką pospieszył jednak Tomasz Grudzień i bez większych problemów strzelił pierwszą bramkę dla płocczan (17. minuta — 0:1). Pod nieobecność najlepszego strzelca Wisły Marcina Krzywickiego Grudzień wpisał się na listę strzelców już w drugim spotkaniu z rzędu. Goście prawdopodobnie nie skończyli jeszcze fetować swojego trafienia, gdy Okocimski przeprowadził zabójczy atak lewą stroną boiska. Niskie dośrodkowanie Kwieka w niewytłumaczalny sposób minęło wszystkich defensorów zgromadzonych w polu karnym Wisły. Na taki obrót sprawy tylko czekał Sani Goringo Abubakar - Nigeryjczyk z najbliższej odległości udem trącił piłkę i skierował ją do siatki (19. minuta – 1:1). Jak się później okazało, bramki rozochociły zawodników po obu stronach murawy. Po półgodzinie gry precyzyjne, dopieszczone uderzenie Kaczmarka z rzutu wolnego minęło zarówno skamieniałego Kuchtę, jak i słupek jego bramki. Kilka minut później podkręconą bombą z kilkunastu metrów zrewanżował się Tymiński i jedynie ostemplował poprzeczkę wiślackiej bramki. Jeszcze dogodniejszą okazję miał Daniel Brud - po przytomnym podaniu Kwieka pomocnik Okocimskiego przymierzył obok bramki.
Do gwizdka na przerwę Okocimski był nie do poznania i niektórzy sympatycy gospodarzy mieli prawo czuć się oszukani - gdyby walka o utrzymanie wyglądała tak, jak pierwsze 45 minut spotkania z Wisłą Płock, ligowe losy "Piwoszy" rozstrzygałyby się do ostatniej kolejki. Już w drugiej odsłonie prowadzenie dla gospodarzy mógł zdobyć Kwiek - skrzydłowy Okocimskiego spostrzegł nieuważne ustawienie Seweryna Kiełpina, lecz ostatecznie bramkarz Wisły wyczuł jego mocny strzał i złapał go w rękawice. W 63. minucie goście odgryźli się udanym kontratakiem, po którym Grudzień niebezpiecznie uderzał z ostrego kąta. O ile wtedy piłka pofrunęła tylko obok słupka, w 66. minucie już ugrzęzła w siatce - oblegający połowę gospodarzy "Nafciarze" sumiennie ostrzeliwali pole karne rywala wrzutkami i ostatecznie jedną z nich pewnie wykorzystał Bartłomiej Sielewski, posyłając piłkę obok wyciągniętego Kuchty (66. minuta — 1:2). Po tym trafieniu szybko okazało się, że nawet na pożegnanie z ligą Okocimski nie zdoła wygrać na swoim stadionie pierwszy raz od ubiegłego roku. Obaj szkoleniowcy skupili się na zmianach - u płocczan na boisku pojawili się młodzieżowcy Dawid Jabłoński (zmienił lekko kontuzjowanego Grudnia) i Michał Kaczmarek, z kolei "Piwoszy" zasilił tercet Smoliński-Stefański-Cebula.
Jeszcze przed końcem spotkania kibice obejrzeli małą kanonadę w wykonaniu obu zespołów - małą, bo koniec końców ani płaski strzał Burkhardta z rzutu wolnego, ani pojedynek "sam na sam" Kuchty z Hiszpańskim nie zakończył się golem, podobnie jak sprytna próba Kwieka z 88. minuty. Nerwowe nastroje wśród zawodników podsycał tylko słabo dysponowany sędzia Robert Marciniak. W samej końcówce meczu jedna z wielu wątpliwych decyzji arbitra doprowadziła do przepychanki między piłkarzami - bez większego szwanku wyszedł z niej tylko Krzysztof Janus, który obejrzał żółtą kartkę. Rezerwowy Cebula bez większych oporów poszturchiwał sędziego, za co sędzia z Krakowa wyrzucił go z boiska. Oberwało się także Tymińskiemu - drugi żółty kartonik sprezentował mu o kilkanaście minut wcześniejszy prysznic. Remis dla Okocimskiego próbował uratować jeszcze nawet Mateusz Kuchta, na chwilę wcielając się w rolę kolejnego napastnika - golkiper "Piwoszy" sprowokował tylko kontratak gości i... kolejną czerwoną kartkę, bo zmierzającego w stronę pustej bramki Janusa "wyciął" Kwiek. Arbiter wolał nie ryzykować niechybnej jatki i zakończył dramatyczne spotkanie w Brzesku. Gospodarze pożegnali się więc z pierwszą ligą w najgorszy możliwy sposób, odnosząc osiemnastą porażkę w obecnym sezonie i przedłużając nadzieję płocczan na zajęcie miejsca na podium ligowej tabeli.