menu

Co dobrego zrobił dla Widzewa trener Pawlak? [ANALIZA]

10 października 2013, 22:53 | Michał Ponamarczuk

Wiemy już oficjalnie, że 43-letni Rafał Pawlak pozostanie na stanowisku trenera Widzewa Łódź przynajmniej do końca sezonu. Trudno go po dwóch spotkaniach oceniać czy prorokować na przyszłość, ale pewne spostrzeżenia nasuwają się same.

Postawił na system 4-4-2

Lata świetlne temu odeszło się od systemu 4-3-3 na rzecz 4-4-2, koniec lat 90-tych to stopniowe przechodzenie z 4-4-2 na 4-5-1 czy jak kto woli 4-2-3-1. W XXI wieku to już norma, dlatego granie dwoma napastnikami stało się niemal ewenementem. Populacja napastników zmalała gdzieś o 1/3. Dziś napastnik to nie gracz pokroju Inzaghiego czy Ronaldo (tego brazylijskiego), a raczej Lewandowskiego czy Gomeza. Dobrze żeby był wysoki, w miarę szybki, dobrze grający głową, potrafiący się zastawić i utrzymać przy piłce. Na finezję miejsca brak.

Pawlak grał w tym systemie (4-4-2) przez lata i chce aby tak grał też jego Widzew. Już tą odważną decyzją pokazał, że Widzew swój charakter (system) będzie miał. Odważną, bo wprowadzoną już od pierwszego spotkania, a była to potyczka wyjazdowa z wicemistrzem Polski poprzedniego sezonu i jednym z głównych kandydatów do tytułu w obecnym, kiedy jego Widzew znajdował się przecież w nie lada dołku. Co ciekawe, trener rywali na takie "ryzyko" sobie nie pozwala nawet na własnym terenie, za co dostało mu się od legendy poznańskiego klubu Mirosława Okońskiego, który ostro skrytykował Rumaka za brak takich decyzji: - Ale tu znowu wracamy do Rumaka i jego bojaźliwej taktyki. Jak można u siebie grać jednym napastnikiem? Co to w ogóle jest? Czego on się boi?

Pytany o to, czy Widzewa może grać dwoma napastnikami, urlopowany trener Radosław Mroczkowski w wywiadzie dla portalu WidzewToMy.pl odpowiedział: - Nie wydaje mi się. Eduards Visnakovs i Alen Melunović to typowi egzekutorzy i ustawieni razem w linii ataku będą sobie bardziej przeszkadzać i nawzajem zabierać piłkę, niż tworzyć coś konstruktywnego - stwierdził. Dzień później Melunović tak asystuje Visnakovsovi, że temu nie pozostaje nic innego, jak posłać piłkę do siatki rywali.

Warto przypomnieć, że ostatnim zespołem, który regularnie grał tym systemem był Ruch Chorzów Waldemara Fornalika, który zdobył wicemistrzostwo Polski. Czy powrót do systemu 4-4-2 będzie stałą tendencją czy tylko chwilowym trendem? Zobaczymy...

Przywrócił wiarę w polską młodzież

Zasługi jakie ma trener Mroczkowski w promowaniu Widzewskiej młodzieży są nie do przecenienia. Ale ostatnimi czasy zaczęły się dziać w tym temacie rzeczy dziwne. Każdy nowy zagraniczny zawodnik z miejsca dostawał pierwszą "11", a Nowak, Kasprzak, Rybicki czy Bartkowski regularnie zasiadali na ławce rezerwowych. Rybickiego trener Pawlak przywrócił niemal z niebytu. Nie tak jeszcze dawno zrobiło się w Polsce głośno, o dwóch młodych utalentowanych Mariuszach z Widzewa; Stępińskim i Rybickim, ten pierwszy wyjechał do Bundesligi, a Rybicki... do niedawna kopał piłkę w zespole rezerw.

