Co za mecz w Anglii! Manchester City zmiażdzył lidera. Szczęsny puścił sześć goli
9 goli w hicie ligi angielskiej mówi same za siebie - to był mecz, który jeszcze długo będzie na ustach kibiców. Manchester City wraca do gry o mistrzostwo Anglii! Lider, Arsenal Londyn walczył na Etihad Stadium dzielnie, ale ekipa Manuela Pellegriniego jest teraz w niesamowitym gazie.
Zobacz więcej zdjęć z meczu Manchester City - Arsenal!
Gospodarze rozpoczęli to spotkanie z dużym animuszem, od pierwszych sekund atakując bramkę rywala. Arsenal w swoich poczynaniach prezentował się dość nerwowo, a dominacja "Obywateli" była absolutna. Dość powiedzieć, że przez pierwsze kilka minut podopieczni Arsene'a Wengera nawet nie byli w stanie wyjść z piłką z własnej połowy.
Tymczasem, dość niespodziewanie, to goście jako pierwsi stworzyli sobie bardzo dobrą okazję. W 12. minucie świetnie z prawej strony dośrodkowywał Walcott i w doskonałej sytuacji znalazł się Wilshere, który jednak fatalnie skiksował po strzale z woleja. Tego samego błędu nie popełnił Aguero kilkadziesiąt sekund później, kiedy to wpisał się na listę strzelców. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego futbolówkę strącił Demichelis, a niepilnowany Argentyńczyk przepięknym uderzeniem otworzył wynik spotkania. Duży błąd w tej sytuacji popełnił Koscielny, który kompletnie "zaspał".
Gospodarze nie ustawali w atakach i w 21. minucie mieli kolejną, dobrą okazję. Fantastycznie zachował się Kompany, który najpierw przytomnie przejął piłkę w środku pola, później ograł rywala, a na koniec precyzyjnie podał do Negredo, który nieznacznie się pomylił. Wydawało się, że kolejne gole dla "Obywateli" są jedynie kwestią czasu, ale to londyńczycy doprowadzili do wyrównania. W 31. minucie karygodny błąd Toure wykorzystał Ramsey, który odegrał do Oezila na prawą stronę, a Niemiec wyłożył piłkę przed pole karne do Walcotta, który z małą pomocą Demichelisa wpisał się na listę strzelców. City mogło bardzo szybko odpowiedzieć, ale doskonałej sytuacji po podaniu Silvy nie wykorzystał Negredo, który w sytuacji sam na sam strzelił obok bramki.
Hiszpan zrehabilitował się jednak w 39. minucie. Wraz z nim tej sztuki dokonał Toure, który wybornie dostrzegł Zabaletę na prawej stronie, ten dograł futbolówkę do Negredo, a byłemu napastnikowi Sewilli nie pozostało nic innego, jak dać swojej drużynie prowadzenie. Kilka minut później arbiter zakończył pierwszą, kapitalną (!), część spotkania.
Jeśli pierwszą połowę City rozpoczęło z przytupem, to po przerwie gospodarze jeszcze bardziej podkręcili tempo i podwyższyli prowadzenie. Duża w tym zasługa samych rywali, ponieważ jeden z piłkarzy gości podał piłkę na 25 metr, gdzie przejął ją Fernandinho, przebiegł kilka metrów i pięknym, technicznym uderzeniem zmieścił futbolówkę tuż przy słupku, obok bezradnie interweniującego Szczęsnego.
Londyńczycy nie zwiesili jednak głów i dążyli do zdobycia kontaktowego gola. Swoje okazje miał zwłaszcza Giroud, który najpierw fatalnie skiksował w polu karnym, a później nie wykorzystał wybornej sytuacji po precyzyjnym dośrodkowaniu Sagny z prawej strony. Po przerwie oglądaliśmy zupełnie inny Arsenal, który dominował i był drużyną lepszą, natomiast gospodarze nie mogli znaleźć odpowiedzi na rozkręcających się "Kanonierów". W 58. minucie goście powinni otrzymać rzut karny, kiedy to niefortunnie interweniował Zabaleta i zagrał piłkę ręką, ale arbiter nie zauważył tego. Chwilę później podopieczni Wengera dopięli swego. Cudowną podcinką popisał się Ramsey, który dograł do Walcotta, a ten genialnym uderzeniem w "okienko" zdobył swoją drugą bramkę.
Odpowiedź gospodarzy była natychmiastowa, a na listę strzelców wpisał się Silva, który wykorzystał płaskie podanie Navasa z prawej strony. Ten gol wyraźnie podciął skrzydła gościom, którzy wraz z upływem czasu zdawali się gasnąć w oczach. W odpowiedzi rosła przewaga City, które stwarzało sobie kolejne okazje i zamknęło przeciwnika na własnej połowie. W 77. minucie swojej szansy z dystansu szukał Toure, ale nieznacznie się pomylił. W ślad za nim chwilę później poszedł Fernandinho, który potężnie huknął z 25 metrów, ale Szczęsny udanie interweniował. Brazylijczyk raz jeszcze przypomniał o sobie w 88. minucie, kiedy to wykorzystał dogranie Nasriego i przerzucił piłkę na golkiperem Arsenalu, a ta wylądowała w bramce.
Losy spotkania były w tym momencie rozstrzygnięte, choć w samej końcówce londyńczycy zdobyli jeszcze gola. Konkretnie uczynił to Mertesacker, który wykorzystał dośrodkowanie Sagny. Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy, którzy przypieczętowali zwycięstwo szóstą bramką, którą z rzutu karnego zdobył Toure. Ostatecznie Manchester City pokonał Arsenal Londyn 6:3 po meczu, który bez wątpienia przejdzie do historii ligi angielskiej. Kto nie widział, niech żałuje...