Co musi zrobić Brendan Rodgers, aby uratować swoją posadę w Liverpoolu?
Rosnąca presja wyniku, z którą w ostatnim czasie musi zmierzyć się trener Liverpoolu, Brendan Rodgers sprawia, że niedoświadczony opiekun ekipy z czerwonej części Merseyside totalnie zagubił się w gąszczu coraz większej krytyki, z której nie potrafi się zupełnie otrząsnąć. Powoduje to, iż "The Reds" nie mogą złapać rytmu, który prezentowali podczas ostatniej kampanii ligowej. Co musi więc zrobić 41-latek, aby wszystko wróciło do normy i znów podążało ruchem jednostajnym w kierunku pierwszej czwórki?
fot. liverpoolfc.com
Jeżeli Brendan Rodgers nadal chce pracować w Liverpoolu i w dalszym ciągu chce wprowadzać według własnego planu drużynę na kolejne bardziej zaawansowane poziomy, musi przede wszystkim usiąść i zastanowić się nad tym co w tym momencie blokuje zespół i zastosować alternatywne rozwiązania (niekoniecznie długofalowe), które pozwolą "The Reds" obudzić się z niebywałego wręcz marazmu.
Nie może on już dłużej ignorować podstawowych problemów, które są widoczne gołym okiem, i mydlić oczu kibicom za pomocą dobrze dobranych słów na pomeczowych, czy też przedmeczowych konferencjach prasowych. Musi zdać on sobie sprawę, iż takim postępowaniem szkodzi przede wszystkim sobie, a nie fanom, bowiem jeżeli gra w ciągu kilku następnych tygodni nie poprawi się, to właściciel klubu coraz poważniej będzie się zastanawiał nad tym, czy aby na pewno warto dalej brnąć w coś, co nie przynosi żadnych efektów i nie rokuje najlepiej na przyszłość.
Co więc w pierwszej kolejności musi zrobić Brendan Rodgers, aby nie tylko uratować swoją posadę, ale również pomóc Liverpoolowi w ocaleniu sezonu, tak aby z "chłodną głową" i Ligą Mistrzów rozpocząć kolejne rozgrywki?
1. Przywrócić do łask "synów marnotrawnych"
Wydaje się, iż największym problemem byłego opiekuna Swansea City jest zbyt pochopne weryfikowanie przydatności "niewygodnych" zawodników. W przypadku zespołu z miasta Beatlesów tyczy się to zwłaszcza Mamadou Sakho i Fabio Boriniego, którzy wciąż mimo sporych problemów z obroną i atakiem są systematyczne pomijani przy ustalaniu wyjściowej jedenastki. Takie postępowanie Irlandczyka trzeba po prostu nazwać zwykłą bezmyślnością albo chwilowym zatraceniem, w którym do resztek została utracona myśl przewodnia trenera, a więc dobro klubu ważniejsze od podrzędnych jednostek.
Nie trzeba się cofać daleko w przeszłość, aby odnaleźć przykład, który najtrafniej nakreśli skalę problemu, bowiem wystarczy sięgnąć pamięcią i przypomnieć sobie wtorkowy mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów, w którym "The Reds" zmierzyli się ze szwajcarskim FC Basel. Do najważniejszej rywalizacji ostatnich tygodni, którą trzeba było wygrać, aby awansować do kolejnej rundy najbardziej elitarnych europejskich rozgrywek piłkarskich, Brendan Rodgers przystąpił z zaledwie jednym napastnikiem - 32-letnim Lambertem, który po tragicznej pierwszej połowie został zastąpiony przez Lazara Markovica. W konsekwencji decyzji szkoleniowca liverpoolczycy ostatnie i kluczowe 45 minut w Champions League rozgrywali bez nominalnego środkowego snajpera (przegrywali 0:1), a wszystko dlatego, że Irlandczyk z Północy postawił sobie "za punkt honoru", że będzie notorycznie pomijał Fabio Boriniego...
