Nieuchronna katastrofa w Weronie. Ekipa Stępińskiego najgorszą drużyną najmocniejszych lig
Wyjazdowy remis z wiceliderem ligi nie przynosi wstydu. Gdyby jednak spojrzeć na całokształt sezonu w wykonaniu Chievo Werona, klubu Mariusza Stępińskiego i Pawła Jaroszyńskiego, mamy do czynienia z absolutną kompromitacją.
fot. imago/eastnews
Niestety odbywa się ona z udziałem Polaków, choć trudno ich specjalnie winić o zaistniałą sytuację. Nasza piłkarska kolonia rozrosła się we Włoszech do rozmiarów niebotycznych. Wielu przedstawicieli - losy przeróżne. Wojciech Szczęsny strzeże wrót lidera - Juventusu, Krzysztof Piątek z Genoi lideruje klasyfikacji strzelców. Najlepszym goleadorem jest również napastnik Chievo Mariusz Stępiński, choć tylko na własnym klubowym podwórku. Ma istotny wpływ na siłę rażenia zespołu - w obecnym sezonie jego bramki stanowią 1/3 dorobku werończyków. Szkoda tylko, że w dotychczasowych trzynastu kolejkach zdołali uzyskać ledwie dziesięć trafień. Żaden z trzech goli Polaka nie zadecydował o zwycięstwie.
Mamma mia!
Gdyby tego było mało, w obecnych rozgrywkach ligowych Chievo nie udało się jeszcze wygrać ani razu. Włoska Serie A zbliża się do półmetka, a ostatniemu zespołowi w tabeli udało się dotychczas zgromadzić zaledwie... jeden punkt. Oznacza to katastrofalną średnią 0,07 punktu na jedną kolejkę. Szczególnym pocieszeniem nie wydaje się kara z początku września, która uszczupliła dorobek punktowy o trzy oczka. Sankcja była spowodowana tworzeniem fikcyjnych dochodów z transferów w latach 2014-2017, czynionych przez prezesa Lukę Campedellego. Nieuczciwego pryncypała zawieszono na trzy miesiące, ale i tak może mówić o dużym szczęściu. Włoska prokuratura apelowała o trzyletnie zawieszenie oraz piętnaście ujemnych punktów dla klubu. Problem w tym, że nawet „łaskawe” trzy punkty nie odmieniły beznadziei Chievo. Ekipa z Werony jest bezapelacyjnie najgorszą drużyną spośród wszystkich występujących w pięciu najsilniejszych ligach w Europie - przemawiają za tym tylko i aż punkty.
W angielskiej Premier League trójka w postaci Southampton, Cardiff i Fulham ma na koncie osiem punktów.Podobnym dorobkiem „pochwalić” może się czerwona latarnia niemieckiej Bundesligi - VfB Stuttgart. We Francji i Hiszpanii zespoły zamykające tabele zgromadziły po siedem punktów. Gwoździem do trumny w wypadku postawy Chievo jest fakt, że przywrócenie odjętych punktów niewiele by zmieniło. Mussi Volanti (Latające Osły) - jak nazywani są piłkarze z Werony - zgromadziliby ich dwukrotnie mniej niż outsiderzy Ligue 1 i La Liga. Trudno odbić się od dna.
Ilość rzadko idzie w parze z jakością. 20. drużyna Serie A jest tego dobitnym przykładem. W letnim okienku transferowym do klubu trafiło aż piętnastu zawodników, z czego dziewięciu na zasadach transferu definitywnego.
Polacy rodacy
Jednym z nich był Mariusz Stępiński, którego wykupiono z francuskiego Nantes. Będąc na wypożyczeniu w Chievo, grał w kratkę, ale obecnie ma pewny plac. Ostatni mecz z Napoli rozpoczął na ławce, ale niezmiennie cieszy się zaufaniem trenerów. Wejście na ostatnie 25 minut było sytuacją niecodzienną. Wśród rezerwowych zabrakło wtedy Pawła Jaroszyńskiego, ale w tym wypadku trudno było mówić o zaskoczeniu. Obrońca ma problemy z regularną grą, nawet mimo częstych rotacji przypominających desperackie utrzymywanie się na powierzchni. W tym sezonie na głębokiej werońskiej wodzie utopiło się już dwóch trenerów.
Od początku rozgrywek drużynę prowadził Lorenzo D’Anna, który za sprawą częstych roszad zdestabilizował zespół. Efektem były druzgocące porażki pokroju 1:6 z Fiorentiną. Udawało im się zmobilizować na spotkania z najsilniejszymi. Walczyli z Juventusem do ostatnich sekund (2:3), urwali punkty Romie (2:2), ale wiele to nie dało. Drużyny ze środka oraz końca tabeli błyskawicznie wskazywały im miejsce w szeregu.
Karkołomnego wyzwania podjął się doświadczony Giampiero Ventura. Trener kojarzony jest z blamażem w postaci braku awansu na mundial w Rosji. Po kilku kolejkach był przekonany, że w Weronie może go czekać tylko kolejna katastrofa. Uciekł z tonącego statku, a stery po nim przejął Domenico Di Carlo. Nowy bodziec widać było już w bezbramkowym remisie z Napoli, jednak należy przewidywać, że nowy szkoleniowiec szybko poprosi o koło ratunkowe.
Obecny sezon w wykonaniu Latających Osłów dobrze obrazuje bramka samobójcza Emanuele Giaccheriniego w meczu z Sassuolo. Były reprezentant Włoch skierował piłkę klatką piersiową w kierunku bramkarza tak, że ten mógł tylko obserwować, jak wtacza się do bramki. Przed pierwszą kolejką sytuacja również wydawała się stabilna. Chievo przedstawiano jako stabilnego średniaka Serie A. Obecnie w uniknięcie spadku wierzą tylko niepoprawni optymiści.