menu

Cracovia już była w ogródku, już witała się z gąską. Kort wszedł i strzelił z woleja

27 sierpnia 2016, 17:25 | Maciej Pietrasik

Wydawało się, że Cracovia w końcu dowiezie pierwsze wyjazdowe zwycięstwo. Gol Mateusza Szczepaniak dawał jej prowadzenie przez niemal całe spotkanie. Pod koniec wyrównał jednak wprowadzony Dawid Kort. I tak zamiast wygranej, trzeba było się podzielić punktami z Pogonią Szczecin.

Pogoń - Cracovia
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
Pogoń - Cracovia
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
Pogoń - Cracovia
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
Pogoń - Cracovia
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
Pogoń - Cracovia
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
Pogoń - Cracovia
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
Pogoń - Cracovia
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
Pogoń - Cracovia
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
Pogoń - Cracovia
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
Pogoń - Cracovia
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
Pogoń - Cracovia
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
Pogoń - Cracovia
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
Pogoń - Cracovia
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
Pogoń - Cracovia
fot. Andrzej Szkocki Polska Press
1 / 14

[galeria]Jest sobota, 15:30, świeci słońce. Pogoda nie sprzyja do grania w piłkę. Rzadko bronimy rodzimych piłkarzy, ale gra przy 30 stopniach Celsjusza w pełnym słońcu z pewnością do najłatwiejszych nie należy. Nic więc dziwnego, że tempo gry delikatnie mówiąc nie było zbyt wysokie, choć już w piątej minucie Pogoń mogła wyjść na prowadzenie. Po dośrodkowaniu w pole karne z woleja uderzał Rafał Murawski i gdyby nie interwencja Huberta Wołąkiewicza, to piłka pewnie wylądowałaby w siatce.

W ósmej minucie niespodziewanie to Cracovia wyszła na prowadzenie. Milan Dimun zagrał piłkę na prawą stronę pola karnego do Mateusza Szczepaniaka. Krycie pomocnika gości odpuścił Ricardo Nunes, a Szczepaniak wykorzystał to, przyjął sobie piłkę i z ostrego kąta umieścił ją w siatce. Zdecydowanie nie popisał się przy tej akcji Dawid Kudła, który tego typu piłkę powinien odbić. Tak się jednak nie stało i podopieczni Jacka Zielińskiego cieszyli się z prowadzenia.

Pod koniec pierwszego kwadransa gry dobrą okazję na wyrównanie miał Spas Delew. Bułgarski skrzydłowy zszedł z lewej strony boiska do środka pola, oddał strzał z piętnastu metrów, lecz piłka przeleciała nad poprzeczką. W kolejnych minutach sytuacji podbramkowych mieliśmy jak na lekarstwo. Pogoń miała lekką przewagę, ale niewiele z tego wynikało. Zamiast o ładnych akcjach i strzałach można co najwyżej mówić o tym, że oba zespoły mogły kończyć pierwszą część spotkania w dziesiątkę.

Po stronie gości na dwie żółte kartki solidnie zapracował Milan Dimun, którego oszczędził Krzysztof Jakubik. Pod koniec pierwszej części gry na dwa upomnienia zapracował też Sebastian Rudol, lecz i w tym wypadku arbiter był pobłażliwy. Obu tych piłkarzy w drugiej połowie na boisku już nie zobaczyliśmy. Jeszcze wcześniej, w pierwszej połowie, boisko opuścił Kami Drygas, który doznał kontuzji i został zastąpiony przez Adama Frączczaka.

W drugiej połowie Pogoń starała się atakować, ale z tych ataków wynikało bardzo niewiele. Sandomierski w zasadzie nie miał nic do roboty, a im bardziej zbliżał się koniec meczu, tym bardziej gospodarze narażeni byli na kontry Cracovii. W 77. minucie gola mógł zdobyć Szczepaniak. Znów strzelał z ostrego kąta, znów Kudła interweniował po prostu fatalnie. Tym razem miał szczęście, bo piłka odbiła się od słupka. Bramkarz Pogoni zrehabilitował się przy dobitce Sebastiana Stebleckiego, przy której zachował się już dużo lepiej.

Kolejną okazję na podwyższenie wyniku podopieczni Jacka Zielińskiego mieli cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry. Nunes stracił piłkę na prawej stronie boiska na rzecz Szczepaniaka, ten podał do Vestelnickiego, który w doskonałej sytuacji trafił w słupek. A o tym, że niewykorzystane sytuacje się mszczą, goście przekonali się już dwie minuty później, kiedy Pogoń przeprowadziła akcję na wagę remisu.

Piotr Polczak wybijał piłkę z pola karnego i w zasadzie podał ją do Dawida Korta. Pomocnik gospodarzy zdecydował się na uderzenie z powietrza i piłka wylądowała w okienku bramki Sandomierskiego. To już drugie piękne trafienie pomocnika „Portowców” w tym sezonie – wcześniej bramkę podobnej urody Kort zdobył w domowym meczu z Koroną Kielce w drugiej kolejce. W tamtym meczu było 1:1, podobnie jak w dzisiejszym spotkaniu z Cracovią. Biorąc jednak pod uwagę przebieg gry, z tego punktu gospodarze są z pewnością zadowoleni dużo bardziej.

Memy po losowaniu Ligi Mistrzów: Pazdan zapoluje na Ronaldo [GALERIA]

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!


Polecamy