Chorwacja - Kamerun LIVE! Liczy się tylko zwycięstwo
Remis fenomenalnego Meksyku z Brazylią mocno skomplikował szanse Chorwacji i Kamerunu na wyjście z grupy. Obie ekipy grają dzisiaj o wszystko. Tylko i wyłącznie zwycięstwo pozwoli zachować nadzieje przed ostatnią serią gier. Podział punktów pogrzebie jednych i drugich. Zapowiada się ciekawe widowisko.
Po pierwszej odsłonie rywalizacji, Chorwacja i Kamerun nie mają na koncie ani jednego oczka. Gdyby Brazylijczycy zgodnie z przewidywaniami uporali się wczoraj z Meksykiem, zwycięzca dzisiejszej batalii miałby całkiem realną możliwość na zajęcie drugiego miejsca. Znacznie łatwiej, oczywiście w przypadku wygranej, byłoby Chorwatom, którzy na zakończeniem rozgrywek grupowych zagrają z Meksykiem, podczas gdy Kamerun stanie w szranki z gospodarzami i raczej ciężko oczekiwać tutaj sensacji. 0:0 Meksyku z Brazylią znacznie utrudnia sytuację. Po przeprawie w amazońskiej dżungli w Manaus, na planie zostaną tylko zwycięzcy, przegrani pojadą do domu. Remis odsyła do domu oba zespoły. Tak więc w tej wojnie nie ma miejsca na litość.
Chorwaci, w porównaniu z Kamerunem, wywarli lepsze pierwsze wrażenie. Skazywani na porażkę, dzielnie stawili czoła aspirującym do triumfu Brazylijczykom. Potrafili wyjść na prowadzenie, kilka razy groźnie zaatakowali i prawdę mówiąc byli w stanie sprawić niespodziankę, ale na przeszkodzie stanęły tragiczne decyzje Yuichiego Nishimury. Teatralny pad Freda w polu karnym, niewytłumaczalne wskazanie na wapno i wykorzystana jedenastka Neymara zadecydowały o niepowodzeniu Chorwatów. - Kto to widział, żeby sędzia na Mundialu nie znał angielskiego?! Nie grajmy już lepiej, tylko wręczmy puchar Brazylii - pieklił się Verdan Corluka.
Chorwacja nie może przedostać się do fazy pucharowej, od kiedy w 1998 roku zajęła trzecie miejsce na Mundialu we Francji, a Davor Suker świętował tytuł króla strzelców. Jeśli dzisiaj nie wygra, historia zatoczy koło. Mimo sfotografowania nagich reprezentantów, próba zburzenia nastrojów wydaje się daremna. Chorwacja wie o co gra i na pewno będzie mocniejsza niż kilka dni temu. Do składu, po zawieszeniu za kartkę w barażach, powraca bramkostrzelny Mario Mandżukić, który w wyjściowej jedenastce zastąpi Nikicę Jelavicia. Na lewej obronie ma zagrać Danilej Pranjić, mający za sobą kapitalny sezon w Romie. W rozgrywaniu i napędzaniu akcji, Luka Modrić ma liczyć na pomoc Sammira.
O ile zespół z Bałkanów cieszy się z dobrych wiadomości kadrowych, o tyle Kamerun już takiego komfortu nie ma. Przed turniejem pokładano duże nadzieje w formie i doświadczeniu Samuela Eto'o. Tymczasem snajper londyńskiej Chelsea pojechał na Mundial niedoleczony. W Manaus nie wystąpi niemal na pewno, chociaż tak naprawdę decyzja zapadnie dopiero przed meczem. - Właściwie potrzebuję cudu, ale zrobię wszystko, by móc jakoś pomóc drużynie. Niech Bóg da mi siły, bym mógł obronić mój piękny kraj - mówi Eto'o.
Wobec pesymistycznych prognoz, odpowiedzialność w ataku spocznie na barkach Vincenta Aboubakara. 22-latek to jedno z objawień ostatniego sezonu Ligue 1. W barwach Lorient strzelił szesnaście bramek, dzięki czemu zajął czołowe miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców. Czy brak Eto'o może wyjść Kamerunowi na dobre?
Przydomek "Nieposkromione Lwy" wcale nie odzwierciedla charakteru Kameruńczyków. Przecież parę tygodni wstecz, zamiast w pełni skoncentrować się na przygotowaniach, zaangażowali się w protest przeciwko niskim premiom od rządu, szantażując bojkotem światowego czempionatu. Na groźbach się skończyło, ale takie konflikty zawsze wpływają negatywnie. Do tego postawa po pierwszym meczu nie napawa optymizmem. Porażkę różnicą jednej bramki zawdzięczają arbitrowi, który nie uznał Meksykowi dwóch prawidłowo zdobytych bramek.