2.Rozsądniej korzystać z głębi zespołu
Gra na czterech frontach (Premier League, Puchar Anglii, Puchar Ligi oraz Liga Europy) wiąże się bezapelacyjnie z grą co 2-3 dni, tak więc Brendan Rodgers musi zdać sobie sprawę, iż nie wszyscy zawodnicy z wyjściowego, żelaznego składu są w stanie rywalizować w tak zabójczym tempie. Najlepszymi przykładami są 20-letni Raheem Sterling, w którego nogach było ostatnio widać nadmiar meczów, czy też 34-letni Steven Gerrard, który praktycznie wszystkie spotkania w bieżącym sezonie rozegrał w pełnym wymiarze czasowym. Naturalnie, takie decyzje byłyby uzasadnione, gdyby nie można było zastosować żadnych opcji alternatywnych. Takowe jednak w Liverpoolu istnieją, a są nimi m.in reprezentant niemieckich młodzieżówek, Emre Can, który już nie jednokrotnie udowadniał, iż jest zawodnikiem, który może sprostać każdemu wyzwaniu, czy też Lazar Marković, który co prawda rywalizacji z FC Basel nie zapisze po stronie wybitnie udanych, jednak jeżeli na jego osobę popatrzymy z góry dostrzeżemy, że ma on na tyle duży potencjał, że zasługuje na prawdziwą szansę pokazania swoich umiejętności.
3. Zmodyfikować wyjściowe ustawienie
Obecne ustawienie Liverpoolu (1-4-2-3-1), które za wszelką cenę próbuje przeforsować Brendan Rodgers nie tworzy z "The Reds" drużyny mobilnej i gotowej stawić czoła każdemu rywalowi. Raczej w dość dużym stopniu ogranicza ją, a nawet powoduje, iż wszystkie mocne cechy są w dość dużym stopniu ograniczane. Przez to cała drużyna staje się sztywna i dysfunkcyjna, w której nie brakuje tylko ruchu, płynności, ale także i ponad przeciętnego zaangażowania od pierwszej do ostatniej minuty boiskowej rywalizacji.
Wydaje się, iż największe problemy w tak zestawionym taktycznie Liverpoolu kreują dwie pozycje, które tak naprawdę powinny być podwalinami pod dobrze skonstruowany zespół. Mowa oczywiście o defensywnym pomocniku, który w założeniu ma być m.in dodatkową zaporą w środkowej strefie boiska i skutecznie asekurować swoich partnerów w razie problemów z odbudową prawidłowej formacji, oraz o wysuniętym napastniku. W przypadku tak zwanej "szóstki" to zarówno będący w obecnej formie Lucas Leiva, ani tym bardziej zupełnie nie nadający się do takiej roli Steven Gerrard, nie są w stanie przeciwstawić się większości rywalom w Premier League, ani także w stu procentach wykonać wyżej wymienione zadania. Podobna sytuacja jest z rolą snajpera, w którą próbuje od kilku spotkań wcielić się Rickie Lambert. 32-letni reprezentant Anglii co prawda daje z siebie wszystko i zaangażowania nie można mu odmówić, jednak ze względu na brak predyspozycji do szybkiej, kombinacyjnej gry jest stale osamotniony, odizolowany od trójki ofensywnych pomocników, przez co nie ma on praktycznie żadnego pola manewru w fazie ataku, a zbyt duża odległość między linią pomocy a ataku powoduje, iż nawet nie można skorzystać z jego umiejętności gry w powietrzu, ponieważ każda wygrana górna piłka trafia pod nogi rywali.
W takim wypadku najkorzystniejsze byłoby skorzystanie z ustawienia 1-4-3-3, gdzie drugą linię tworzyłaby trójka Lallana - Can - Henderson, natomiast parę bocznych ofensywnych skrzydłowych/napastników utworzyliby Philippe Coutinho oraz Raheem Sterling. W rolę wysuniętego napastnika mógłby wcielić się Fabio Borini, który zapewne da drużynie więcej możliwości aniżeli były gracz "Świętych".
Problemów z jakimi boryka się Liverpool w zestawieniu z czasem jakim dysponują jest wręcz niezliczona ilość, jednakże bez jakiejkolwiek ingerencji nawet tylko w podstawowe "kwestie sporne" odbudowa silnego, stabilnego zespołu, który zachwycał w poprzedniej kampanii jest niemożliwa. Przed 41-latkiem trudne czas i jeszcze trudniejsze wybory, ale gdy się chce być managerem z piłkarskiego topu i prowadzić największe kluby trzeba po prostu radzić sobie z narastającą presją i nie bać się podejmować trudnych, niezrozumiałych dla większości decyzji. Jak będzie z Rodgersem czas pokaże...
Czytaj także:
- Niesamowity ośrodek treningowy Manchesteru City otwarty (GALERIA, WIDEO)
- Martin Odegaard odwiedził Liverpool. 15-latek zwiąże się umową z "The Reds"?
- Kto zostanie najskuteczniejszym Anglikiem Premier League 2014 roku? (GALERIA)
Obserwuj autora na Twitterze - @MariuszLesiak90