Co wiemy o Zagłębiu Lubin po trzech pierwszych kolejkach sezonu?
Przed sezonem piłkarzy Zagłębia Lubin stawiano w roli kandydata do roli "czarnego konia" rozgrywek. Podstawą do takich tez była znakomita runda wiosenna i całkiem niezłe transfery, które uzupełniły i tak dobrze funkcjonujący kolektyw trenera Pavla Hapala. Na co tak naprawdę stać "Miedziowych"?
fot. Marcin Rzepka (ekstraklasa.net)
Porażka, zwycięstwo i remis - tak Zagłębie zaczęło nowy sezon. Każdy z dotychczasowych meczów miał swoją historię, w każdym też Miedziowym przytrafiały się mniejsze lub większe błędy. Były też momenty dobre, ale przed Hapalem i jego podopiecznymi jeszcze dużo pracy.
Sezon na dobre się jeszcze nie rozpoczął, a na głowy "Miedziowych" wylano wiadro zimnej wody po porażce 0:4. Dość nieoczekiwanie największe pretensje można było wtedy mieć do formacji obronnej, która przecież wcześniej stanowiła monolit nie do przejścia. Na domiar złego kontuzji nabawili się najpierw Csaba Horvath, a tydzień później Adam Banaś. Nie dziwi więc, że kibice z drżącym sercem oczekiwali boju z Jagiellonią Białystok. Na szczęście po czerwonej kartce dla Luki Gusicia eksperymentalny blok defenswny nie został poddany wielkiemu testowi.
Nie ma się jednak co oszukiwać - im szybciej do składu wróci Adam Banaś, tym lepiej dla całej drużyny. Bo choć kapitan nie wypadł najlepiej w Szczecinie, to jest to piłkarz, który potrafi scalić cały blok, a jak trzeba, to skutecznie pokrzyczeć na kolegów z zespołu.
Idźmy dalej. Druga linia. To, że polskie drużyny nie potrafią rozgrywać ataków pozycyjnych, wiemy doskonale. Ale nawet Zagłębie powinno sobie z tym radzić, kiedy za przeciwnika ma Piasta Gliwice. Niestety, w starciu z beniaminkiem szło jak krew z nosa. Sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo i możemy chyba zaryzykować stwierdzenie, że nie byłoby zwycięstwa, gdyby nie indywidualne umiejętności Szymona Pawłowskiego. To on właśnie wypracował oba gole.
Podobnych przebłysków nieprzeciętności oczekujemy też od Roberta Jeża. Na razie jednak Słowak nie prezentuje tego, czym raczył kibiców Górnika Zabrze na początku swojej przygody z polską ekstraklasą.
No i jeszcze jeden grzech główny Zagłębia. Skuteczność. To, w jaki sposób Miedziowi marnowali kolejne sytuacje, wołało o pomstę do nieba. Pawłowski, Jeż, Darvydas Sernas - każdy z nich mógł w pojedynkę rozstrzygnąć losy meczu na korzyść swojego zespołu. A tak mogą sobie pluć w brodę, bo zamiast trzech dostali jeden punkt.
Początek sezonu w wykonaniu Zagłębia daleki był więc od ideału, ale doskonale wiemy, że ta drużyna ma potencjał, by już niedługo dołączyć do ligowej czołówki. Trener Hapal zgodnie z zasadą z poprzedniego sezonu słabszych graczy odstawia na ławkę rezerwowych. Dla przykładu w Białymstoku szansę dostali Elton Lira i David Abwo. Po dwóch tygodniach spokojnej pracy i przerwie na kadrę będzie wiedział więcej w temacie tego, na kogo ma stawiać. I my też, po dwóch, trzech kolejnych meczach będziemy wiedzieć, na co tak naprawdę stać Zagłębie.