Ćwielong załatwił były klub. Ruch lepszy od Śląska. Padł rekord
LOTTO Ekstraklasa. W ostatnim meczu 8. kolejki Ruch Chorzów pokonał Śląsk Wrocław 2:1 (1:0). Oba gole dla „Niebieskich” strzelił Piotr Ćwielong. Skrzydłowy nie okazał zbytniej euforii, bo w przeszłości zakładał koszulkę dzisiejszego rywala. Co ciekawe, jego pierwsze trafienie odczarowało stadion. Nie padła na nim ani jedna bramka przez ponad 300 minut gry. To niechlubny rekord w historii rozgrywek.
Trener Rumak posłał do boju ten sam skład, co w meczu z Wisłą w Krakowie. Mecz na ławce zaczęła trójka nowych, ofensywnych zawodników: Riera, Roman i Engels. Trener Fornalik postawił na skład zbliżony do przewidywanego, choć dokonał dwóch korekt. Zamiast Monety wyszedł w pierwszym składzie Mazek, a Araka zastąpił Visnakovs.
Mecz rozpoczął się od przysłowiowej walki w środku pola. Niewiele się działo, choć Śląsk coś tam próbował, a Ruch się odgryzał. Dopiero w 22. minucie zaczęły się emocje. Błąd popełnili stoperzy Ruchu i Morioka znalazł się sam na sam z Lechem. Miał czas, by zapytać gdzie strzelić, a strzelił tak, że bramkarz Niebieskich obronił. Minęło kilkadziesiąt sekund i Biliński po indywidualnej akcji strzela potężnie zza 16 metrów, ale piłka mija słupek bramki Lecha. Trzy minuty później kolejna kontra Śląska kończy się beznadziejnym zagraniem Alvarinho do Madeja.
Ruch dał się wyszaleć Śląskowi i w 38. minucie zadał celny cios. Środkiem boiska pobiegł z piłką Lipski, podał na lewo do Ćwielonga i były zawodnik Śląska piękną podcinką przelobował Pawełka. Gospodarze przez kilka kolejnych minut wyglądali na oszołomionych. Jeszcze w 44. minucie błąd w wyprowadzeniu piłki popełnili obrońcy Niebieskich, Śląsk przejął piłkę i Alvarinho płasko zagrał do Bilińskiego, którego uprzedził Grodzicki. Do przerwy 0:1. Świetne sytuacje mieli Morioka i Biliński, a bramkę strzelił Pepe Ćwielong. Dla Ruchu.
Wydawało się, że drugą połowę lepiej zaczęli gospodarze. W 50. minucie po błędzie obrońców Ruchu, Morioka uderzał z powietrza zza pola karnego nad bramką. Dwie minuty później było już jednak 0:2. Lipski dośrodkował z rzutu rożnego, piłka trafiła przed pole karne do Ćwielonga, skrzydłowy przyjął i wpakował piłkę po ziemi do siatki Śląska. Kolejne minuty to wielka przewaga Niebieskich. Blisko trzeciej bramki był m.in. Ćwielong, ale nie trafił do bramki Pawełka. Trener Rumak w beznadziejnej sytuacji zareagował posyłając do boju wszystkie trzy nowe nabytki, tj. Rierę, Engelsa i Romana. Gra wrocławian z przodu ożywiła się. Dwa razy na czyste pozycje wychodził Riera i za drugim razem został sfaulowany w polu karnym przez Lecha. Pewnym egzekutorem był Morioka. Zrobiło się 1:2, co zapowiadało emocjonującą końcówkę.
Do końca meczu Ruch umiejętnie się jednak bronił i Śląsk nie miał już dobrych sytuacji. Piłkarze Niebieskich grali na czas, spowalniali grę i dowieźli wygraną do końca.
Piłkarze do wzięcia za darmo. Kto nie ma kontraktu?