Cracovia i Jagiellonia sprawdziły swój potencjał [KOMENTARZ]
Mecz zespołów z Krakowa i Białegostoku był emocjonujący i zakończył się remisem 2:2. Trenerzy postawili wczoraj w dużej mierze na rezerwowych, niestety ciężko ocenić ich przydatność do gry w następnym sezonie. Mecz stał na dramatycznie niskim poziomie i nie był rzetelnym sprawdzianem.
fot. Ryszard Kotowski
W zespole Cracovii na wyróżnienie zasługują Bartłomiej Dudzic, Sebastian Steblecki, Paweł Jaroszyński i Tomislav Mikulić. Należą im się brawa, że nie wtopili się w beznadziejność tego spotkania. Niestety w przyszłym sezonie tak słaby mecz może się nie powtórzyć i wspomniani piłkarze będą mieć poprzeczkę zawieszoną zdecydowanie wyżej. Ich przydatność do drużyny w kolejnych miesiącach należy ocenić przez pryzmat wcześniejszych dokonań, a nie wczorajszego „sparingu”.
Wspomniana czwórka nie gwarantuje walki o czołowe lokaty w Ekstraklasie, ale jeżeli sztab Cracovii nie pozyska nowych zawodników, powinni oni zostać z drużyną. Jeśli zespół z Krakowa bardzo się wzmocni, wtedy szatnię można będzie „przewietrzyć”. Pasy od dłuższego czasu mają problemy w defensywie, więc warto Jaroszyńskiego i Mikulicia zatrzymać. Łatwiej będzie zgrać tę formację, gdy będzie w niej więcej sprawdzonych ogniw. Z Dudzica i Stebleckiego łatwiej byłoby zrezygnować, gdyż akurat druga linia to mocna strona Cracovii.
Podobna sytuacja jest w Jagiellonii. Na słowa uznania zasłużyli wczoraj Krzysztof Baran, Jan Pawłowski i Emil Gajko. Michał Probierz nie ma prawa jednak wyciągać z ich postawy żadnych długofalowych wniosków. Z tak słabą drużyną jak wczoraj mogą się w kolejnym sezonie nie spotkać.
Ciężko zrozumieć wczorajszą postawę kilku piłkarzy. Przecież mógł to być dla nich ostatni mecz w Ekstraklasie podczas przygody z piłką. Może właśnie Dudzic, Steblecki czy Baran mieli największą tego świadomość, dlatego byli najlepszymi aktorami wczorajszego „dramatu”. Wracając do samej gry, widać było w zespole z Krakowa brak napastników. Sytuacji było mnóstwo, niestety celowniki były słabo nastawione. Dawid Nowak i Deniss Rakels wirtuozami nie są, ale wczoraj szansa na wpisanie się protokołu była wyjątkowo łatwa.
Postawa Jagiellonii też jest częściowo usprawiedliwiona. Wystąpiła ona w jeszcze bardziej okrojonym składzie. Zabrakło Daniego Quintany, Martina Barana, Mateusza Piątkowskiego, Jonatana Strausa, Niki Dzalamidze, Michała Pazdana, Ugo Ukaha, Dawida Plizgi, Seweryna Michalskiego i Bekima Balaja. Wczorajszy mecz potwierdził, że w wielu klubach Ekstraklasy ilość nie idzie w parze z jakością. Rezerwowi generalnie zawiedli, a dobre występy kilku z nich i tak muszą być potwierdzone w przyszłości.