Co za mecz w Porto Alegre! Holandia pokonała Australię po wymianie ciosów
Holandia jedną nogą jest już w 1/8 finału MŚ. Oranje po zaciętym i niezwykle emocjonującym meczu pokonali Australię 3:2. Kangury po dwóch porażkach mogą się już dzisiaj pożegnać z mundialem.
Wszyscy spodziewali się, że Holandia potwierdzi, że jest jednym z głównych kandydatów do sięgnięcia po tytuł mistrza świata i łatwo poradzi sobie z Australią. Jednak pierwszy kwadrans należał do "Socceroos". Podopieczni trenera Postecoglou częściej gościli pod bramką rywala, ale nic z tego nie wynikało. Australijczycy wyglądali lepiej, ale wystarczyła chwila nieuwagi, która przytrafiła się w 19. minucie, żeby Holendrzy wyszli na prowadzenie. Arjen Robben odebrał piłkę w okolicy połowy boiska, po czym popędził z nią na bramkę Ryana i silnym strzałem w długi róg nie dał mu szans na udaną interwencje.
Radość "Pomarańczowych" nie trwała zbyt długo. Wystarczyło niewiele ponad 60 sekund, żeby Australijczycy doprowadzili do wyrównania. Mc Gowan dośrodkował piłkę w pole karne z głębi pola, a Tim Cahill nie zastanawiając się długo potężnie uderzył lewą nogą. Futbolówka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do siatki. Ten gol zasługuje na miano jednego z najpiękniejszych na Mundialu w Brazylii.
− Kto Van Bastenem wojuje, ten od Cahilla ginie − pisał na Twitterze Leszek Bartnicki, przytaczając w ten sposób bramkę Marco van Bastena z finału Mistrzostw Europy w 1988 roku, która przypominała trafienie Tima Cahilla.
W dalszej części meczu Australia wciąż wyglądała lepiej. Szanse na zdobycie gola miał Mark Bresciano, ale jego strzał pofrunął tuż nad bramką. Kilka chwil później niebezpiecznie strzelał Spiranović, któremu również zabrakło precyzji. "Socceroos" mogli być zadowoleni ze swojej postawy w pierwszej połowie, ale też za dobrą grę musieli zapłacić wysoką cenę. Tim Cahill obejrzał żółtą kartkę, co oznacza, że nie zobaczymy go w meczu z Hiszpanią. Z kolei Holendrzy stracili Martinsa Indi, który tuż przed końcem pierwszej odsłony spotkania musiał opuścić boisko z powodu kontuzji.
Ledwie rozpoczęła się druga połowa, a wskaźnik poziomu emocji wystrzelił w górę. Tuż po rozpoczęciu gry piłka wylądowała w holenderskiej siatce za sprawą Mathew Leckiego, ale sędzia jej nie uznał, dopatrując się przewinienia skrzydłowego reprezentacji Australii. Chwilę później Daryl Janmaat zagrał ręką we własnym polu karnym i sędzia wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Mile Jedinak i po jego silnym strzale "Socceroos" wyszli na prowadzenie. Był to siódmy rzut karny na tegorocznym mundialu, a wszystkie były jak do tej pory wykonane skutecznie.
Tak jak w pierwszej połowie krótko cieszyli się Holendrzy, tak teraz radość Australii trwała tylko chwilę. Wprowadzony na boisko w miejsce Martinsa Indi Memphis Depay popisał się świetnym prostopadłym podaniem do Robina van Persiego, a ten strzałem pod poprzeczkę doprowadził do wyrównania.
Kluczowa dla losów spotkania okazała się 68. minuta. Najpierw stuprocentową sytuację mieli Australijczycy. "Pomarańczowi" stracili piłkę pod własnym polu karnym, ta padła łupem Cahilla, który podał do Tommy'ego Oara. Ten miał doskonałą sytuację do strzału, ale ostatecznie zdecydował się podanie do Leckiego, który był zmuszony oddać strzał... klatką piersiową. Cillesen miał spore problemy, ale ostatecznie uratował swój zespół przed utratą bramki. Potem Holendrzy wyprowadzili kapitalną kontrę, którą skutecznym strzałem zza pola karnego wykończył Depay.
Po stracie trzeciej bramki Ante Postecoglou zdecydował się zdjąć z boiska Toma Cahilla. Od tego momentu Australia nie była już taka sama jak wcześniej. Holendrzy z łatwością przejęli kontrolę nad meczem i co pewien czas stwarzali sobie okazje strzeleckie. Brakowało im przede wszystkim skuteczności, co nie może dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że zawodnicy obu drużyn bili rekordy przebiegniętych kilometrów.
− Jak widzę, ile oni biegają to aż się martwię, że liczniki kilometrów FIFA wysiądą i nam nie pokażą tego szaleństwa − pisał na Twitterze Michał Zachodny.
Wynik 3:2 dawał nadzieje na wielkie emocje w końcówce, ale Australijczycy byli już chyba zbyt zmęczeni, żeby zrobić Holendrom krzywdę. Najczęstszym sposobem na przedostanie się pod pole karne były długie piłki, ale po zejściu Cahilla ich efektywność dramatycznie spadła. Nie pomogło też wprowadzenie nadziei australijskiej piłki, Adama Taggarta, który był zupełnie niewidoczny. Bliżej zdobycia gola byli "Pomarańczowi", którzy mogli podwyższyć wynik po strzałach Lensa czy van Persiego. Ostatecznie wynik nie uległ zmianie, co oznacza, że Australia niemal na pewno pożegna się z Mundialem. Szkoda, bo zarówno w meczu z Chile jak i w starciu z Holandią pokazali dużo ambicji i w obu przypadkach byli bliscy sprawienia psikusa. − To jednak nie kangury, to psy dingo... Holendrzy myśleli ze wyprowadza je na spacer, a muszą walczyć o życie − pisał na Twitterze Jarosław Kołakowski.
Mecz "Socceroos" z ekipą "Oranje" śmiało można nazwać najlepszym meczem na Mundialu, ale ile już tych najlepszych meczów oglądaliśmy w Brazylii... A może by tak wydłużyć Mistrzostwa Świata? Choć przy takiej dawce emocji tego typu zabieg mógłby być niebezpieczny dla zdrowia.