O Nowaku trener Mroczkowski mówił, że jest coraz bliżej wyjściowej jedenastki. Ale dziś młodzi piłkarze nie chcą czekać. Chcą nie tylko grać, ale i rozdawać karty, jak dzieje się to w wielu angielskich klubach czy u naszych zachodnich sąsiadów, gdzie młode wilki od dawna stanowią o sile reprezentacji Niemiec. Na naszym podwórku szybko tę lekcję odrobiła Legia. Mistrzostwo dla nich w dużej mierze zdobywali Kosecki, Furman, Łukasik czy Żyro. Inne kluby biły się później w pierś, a zewsząd słychać było głosy o potrzebie szkolenia własnej młodzieży.

Na szkolenie takich talentów potrzeba lat, ale trener Mroczkowski poprzez wcześniejszą pracę z drużynami młodzieżowymi stał się mistrzem w takich talentów wyławianiu. Sztandarowym przypadkiem jest tu Bartłomiej Pawłowski. Zawodnik odsyłany z klubu do klubu, u Mroczkowskiego rozwinął się tak szybko, że nie zdołał zagrać pełnego sezonu, a już strzela piękne gole w Primera Division. Ta młodzież trenerowi zaufała... a on później z niej zrezygnował.

A taka wypowiedź..."Wyglądało to nieźle, ale z roku na rok jest coraz gorzej. (... ) Skład był mocno młody, brakowało zawodników, którzy mogliby udzielić większego wsparcia." Czy też taka..."Dokładamy wszelkich starań, by ratować klub i zbudować zespół na miarę utrzymania w Ekstraklasie. Musimy stawiać na obcokrajowców, nie mamy po prostu innego wyboru"... na pewno ich nie podbudowała.

Pawlak postawił na Nowaka i pokazał, że trzymanie go na ławce było błędem. Okachi w prawdzie nie grał najgorzej, ale grubo poniżej oczekiwań i poziomu, jaki prezentował sezon wcześniej. A i pokazanie nawet kluczowemu dotąd zawodnikowi, że o miejsce w składzie trzeba powalczyć, wszystkim wyjdzie na dobre. Bartkowski po blamażu w meczu z Legią znów dostał szansę na swojej nominalnej prawej obronie, a problem z lewą obroną, gdzie nie wiedzieć za jakie zasługi grał "tragiczny" Hajrapetjan, rozwiązał cofając doświadczonego Kaczmarka. Ten wariant już był nie raz próbowany z różnymi skutkami, ale u Pawlaka to wypaliło. Dzięki tym roszadą Rybicki dostał szansę na lewej stronie pomocy, wprawdzie nie gra jeszcze na miarę swoich możliwości, ale przeskok z IV ligi (bo ostatnio regularnie tam występował) do Ekstraklasy można udać za udany.

Pawlak w pierwszym meczu zmniejszył liczbę zagranicznych zawodników w wyjściowym składzie z ośmiu do pięciu, a w drugim do sześciu, z pozytywnym skutkiem.

Tchnął w zespół nowego ducha...

...czy też przypomniał, co to Widzewski charakter. Widzewowi brakował tego od dawna, grał przeciętnie dla oka i bez polotu. Lawina pochlebnych komentarzy, jakie spłynęły na zespół po wygranym meczu z Lechią, to nie tyle zasługa wyniku, ale stylu w jakim został osiągnięty.

Wypada też zgodzić się z wypowiedzią trenera Pawlaka po tym spotkaniu: - W poprzednich meczach na własnym boisku graliśmy dobrą piłkę, ale czegoś nam brakowało – szczęścia, umiejętności.

Szczęścia, jak w meczu z Jagiellonią, za to słowo "umiejętności" mogło być delikatną sugestią, że na linii trener-drużyna nie działo się ostatnimi czasy najlepiej. Świadczą o tym coraz to częściej ostatnio pojawiające się sygnały czy wypowiedzi piłkarzy Widzewa, te oficjalne i nieoficjalne.
Kibice RTS mają teraz jednak inny problem, zadają sobie pytanie, czy efektowne zwycięstwo po raz kolejny nie jest dobrym złego początkiem, czyli zbytnio rozbudzonymi nadziejami. Pamiętać bowiem trzeba, że pewne niczym śmierć jest to, iż trenerowi Pawlakowi przyjdzie się zmierzyć z niejednym problemem pozasportowym, o czym przekonali się już trenerzy Czesław Michniewicz, a w szczególności Radosław Mroczkowski....


Polecamy