menu

Czereszewski o finale Pucharu Polski: Sam mecz bez szału. Taki jak bramki [ROZMOWA]

4 maja 2015, 09:14 | Tomasz Biliński/Polska The Times

Lechici zawalili pierwszą połowę, a tak słabo grającej Legii dawno nie widziałem – ocenił były piłkarz finalistów Pucharu Polski Sylwester Czereszewski.

Finał Pucharu Polski: Lech Poznań - Legia Warszawa
Finał Pucharu Polski: Lech Poznań - Legia Warszawa
fot. BARTEK SYTA/POLSKA PRESS

NBA. Washington Wizards pokonali Atlanta Hawks. 12 punktów Marcina Gortata [ZDJĘCIA+VIDEO]

Podobał się Panu finał Pucharu Polski?
Sam mecz bez szału. Taki jak bramki. Jedna samobójcza, druga gdzieś tam odbiła się od kolana, trzecia też przypadkowa. Otoczka i doping kibiców zamazały obraz, bo poziom na boisku nie był taki, jakiego oczekiwaliśmy. Z jednej strony spotkały się równorzędne zespoły, więc jak to się mówi, był mecz walki. Można to zrozumieć, ale kibic na stadionie czy przed telewizorem wymaga ładnych, albo chociaż składnych akcji. Dośrodkowań, strzałów, dryblingów. A tu wszystkiego brakowało. Co chwilę strata piłki, akcje przerywane, strasznie rwany mecz. Lechici zawalili pierwszą połowę, w której byli szybsi pod każdym względem. Prowadząc 1:0 powinni Legię dobić, ale nie potrafili trafić w bramkę. Naprawdę stołeczny zespół grał wtedy fatalnie. To cud, że wyrównał. Po przerwie prezentował się trochę lepiej, spychając Lecha do obrony.

Gdyby nie Dusan Kuciak, Lech już po pierwszej części gry mógł być pewny trofeum?
Nie przesadzajmy, Kuciak nie wybronił tego meczu. Lechici niby stwarzali jakieś akcje, ale brakowało konkretnych strzałów. Tak sobie pomyślałem w trakcie spotkania, że jak legioniści nie będą przegrywać więcej niż jedną bramką, to może jeszcze jakoś dadzą radę. Na szczęście zremisowali, czym byłem zaskoczony. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem tak słabo grającą Legię. Nie utrzymuje się już tak fajnie przy piłce, atakuje mniejszą liczbą zawodników. Saganowski z przodu jest osamotniony. Boki rzadziej włączają się do ataku. Michał Kucharczyk się stara, ale ma przestoje. Ondrej Duda obniżył loty. W sobotę trener zmienił Guilherme, ale tak naprawdę sześciu innych też nadawało się do zmiany.

Trenerzy i piłkarze mówili, że murawa była w kiepskim stanie.
Mecz oglądałem w telewizji i odniosłem takie samo wrażenie, że jakaś taka kulawa. Niby, kurde, wszystko mamy, ale czegoś zawsze brakuje. W każdym razie narzekanie na boisko jest przesadą. Nie spowodowało, że piłkarze słabiej grali. Przecież oni nie potrafili wymienić trzech, czterech podań. To nie przez murawę (śmiech). Tak sobie pomyślałem podczas meczu, że może lepiej byłoby, gdyby z Legią zagrali Błękitni Stargard Szczeciński. Byłoby więcej emocji, bramek. Nie byłoby żadnych kalkulacji. Jedni byliby faworytem, drudzy graliby na ambicji.

Właściwie Legia od początku roku nie może złapać formy. Dlaczego?
Wydawało się, że po odpadnięciu z Ligi Europy włączy szósty bieg i odskoczy w ekstraklasie całkowicie. Tymczasem idzie jej jak po grudzie. Wiele zespołów, nawet te najlepsze, mają dwa, trzy mecze kryzysu. W Legii trwa już to za długo. Na brak Miroslava Radovicia bym wszystkiego nie zwalał. To jest polska liga, w Legii są piłkarze, którzy bez problemu powinni to ciągnąć. Z kolei patrząc na grę Lecha, to to, że jest drugi świadczy tylko o tym, że nie mamy więcej poważnych zespołów. Każdy z każdym traci punkty. Choć dotyczy też Legii i Lecha.

Jakie finał będzie miał znaczenie w kontekście sobotniego meczu w lidze i walki o tytuł?
Moim zdaniem niewielkie. Przede wszystkim wierzę, że Legia nie zagra znów tak słabo.

Maciej Skorża mówił, że najbardziej będzie musiał zwrócić uwagę na sferę mentalną piłkarzy. Czuli, że są lepsi, a przegrali.
Nic dziwnego. Jakby Legia przegrała, to mogłaby mieć pretensje do siebie, bo była po prostu słabsza. Nie ma co się oszukiwać, Lech był lepszy pod wieloma względami. W drugiej połowie oddał inicjatywę Legii. Co dziwne, bo miał kim straszyć.

Pana faworytem do mistrzostwa wciąż jest Legia?
Tak, 60 do 40 proc.

Nikt trzeci się nie pojawi?
Nie daj Boże! Patrzmy pod kątem europejskich pucharów. Oprócz Legii i Lecha lepiej będzie, żeby nikt się nie wyrywał.

Polska The Times


Polecamy