Same sensacje w Pucharze Anglii! Czwarta runda za trudna dla czołówki Premier League! (ZDJĘCIA, WYNIKI)
Po losowaniu czwartej rundy FA Cup wydawało się, że kluby ze ścisłej czołówki Premier League mają dość łatwą drogę do awansu. Naprzeciw nich stawały ekipy z ligi czwartej, trzeciej, drugiej i z dołu ekstraklasy, czyli takie, które teoretycznie nie powinny sprawiać żadnego problemu. Czym innym jest jednak teoria, a czym innym praktyka.
Cambridge United – Manchester United 0:0
Zaczęło się od wczorajszego remisu na stadionie Cambridge. Louis van Gaal potraktował to spotkanie poważnie, zawodnicy jak się okazało, zupełnie nie. Holender wystawił do gry takich piłkarzy, jak Radamel Falcao, czy Angel Di Maria, z ławki wszedł Robin Van Persie, a gola zdobyć i tak się nie udało. Regulamin FA Cup mówi, że w przypadku remisu w pierwszym spotkaniu, konieczne jest rozegranie powtórki.
Blackburn Rovers – Swansea City 3:1
0:1 Sigurdsson
1:1 Taylor
2:1 Gestede
3:1 Conway
Swansea to może nie ścisła czołówka angielskiej ekstraklasy, ale klub, który wciąż walczy o grę w europejskich pucharach. Na Ewood Park, boisku drużyny środka tabeli Championship był zdecydowanym faworytem, ale nie potrafił zagrać na miarę swojego miana. Dwie czerwone kartki, fatalny babol Łukasza Fabiańskiego i nie umiejętność zagrania kilku dobrych akcji w ataku. To wszystko plus ogromne zaangażowanie gospodarzy złożyło się na zwycięstwo Rovers.
Chelsea – Bradford City 2:4
1:0 Cahill
2:0 Ramires
2:1 Stead
2:2 Morais
2:3 Holliday
2:4 Yeates
Do końca pierwszej połowy wszystko wydawało się być całkiem w porządku. Bradford co prawda zdołał zmniejszyć stratę do Chelsea z dwóch do jednej bramki, ale to wciąż był zespół z trzeciej klasy rozgrywkowej, z którym The Blues powinni spokojnie utrzymać swoją przewagę. Po przerwie goście wskoczyli na wyżyny swoich możliwości i wprowadzenie na boisko Cesca Fabregasa oraz Williana przed utratą drugiej bramki i Edena Hazarda już po tym nic nie dała. Goście zdobyli dwie kolejne i sensacyjnie awansowali do piątej rundy. Jose Mourinho podobno po meczu poszedł do szatni Bradford i każdemu z osobna pogratulował. Jeśli to prawda, to klasy Portugalczykowi odmówić nie można. Jej mu dzisiaj nie zabrakło, w przeciwieństwie do trenerskiego nosa.
Southampton – Crystal Palace 2:3
1:0 Pelle
1:1 Chamakh
2:1 Dann (s)
2:2 Sanogo
2:3 Chamakh
To, co dzieje się z Crystal Palace po przyjściu Alana Pardew jest wręcz niebywałe. „Orły” wygrały cztery mecze – po dwa w pucharze i lidze, pokonały najpierw Tottenham, teraz Southampton. W tym meczu zdecydowanym faworytem byli gospodarze, ale na ich teoretycznie większych szansach wszystko się skończyło. Do kolejnej rundy awansowali londyńczycy.
Tottenham Hotspur – Leicester City 1:2
1:0 Townsend
1:1 Ulloa
1:2 Schlupp
Tutaj wszystko w porządku dla „Kogutów” było do ostatnich minut meczu. Podopieczni Mauricio Pochettino dość szybko objęli prowadzenie, ale najpierw wyrównał Ulloa, a w czwartej minucie doliczonego czasu gry awans gościom dał Schlupp. Czerwona latarnia Premier League, typowi outsiderzy sprawili nie lada sensację, a udział miał w tym Marcin Wasilewski. Polak co prawda mecz zaczął na ławce rezerwowych, ale już w 26. minucie zmienił kontuzjowanego Liama Moore’a.
Manchester City – Middlesbrough 0:2
0:1 Bamford
0:2 Garcia Martinez
Kolejna sensacja, mistrz Anglii przegrywa na własnym boisku z zespołem z zaplecza angielskiej Ekstraklasy. Middlesbrough jest co prawda wiceliderem swojej ligi i ma dość spore szanse na awans, jednak kadrowo odbiega od swojego dzisiejszego rywala zdecydowanie. A Manuel Pellegrini wystawił dzisiaj naprawdę silny skład. Na boisko wybiegli między innymi tacy piłkarze jak Aguero, Jovetić, Silva, Navas, czy Milner. Skład, którym The Citizens powinni zmieść z powierzchni ziemi takiego rywala, nie pozwolił nawet na uzyskanie remisu. Boro może cieszyć się z piątej rundy rozgrywek.
Liverpool – Bolton Wanderers 0:0
Ostatnią jak na razie kompromitacje zaliczył Liverpool. Podopieczni Brendana Rodgersa nie potrafili pokonać 16. drużyny zaplecza Premier League, Boltonu. Goście postawili dość twarde warunki w obronie i mieli szczęście do świetnej dyspozycji bramkarza i… sędziego. Pan Kevin Friend nie dał ewidentnej czerwonej kartki Millsowi, co mimo wszystko nie powinno usprawiedliwiać The Reds. Takie mecze powinni po prostu wygrywać, a w rewanżu może być im trzy razy trudniej.
Swoje mecze do zagrania mają jeszcze Arsenal i West Ham, odpowiednio z zespołami drugiej i trzeciej klasy rozgrywkowej. Podołają?