Czas na hit Barcelona Atletico i rekord Realu Madryt w La Liga
Szlagier Barcelony i Atletico Madryt - drużyn które w dwóch ostatnich meczach zdobyły 22 gole. Zinedine Zidane i Real Madryt mierzą w rekordy: zwycięstw Guardioli i barierę 100 punktów Mourinho
fot. Francisco Seco
W środę wieczorem na boiskach hiszpańskiej Primera Division zostaną rozegrane pierwsze hitowe mecze w tym sezonie. Najpierw Real Madryt podejmie na Santiago Bernabeu Villarreal, a następnie Atletico zmierzy się w Barcelonie z mistrzem kraju. Kto jest faworytem tych spotkań po czterech pierwszych kolejkach?
Wydaje się, że najłatwiejsze zadanie stoi przed Realem, szczególnie, że Królewscy znajdują się w świetnej formie. Niedzielna wygrana z Espanyolem 2:0 była czwartą kolejną w tym sezonie i szesnastą licząc wszystkie ostatnie mecze ligowe. Tym samym Zinédine Zidane wyrównał rekord największej liczby zwycięstw z rzędu La Liga należący do Pepa Guardioli i jego Barcelony z sezonu 2010/11. Ewentualna wygrana z Villareal sprawi, że Francuz będzie samodzielnym liderem tego zestawienia.
Królewscy w tym sezonie notują czwarty najlepszy start w historii klubu, a warto zwrócić uwagę, że tylko w jednym z czterech spotkań wystąpiła kluczowa ofensywna para Los Blancos - Cristiano Ronaldo i Gareth Bale. To najlepiej świadczy o sile kadry Zidane’a. Potwierdza to fakt, że ostatnie 11 goli w lidze strzeliło dla Królewskich 11 różnych piłkarzy.
Ciężko więc studzić entuzjazm. „Cel: 100 punktów” - krzyczy wtorkowy tytuł na pierwszej stronie gazety „Marca”, sugerując, że dopiero taki kosmiczny wynik zapewni Realowi mistrzostwo. Wówczas piłkarze Zidane’a pobiliby kolejny rekord należący do drużyny Jose Mourinho, która w 2012 roku zdobyła tytuł ze 100 punktami i 126 golami. Czy obecny Real stać na taki wynik?
Gorzej na starcie radziła sobie Barcelona, która w trzeciej kolejce sensacyjnie uległa na własnym boisku 1:2 beniaminkowi Alves. W tym meczu zawiedli rezerwowi mistrza kraju, który w wakacje wzmocnił ławkę za ok.120 mln euro. W stolicy Katalonii wszystko wydaje się jednak powoli wracać na właściwe tory.
Porażkę z Baskami Barca odbiła sobie w Lidze Mistrzów, wygrywając 7:0 z Celtikiem Glasgow i w wyjazdowym meczu z Leganes. Łącznie w obu tych spotkaniach strzeliła 13 goli. Oczywiście główna w tym zasługa genialnego tridente - Leo Messi, Neymar i Luis Suárez. Ta trójka we wszystkich rozgrywkach w tym sezonie zdobyła już 17 goli, a media spekulują, czy uda się im przebić rekord 131 trafień z poprzedniego sezonu.
Teraz przed Katalończykami mecz z Atletico Madryt, który może być kluczowy dla ułożenia tabeli, mimo że to dopiero początek sezonu. Barcelona nie może pozwolić sobie na stratę kolejnych punktów i powiększenia dystansu do Realu.
Ale w podobnej sytuacji są Los Colchoneros, którzy również zaczęli sezon poniżej oczekiwań. Piłkarze ze stolicy zaliczyli prawdziwy falstart remisując dwa pierwsze mecze w lidze, w których ich rywalami byli skazywani na pożarcie Alaves i Leganes. Atleti poczuło krew dopiero w dwóch ostatnich kolejkach, w których strzeliło w sumie dziewięć bramek.
Środowy hit będzie więc pojedynkiem dwóch rozpędzających się drużyn, które mają coś do udowodnienia sobie i kibicom. Na boisku pojawi się też trzech z czterech najlepszych strzelców w tym sezonie - Messi, Suarez i Antoine Griezmann. Przewaga wydaje się jednak być po stronie Barcelony bo piłkarze z Madrytu, od kiedy zespół prowadzi Diego Simeone, jeszcze nigdy nie wygrali na Camp Nou.
Z drugiej strony Atleti nie raz już zagrało na nosie Barcelonie, emocje są więc gwarantowane.
Zakaz transferowy
Ostatnio w Hiszpanii sporo czasu poświęcano nie tylko meczom, ale i karze nałożonej przez FIFA na dwa kluby z Madrytu - Real i Atletico.
Sprawa ciągnie się już od dłuższego czasu. W ubiegłym roku FIFA nałożyła na oba kluby karę zakazu transferów, oraz zapłaty grzywny wysokości 900 tys. (Atletico) i 360 tys. (Real) franków. W oświadczeniu uzasadniającym tę decyzję napisano, że „obie drużyny naruszyły kilka przepisów dotyczących zagranicznych transferów i podpisywania pierwszych kontraktów z nieletnimi zawodnikami”.
Sprawą zajęła się Komisja Apelacyjna, tymczasowo zawieszając kary nałożone na oba zespoły. Niedawno jednak FIFA oficjalnie podtrzymała swoją wcześniejszą decyzję, a świat obiegła informacja, że kolejne okienka transferowe, aż do 2018 roku, będą odbywały się bez udziału gigantów z Madrytu.
To wciąż jednak nie koniec tej batalii. Real skorzystał już z ostatniej furtki i złożył apelację do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie. Na ten ruch nie zdecydowało się jeszcze Atletico, które wciąż pracuje nad treścią dokumentu. Czy do Madrytu trafią w najbliższym czasie nowi piłkarze? Zadają sobie to pytanie kibice i być może Robert Leawndowski.