menu

Cikos: Wierzyliśmy do końca

21 listopada 2010, 20:47 | /Gazeta Krakowska

- To było trudne spotkanie. Nie takie jak z Legią, która przyjechała do nas grać w piłkę. Zagłębie nastawiło się tylko na obronę. Na szczęście udało nam się zdobyć bramkę za trzy kolejne punkty - mówi Erik Cikos, obrońca Wisły Kraków.

Cracovia Kraków - Wisła Kraków 0:1 (mecz)
Cracovia Kraków - Wisła Kraków 0:1 (mecz)
fot. Andrzej Banaś / Polskapresse

Nie wiem, jak na Słowacji, ale w Polsce mówi się o takich meczach, że zespół w ostatniej chwili urwał się ze stryczka.
Właśnie w taki sposób można o nas powiedzieć. To było trudne spotkanie. Nie takie jak z Legią, która przyjechała do nas grać w piłkę. Zagłębie nastawiło się tylko na obronę. Na szczęście udało nam się zdobyć bramkę za trzy kolejne punkty.

Z każdą następną minutą pętla na szyi zaciskała się mocniej?
Oj, tak. To było takie spotkanie, że kto trafi pierwszy do siatki, ten wygra.

Kolejny raz zdaliście test charakteru. Znów wyrwaliście zdobycz przeciwnikowi z gardła.
Zgadza się. W szatni powtarzaliśmy sobie, że czeka nas mnóstwo walki. Udało nam się wygrać, chociaż wiem, że dla kibiców nie graliśmy ładnie.

Ale trybuny głośno podziękowały Wam właśnie za walkę do ostatniej sekundy.
Bo to był właśnie taki mecz. Nie wiem tylko, czemu nie graliśmy dobrze. Przed tygodniem z Legią w drugiej połowie było dużo lepiej. Teraz w pierwszej odsłonie coś się z nami działo. Może zmęczenie? Nie wiem.

Może Wisła woli rywalizować z takimi zespołami jak Legia?
To dla nas lepsze mecze. Tacy przeciwnicy przyjeżdżają na stadion do Krakowa grać otwartą piłkę. Nie skupiają się tylko na obronie. Wolimy walczyć w takich spotkaniach.

Zagłębia nie zlekceważyliście?
Nie, nie. Na pewno tak nie było. Przed spotkaniem dużo rozmawialiśmy o tym, że o zwycięstwo nie możemy być wcale spokojni. Nasz zespół zdawał sobie z tego doskonale sprawę.

Przypominał się Panu mecz ze Śląskiem? Wtedy też biliście głową w mur.
Wierzyliśmy od samego początku do końca, że wygramy.

Radość była podobna do tej niedawnej w derbach Krakowa?
Jeśli się strzela bramkę w takiej sytuacji, radość zawsze jest wielka.

Przychodziło Panu do głowy, że jak nie wygracie, zaraz będzie lawina krytyki: wygrana z Legią to przypadek, Wisła bez formy.
No tak. Myślałem o tym, że tak się może stać. Potrafiliśmy jednak zwyciężyć.

Nadzieja naprawdę do samego końca nie odpływała?
Nie. Wierzyłem cały czas w trzy punkty. Nawet jak zbliżała się sama końcówka.

Rozmawiał Łukasz Madej