Copa del Rey. Cornella napędziła strachu Realowi
Real Madryt wygrał w meczu 1/8 Copa del Rey z zespołem Cornelli 4:1. Jednak kibicom madrytczyków w pewnym momencie serce mocno zadrżało. W pierwszej połowie, przy prowadzeniu 1:0, obrońcy Realu zupełnie zapomnieli, że nie są na treningu i pozwolili sobie strzelić bramkę wyrównującą.
Niektórzy eksperci już przed pierwszym gwizdkiem sędziego sądzili, że ten mecz nie może zakończyć się innym wynikiem niż zwycięstwo Realu. W końcu gdyby było inaczej, to można byłoby to porównać do zwycięstwa okaleczonego Juranda ze Spychowa po tym jak został okaleczony przez nad braćmi Kliczko. Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. W 10. minucie z rzutu rożnego piłkę w pole karne dośrodkował James Rodriguez, a Raphael Varane strzałem głową wyprowadził "Krolewskich" na prowadzenie. Jednak kilka minut później ten sam Varane zaspał w polu karnym wraz z całą linią defensywną madrytczyków a Oscar Munoz silnym strzałem doprowadził do wyrównania. Może więc z okaleczonym Jurandem trzeba się liczyć? Może nie będzie on zagrożeniem dla braci Kliczko, ale dla Andrzeja Gołoty...
Stracona bramka podziałała motywująco na piłkarzy Realu i jeszcze w pierwszej połowie wszystko wróciło do normy. W roli głównej znów wystąpili ci sami zawodnicy: James Rodriguez dośrodkowywał z rzutu rożnego, a Raphael Varane strzałem głową skierował piłkę do siatki. Teraz miało być już z górki.
W drugiej połowie kibice nie musieli czekać zbyt długo na kolejne bramki. Już w 53. minucie po ogromnym zamieszaniu piłkę przejął Hernandez, który z łatwością przedarł się w pole karne i mocnym strzałem nie dał szans Jose Segovii na udaną interwencję.
Real przeważał i mógł wygrać to spotkanie znacznie wyżej. Zdarzało się także, że swoje okazje mieli gospodarze. W 68. minucie piłkarze Cornelii wykonywali rzut wolny tuż spoza pola karnego, ale po jego wykonaniu można było wywnioskować, że trener Jordi Roger nie kładzie zbyt dużego nacisku na stałe fragmenty gry. Co na to Real? Po kolejnej akcji było już 4:1. Tym razem bohaterem okazał się Marcelo, który dobił piłkę odbitą przez bramkarza po mocnym strzale Isco.
Mając trzy bramki przewagi trener Carlo Ancelotti zdecydował się wprowadzić dwóch debiutantów. Na murawie pojawili się 20-letni pomocnik Alvaro Medran oraz jego rówieśnik występujący w ataku - Raul de Tomas. Żaden wykorzystał jednak 15 minut, jakie dał im włoski szkoleniowiec. Widać zbyt mocno udzieliła im się atmosfera pikniku, bowiem właśnie w takiej rozgrywano to spotkanie.