menu

Co Boenisch robi jeszcze w reprezentacji? [KOMENTARZ]

10 września 2013, 22:38 | Marcin Szczepański

Z pustego i Salomon nie naleje - prawda znana od dawna. Sebastian Boenisch z każdym kolejnym meczem kadry udowadnia jednak, że ciągłe stawianie na niego mija się z celem, nawet jeśli sięgnąć trzeba będzie po mniej doświadczonych i nieogranych w reprezentacji piłkarzy. Czy piłkarz, który zagrał tak słabo w meczu przeciwko San Marino zasługuje bowiem na koszulkę z Orłem na piersi?

Kontuzja Jakuba Wawrzyniaka postawiła Waldemara Fornalika w trudnej sytuacji. Na lewej stronie pozostał bowiem bez alternatywy. Musiał postawić na najsłabszego w meczu z Czarnogórą Boenischa, któremu dobre mecze w reprezentacji zdarzają się równie często co śnieg na pustyni. Mieliśmy nadzieję, że na tle bankierów i barmanów z San Marino wypadnie przynajmniej poprawnie. O, naiwności!

Boenisch w meczu z absolutnym outsiderem grupy nie odstawał poziomem od rywali. Walczył jak równy z równym ze studentami, ochroniarzem czy śmieciarzem. Był równie ślamazarny jak nieporadni piłkarze rywali, u których widać było przynajmniej ambicję.

Obrazu słabej gry lewego obrońcy Bayeru Leverkusen nie zamydli nawet (swoją drogą dosyć przypadkowa, choć efektowna) asysta przy pierwszej bramce. Chwilę później zapisał się bowiem w historii polskiej piłki, będą współwinnym utraty pierwszej w dziejach bramki w meczu z zespołem San Marino. Później nie było lepiej - problemy z przyjęciem nawet prostych piłek, ratowanie się faulami.

W drugiej połowie, kiedy rywale opadli z sił, jego nieporadność nie była już tak widoczna, ale w ofensywie też wiele nie wnosił. Pozostaje mieć nadzieję, że mniejsze zło w postaci Jakuba Wawrzyniaka, będzie unikać urazów i na kolejne mecze reprezentacji będzie do dyspozycji selekcjonera. Niestety, innej alternatywy na horyzoncie na razie nie widać.


Polecamy