Co zrobił Frank Adu Kwame? Czyli, skąd się wziął drugi rzut karny dla GieKSy
W 72. minucie piątkowego spotkania przy Bukowej, miał miejsce kluczowy moment tego pojedynku. Sędzia Mariusz Złotek ze Stalowej Woli niespodziewanie podyktował jedenastkę dla gospodarzy i wyrzucił z boiska gracza Podbeskidzia Bielsko-Biała.
fot. Arkadiusz Gola/Dziennik Zachodni
Puchar Polski. Złoty gol Pitrego w dogrywce, GKS wyeliminował Podbeskidzie (OCENY, ZDJĘCIA)
Zarówno na trybunach, jak i miejscach dla dziennikarzy, nikt nie wiedział, co się stało, bowiem Górale wchodzili z kontrą, gdy arbiter zdecydował się użyć gwizdka. Prowadzący to spotkanie Mariusz Złotek podbiegł na konsultację z sędzią liniowym, po czym ukarał Franka Adu Kwame czerwoną kartką i niespodziewanie wskazał po raz drugi na "wapno". Przypomnijmy, że jeszcze w pierwszej połowie karnego dla katowiczan nie wykorzystał Janusz Gancarczyk.
Arbiter wrócił do poprzedniej akcji, gdy korner egzekwowali piłkarze GKS-u. Po chwili w polu karnym zostali jedynie bramkarz Ladislav Rybansky, wspomniany Kwame i Sławomir Duda. O całym zdarzeniu opowiedział główny poszkodowany. - Walczyliśmy o piłkę wcześniej w akcji, a podczas powrotu do defensywy Frank odwrócił się, uderzył mnie z całej siły z łokcia. Dostałem w oko, nie wiem czemu to zrobił. Chyba nie wytrzymał ciśnienia. Rzut karny był ewidentny. Cieszę się, że też mogłem do niego podejść - mówi Duda. Efekt starcia z Ghańczykiem - przecięta skóra pod lewym okiem - był aż nadto widoczny.
Kluczowej sytuacji nie widział trener Podbeskidzia, Czesław Michniewicz. Przyznał, że wtedy zaczęły się problemy bielszczan. - Trudno mi powiedzieć, czy był faul Kwame. Wszystko działo się bardzo szybko. Po rzucie rożnym wychodziliśmy z akcją, po której mogliśmy strzelić bramkę. Patrzyłem w drugą stronę. Później widziałem, że ktoś leży, widziałem reakcję sędziego, że macha chorągiewką. Już wtedy wiedziałem, że jeśli jest tak uparty i macha tą chorągiewką, to do czegoś doszło w polu karnym i wtedy musi być jedenastka. Takie są reguły. Jeśli rzeczywiście Kwame zachował się brutalnie, to na pewno kara go nie ominie.
Szkoleniowiec Górali miał sporo zastrzeżeń do pracy arbitra, a w efekcie jednej z ostrych reakcji, został odesłany na trybuny. - Z reguły w pucharach jest tak, że karne są po dogrywce. Dzisiaj troszkę wcześniej sędzia zarządził rzuty karne. Zabrakło mu konsekwencji, bo powinien podyktować dla nas jedenastkę po faulu na Damianie Chmielu - stwierdził Michniewicz, po czym dodał: - Dogrywki już nie oglądałem, to kosztuje sporo nerwów. Czasem trzeba zareagować, nie można udawać, że nic się nie stało. Naszym najgroźniejszym konkurentem był sędzia Złotek.
Z Katowic - Piotr Szymański / Ekstraklasa.net