menu

Andrzej Turecki: W Cracovii na boisku nie ma szeryfa

22 sierpnia 2018, 18:02 | Tomasz Bochenek

- Trener Probierz wziął na siebie dużą pracę, budował drużynę, jednak na starcie sezonu mu się rozleciała - mówi Andrzej Turecki, legenda Cracovii, jej czołowy piłkarz w latach 70. i 80., wychowanek klubu.

Andrzej Turecki (z prawej) jest wychowankiem Cracovii, w latach 80. grał w jej barwach w ekstraklasie
Andrzej Turecki (z prawej) jest wychowankiem Cracovii, w latach 80. grał w jej barwach w ekstraklasie
fot. Aneta Żurek, Andrzej Banaś

Dwa punkty po pięciu meczach. Zawiedziony wynikami Cracovii jest Pan na pewno, ale czy zaskoczony?

Chyba każdy jest zaskoczony, także trener Probierz. Ja nie chcę winić ani jego, ani prezesa Filipiaka. Nikogo. Biorąc pod uwagę obiecującą grę w sparingach z solidnymi przeciwnikami, wydawało się, że początek sezonu będzie lepszy. Probierz wziął na siebie dużą pracę, budował drużynę, jednak na starcie mu się rozleciała.

Kwestie kluczowe to odejście Krzysztofa Piątka i Miroslava Covilo. Pierwszy był najlepszym strzelcem i najlepszym zawodnikiem "Pasów", drugi kierownikiem na boisku.

Oczywiście, że tak, to były potężne filary Cracovii. Myślę, że gdyby Covilo omijały kontuzje, strzeliłby więcej goli niż w poprzednim sezonie. Razem mieli potencjał na 30 bramek. I nie dość, że ich nie ma, to wykluczyli się z gry ci, których Cracovia kupiła…

Stąd pytanie: czy wyniki to wielkie zaskoczenie, skoro drużyna jest personalnie słabsza niż wiosną?

Wtedy niewiele brakło, żebyśmy grali w czołowej ósemce. A teraz znowu my - kibice - będziemy drżeć, żeby nie wylecieć z ligi. Na razie możemy się tylko wzajemnie przekonywać, że będzie lepiej.

Okno transferowe jest jeszcze otwarte. Na jakich pozycjach potrzeba wzmocnień?

Przede wszystkim przydałby się błyskotliwy napastnik. Taki, który przyjmie piłkę, kiwnie, skończy akcję. Mamy Hernandeza, cenię go, jest prawie najlepszy w drużynie, potrafi dograć piłkę, tylko niestety nie ma komu. Hiszpanowi brakuje też czasem wyrafinowania. Zdarza się, że zrobi jeszcze niepotrzebny zamach albo się pospieszy, kiedy nie potrzeba. I tu dochodzimy do innej kwestii: na boisku brakuje gościa, który by krzyknął, podpowiedział: „sam”, „czas”. Nie ma tych podpowiedzi. Jak chodzi się teraz na mecze Cracovii, to najbardziej słychać trenera. A zawodników nic. Nie mówią do siebie, nie ma tam takiego szeryfa, który dyrygowałby głośno kolegami.

A widzi Pan w zespole kandydata na takiego szeryfa?

Myślałem, że będzie nim Budziński. Był chwilę za granicą, wrócił do klubu, dobry grajek. Pamiętając jego grę z poprzednich lat, myślałem, że to on będzie rządził. Nie znam go bliżej, nie wiem, czy leży to w jego charakterze, ale jego gra, umiejętności predestynują go do tego, by być takim szeryfem. Może nie ma przyzwolenia? W każdym razie teraz wygląda tak, jakby był nieprzygotowany do tej roli.

Mówi Pan, że siedząc na trybunach słychać trenera - nie zastanawia Pana, dlaczego na mecze Cracovii chodzi tak niewiele ludzi?

Bardzo mało. Bilety nie są chyba takie drogie, ale czymś kibica trzeba przyciągnąć na stadion. Jest oczywiście ta grupa prawdziwych kibiców, która przyjdzie niezależnie od tego, czy jest źle czy dobrze. Ja do nich należę. Ale żaden kibic nie lubi przychodzić na mecze, kiedy drużyna przegrywa, przez dłuższy czas nie jest w stanie wygrać. Każdy chce trochę tej radości! Na razie jej nie ma, choć szczęścia też brakuje.

Trener Probierz po ostatnim, przegranym meczu z Zagłębiem Lubin, powiedział: „Nie jestem załamany; tak byłoby, gdybyśmy grali słabo”.

Probierz wie, co mówi. Zna zawodników, wie na co ich stać. Ja pamiętam, jak grała za jego czasów Jagiellonia. Zdarzało się, że wtedy zaskakiwał, po wygranych meczach zmieniał pół składu. I niech w Cracovii robi co chce, byle drużyna wygrywała. Mam nadzieję, że już niebawem będzie wygrywać, chociaż czekają nas teraz ciężkie mecze - z Piastem i Legią. Z drugiej strony: kiedy w ubiegłym roku po przegranych derbach jechaliśmy do Zabrza, to kto by przypuszczał, że wygramy tam 4:0?

Kto teraz ma strzelać? Wobec kontuzji Gerarda Olivy, największa odpowiedzialność spoczywa na Filipie Piszczku, po którym chyba trudno spodziewać się kilkunastu bramek w sezonie.

Chyba jeszcze nie stać go na to, by być tak bramkostrzelnym napastnikiem. Chociaż bardzo chciałbym, żeby się przełamał... Przypomina mi się nasza kulomiotka Guba, która na mistrzostwach Europy o metr pobiła rekord życiowy. Życzę Piszczkowi takich postępów.

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce


Polecamy