Ćwielong po raz kolejny uratował skórę Śląskowi. Korona może pluć sobie w brodę
Po bardzo słabej pierwszej połowie, spotkanie w Kielcach wyraźnie ożywiło się po przerwie. Kibice obejrzeli dwie ładne bramki po uderzeniach z dystansu, a Korona podzieliła się punktami ze Śląskiem.
Zobacz więcej zdjęć z meczu Korona - Śląsk!
Ledwo wystartowała runda wiosenna, a w Kielcach już musieli walczyć z kolejnymi problemami kadrowymi. Zwycięskie spotkanie z Legią zostało okupione kontuzjami Pawła Sobolewskiego i Marcina Żewłakowa. Frustrował zwłaszcza brak tego drugiego, który na dodatek postanowił zawiesić buty na kołku. Trener Leszek Ojrzyński przed meczem nie mógł narzekać na kłopot bogactwa, toteż postanowił nie lada zaskoczyć. Niespodziewanie przesunął Pavola Stano ze środka obrony do ataku. Nie pierwszy raz zdecydował się na takie rozwiązanie; poprzednio Słowakowi udało się na tej pozycji dwukrotnie trafić do siatki. Natomiast piłkarze WKS-u nigdy nie wygrali wyjazdowego spotkania z Koroną i liczyli na przełamanie złej passy.
Podbudowana ograniem Legii Korona chciała wystartować z wysokiego C. Już w 15. sekundzie z półwoleja pod poprzeczkę huknął Artur Lenartowski, ale Marian Kelemen zdołał świetnie interweniować. Dalej gra toczyła się przeważnie w środku pola. Korona minimalnie częściej utrzymywała się przy piłce, co jednak nie przekładało się na żadne sytuacje strzeleckie. Po obu stronach mnożyły się trudne do policzenia straty i niedokładne podania.
W ostatnich dwudziestu minutach Śląsk częściej dochodził do głosu. W 25. minucie, po przedłużonej wrzutce Sebastiana Mili, Marek Wasiluk główkował tuż ponad bramką. Pięć minut później Mila znów zacentrował, tym razem w kierunku wbiegającego w pole karne Przemysława Kaźmierczaka. Uderzona głową futbolówka zmierzała w światło bramki i gdyby nie czujność Małkowskiego zatrzepotałaby między słupkami.
Od 35. minuty Korona musiała sobie radzić bez kontuzjowanego Michała Janoty. W jego miejsce wszedł Łukasz Sierpina. Ojrzyński postanowił więc trochę przemeblować zespół: Maciej Korzym powędrował do ataku, zaś Stano pełnił rolę ofensywnego pomocnika. Nowy schemat nie przyniósł przed przerwą pozytywneo scenariusza; niegroźne próby Pawła Golańskiego i Stano nie mogły zagrozić Kelemenowi.
Znacznie lepiej "złocisto-krwiści" prezentowali się po zmianie stron. Identycznie jak po pierwszym gwizdku grali żywiołowo, ostro i zaciekle. Starali się wykorzystać liczne straty przeciwnika i dziury w defensywie. W kryciu zawodził zwłaszcza Krzysztof Ostrowski. W 53. minucie pozwolił z ośmiu metrów główkować Piotrowi Malarczykowi. Kelemen wyciągnął się jak struna, ale chwilę później mógł skapitulować. Na jego szczęście Stano nie doszedł do dobitki. Chwilę później Słowak miał kolejną okazję na zdobycie gola, tym razem po centrze Pawła Golańskiego. Kelemen ponownie był na posterunku.
Ale sam bramkarz bez żadnej pomocy ze strony kolegów z defensywy, nie był w stanie zatrzymać rozpędzonego rywala. W 67. minucie Korzym przymierzył z 15. metrów tuż przy krótkim słupku odsłoniętym przez źle ustawionego Kelemena. Trudno jednak Słowaka winić za utratę bramki, bo wszystko działo się przy biernej postawie obrony Śląska. Mariusz Pawelec i Marcin Kowalczyk nie zrobili zupełnie nic, by zablokować uderzenie Korzyma. W 73. minucie omal nie padła druga bramka dla gospodarzy. Z prawej strony wrzutkę posłał Łukasz Sierpina, a Stano dwukrotnie usiłował zamienić ją na bramkę i dwukrotnie na przeszkodzie stawał mu Kelemen.
Kibice Śląska zastanawiali się dlaczego trener Levy widząc słabą postawę zespołu, nie decyduje się na zmiany. Dopiero, gdy widmo drugiego gola poczęło wisieć w powietrzu, wprowadził na boisku Łukasza Gikiewicza i Sylwestra Patejuka. Wybór tego ostatniego okazał się strzałem w dziesiątkę. Były gracz Podbeskidzia Bielsko-Biała wprowadził trochę niezbędnego ożywienia. W 82. minucie obsłużył podaniem Piotra Ćwielonga, ten zbiegł na środek na 15. metr i z szesnastu metrów trafił w lewy róg bramki Zbigniewa Małkowskiego.
Śląsk wyrównał, a w końcówce usiłował jeszcze poderwać się do walki, wykorzystując zmęczenie podłamanej nieco Korony. Mimo paru niezłych momentów nie doszedł do bramkowych szans. Zabrakło dokładności i wykończenia.