Chorwacki skandalista Domagoj Vida uniknął kary i zagra w półfinale z Anglią
Anglia i Chorwacja przygotowują się do środowego półfinału mistrzostw świata w Rosji. Anglicy do Moskwy przylecą dopiero we wtorek. Chorwaci trenują tu od poniedziałku, wraz ze swoim skandalistą Domagojem Vidą, którego występ nie jest zagrożony.
fot. FOT. Zhong zhenbin - Imaginechina/EAST NEWS
Po tym jak Chorwacja zapewniła sobie awans do najlepszej czwórki rosyjskiego mundialu w jej obozie wybuchł skandal. Podopieczni Zlatko Dalicia w ćwierćfinale wyeliminowali gospodarzy po rzutach karnych, a upust swojej radości w głupkowaty i prowokacyjny sposób dał Domagoj Vida. Stoper Besiktasu Stambuł, przez lata związany z Dymamem Kijów, wrzucił do sieci film, na którym wraz z członkiem sztabu szkoleniowego Ognjenem Vukojeviciem skanduje „Chwała Ukrainie”.
Temat został szybko podchwycony przez chorwackie i rosyjskie media. Rosja ma bardzo napięte stosunki z Ukrainą po aneksji Krymu. Na piłkarza spadła fala krytyki za uprawianie polityki na mistrzostwach świata. On sam tłumaczył, że był to po prostu żart i swego rodzaju pozdrowienie dla licznego grona jego przyjaciół z Kijowa.
Sprawą zajęła się FIFA. Obrońcy z charakterystycznym kucykiem na głowie groziło zawieszenie na dwa spotkania, co oznaczałoby dla niego koniec mundialu. Na jego szczęście skończyło się na upomnieniu. Gorzej skończył Vukojević, który decyzją chorwackiego związku piłki nożnej został odesłany do kraju.
- Rozumiem i szanuję decyzję związku. Nie chciałbym być dla mojej drużyny ciężarem przed kluczowym meczem o finał. Przepraszam wszystkich, w tym rosyjską opinię publiczną, jeżeli moje słowa okazały się dla niej krzywdzące - napisał w krótkim oświadczeniu zamieszczonym w internecie.
Chorwacki skandalista
Vida w swojej ojczyźnie znany jest z wywoływania skandali. Ten nie był pierwszym z jego udziałem. Chorwackie tabloidy nie raz przyłapywały go na zakrapianych alkoholem imprezach. Mimo opinii niezbyt profesjonalnie prowadzącego się zawodnika Vida jest ważnym punktem w układance Zlatko Dalicia i nie należy się temu dziwić, gdyż na boisku o wiele rzadziej zdarza mu się wyłączyć myślenie. Gra twardo, nieustępliwie i wraz z Dejanem Lovrenem stanowi o sile chorwackiej defensywy.
- Ten chłopak nie jest najlepszym wzorem dla młodzieży, ale na murawie to prawdziwa skała. Nie możemy od tak z niego zrezygnować, chociaż nam też nie podoba się to co robi poza boiskiem. Wierzymy, że odpłaci trenerowi i nam wszystkim za swoje niewłaściwe zachowanie dobrą grą w meczu z Anglią. Nie mamy wątpliwości, że Zlatko Dalić znów na niego postawi - mówią trzej kibice z Zadaru, którzy przylecieli do Moskwy i wybierają się na środowy mecz.
Selekcjoner Dalić nie będzie mógł w tym spotkaniu skorzystać z innego defensora - Sime Vrsaljko. Prawy obrońca Atletico Madryt w dogrywce meczu z Rosją nabawił się kontuzji kolana. Musiał przedwcześnie opuścić boisko i jego występ przeciwko „Synom Albionu” jest wykluczony.
- Brak Vrsaljko będzie odczuwalny, ale mimo to nie obawiam się o mecz z Anglią. Wiemy na kogo trzeba zwrócić szczególną uwagę. Skoro udało nam się powstrzymać Lionela Messiego i Christiana Eriksena, to tym bardziej jesteśmy w stanie poradzić sobie z Harrym Kanem. Nie wolno nam też zapominać o innych angielskich piłkarzach, takich jak choćby Raheem Sterling. W mojej opinii to jeden z kluczowych zawodników drużyny Garetha Southgate’a - mówił na wtorkowej konferencji Dalić.
Anglicy pozostali w bazie
Reprezentacja Anglii w przeciwieństwie do swoich najbliższych oponentów nie spieszyła się z przylotem do Moskwy. Piłkarze Southgate’a spokojnie trenowali w poniedziałek w swojej bazie w Sankt Petersburgu. Do stolicy Rosji zamierzają przylecieć dopiero we wtorek.
U Anglików - tak jak i u Chorwatów - nikt nie będzie musiał pauzować za kartki. Jedyne co mąci spokój sztabu szkoleniowego Brytyjczyków, to drobny uraz Jordana Hendersona. Pomocnik Liverpoolu to prawdziwy talizman drużyny narodowej. Obliczono, że z nim w składzie Anglicy nie przegrali 29 meczów z rzędu, co jest rekordem.
- W ostatnich 20 minutach meczu ze Szwecją czułem lekki ból w mięśniu. Ale chyba nie jest tak źle i mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze - powiedział Henderson na poniedziałkowym briefingu prasowym.
Zdaniem angielskich dziennikarzy jego występ nie jest zagrożony.
Nie tylko Lewandowski. Największe rozczarowania Mistrzostw Świata