Co wiemy o kilku trenerach Premier League? [KOMENTARZ]
Pierwsze koty za płoty. Po pierwszej kolejce nowego sezonu ligi angielskiej przyjrzeliśmy się sytuacji kilku trenerów z Premier League. Powrót Mourinho, coraz większa presja na Wengerze, nowy "sternik" ManU - jak potoczą się ich dalsze losy?
Liverpool FC - Brendan Rodgers
"The Reds" pod jego wodzą wygrali swój pierwszy mecz w lidze. Co ciekawe pierwszy na Anfield od 2008 roku! Przeciwnik nie był wszak wymagający, bo to w końcu „tylko” Stoke City - czyli 13-ty zespół poprzedniego sezonu. Jednak wynik poszedł w świat, a punkty zostały na Anfield. Liverpool zagrał ładnie/poprawnie/wystarczająco, a Rodgers nie bał się wprowdzić na boisko nowych graczy jak bramkarza, czyli Mignoleta, który został zresztą MVP spotkania. Nie zabierając nic oczywiście Strurridgowi. W 30. minucie wpisał się on na listę strzelców i zapewnił trzy punkty. Zresztą zawodnik został pozyskany właśnie przez Rodgersa z Boltonu, gdzie grał wypożyczony z Chelsea. W zespole widać było zgranie i wolę walki. Może wynik 1:0 nie powala, jednak gra wskazuje, że z czasem gole mogą przyjść same.
Liverpool udanie zainaugurował sezon Premier League, wymarzony debiut Mignoleta
Arsenal London – Arsene Wenger
Ciężko cokolwiek pozytywnego napisać. Jedynym usprawiedliwieniem może być to że Wenger ma dość wąski skład, co jest spowodowane licznymi kontuzjami. Nie było do tej pory jakichś poważnych transferów. Ale przecież nawet takim składem, a nie jest on jakiś „marny” można wygrać z Aston Villa. Do tego na swoim stadionie przy dopingu 60 tysięcy kibiców! Początek był świetny. Jednak potem coś się posypało. Oczywiście sędzia też dołożył swoje. Jednak goście biegali po polu karnym Arsenalu jak po ogródkach działkowych w Birmingham! W poprzednim sezonie Kanonierzy zdobyli 32 punkty więcej! Przecież drużyna Wengera powinna zamieść zawodników Lamberta pod dywan i odesłać Fedex-em na Villa Park przy Trinity Road. Było jednak odwrotnie. Waleczni zawodnicy Z Birmigham pozamiatali północny Londyn. 3:1 i Wenger ma teraz o czym myśleć....
- Arsenal zaczął od porażki. Kibice przeciwko Wengerowi
- Aston Villa rozbiła Arsenal. Słaby mecz Szczęsnego
Manchester United - David Moyes
Bardzo udany debiut w Premier League. Pierwszy mecz i pierwsza wygrana. W normalnym dla tego klubu stylu. Przyjechali kopacze ze Swansea, dostali w czapkę i odjechali do domu ze smutnymi minami. Nieco mniej smutny mógł być Wlifried Bony – strzelec honorowej bramki dla gości. Chociaż swój pierwszy mecz jako trener (Asia Tour 2013) Moyes przegrał, to ten ważniejszy, czyli inaugurację ligi na Old Trafford, zakończył zwycięstwem. Nie bał się posadzić na ławce Rooneya, ale też nie miał problemu, żeby w 62. minucie ściągnąć Giggsa, a dać pograć właśnie jemu. Moyes na chwilę obecna gra prawie tym samym składem i mentalnością jaką kończył swoją trenerkę Sir Alex Ferguson. Trener Czerwonych Diabłów będzie szedł utartą przez Fergusona ścieżką, będzie szedł na mistrza.
Liga angielska. Pewne zwycięstwo Manchesteru United w Swansea (ZDJĘCIA)
Tottenham Hotspur - André Villas-Boas
Każdej drużynie ciężko się gra na boisku Crystal Palace. André Villas-Boas również przyjechał pełen obaw. Wystawił najsilniejszy skład jaki akurat był pod ręką i widać było, że pomimo, że Tottenham przeważał w każdym elemencie gry, brakowało tego czegoś. Raczej tego kogoś, czyli Garetha Bale, który nie zagra co najmniej dwa tygodnie z powodu odnawiającej się kontuzji stopy. Na gola trzeba było czekać aż do 43. minuty, kiedy to Soldado zdobył bramkę z karnego. Nawet nie z akcji z czego znany był Tottenham w poprzednim sezonie. Bale robi różnicę i bez niego Villas-Boas będzie miał problemy wygrywać mecze z lepszymi przeciwnikami niż Palace. Musi sobie zdać sprawę, że cała drużna nie może opierać się na jednym zawodniku, który może odnieść kontuzję (jak teraz) lub po prostu odejść z klubu. Gareth Bale ma akurat gdzie. Co pocznie wtedy André Villas-Boas? Już teraz musi wziąć się do roboty.
Udana inauguracja Tottenhamu. Soldado zapewnił zwycięstwo!
Chelsea FC – „The Special One”
Na ten mecz czekał każdy kibic The Blues, chyba nawet każdy zainteresowany piłką nożną. Oto on, przez jednych kochany, przez innych nienawidzony. Klubowo – zdobywca wszystkiego co można było zdobyć. José Mário dos Santos Félix Mourinho wraca na stare śmieci. Wraca i na początek dostaje do rozjechania beniaminka – Hull City. Większość zawodników jakich ma w składzie pamięta go jeszcze z „ostaniego razu”. Wiedzą co mają grać i czego wymaga Mourinho. Od początku meczu widać było, że José wrócił. Chelsea jak natchniona nękała Hull City. Posiadanie piłki było ogromne. W jednym momencie 80% - Chelsea, 20% Hull. Średnio co sześć minut gospodarze oddawali strzał na bramkę Hull. Czyli jak za starych dobrych czasów. Oscar otworzył wynik. Nie zawiódł go też Lampard. Chociaż nie zamienił karnego na bramkę to zdobył gola jeszcze piękniejszego. Po tym meczu wiemy jedno. Mourinho będzie wyrywał zwycięstwo każdej drużynie. Ma do tego zespół i ma do tego wiedzę, a co najważniejsze 40 tysięcy kibiców na Stamford Bridge.
Udany powrót Mourinho na Stamford Bridge. Chelsea pokonało Hull City na inaugurację sezonu