Młodość w ekstraklasie nie jest nowością. W reprezentacji również
Lech i Lechia odkrywają rocznik 2002. Filip Marchwiński siódmym najmłodszym strzelcem w ekstraklasie, wciąż daleko za rekordem Włodzimierza Lubańskiego. Coraz łatwiej o wczesny debiut w lidze, trudniej w reprezentacji A.
fot. Fot. Wojciech Szubartowski / Polska Press
Filip Marchwiński szturmem przebił się do świadomości kibiców z całej Polski. Zdobywając swoją premierową bramkę chwilę po debiucie w najwyższej klasie rozgrywkowej, przeszedł do historii poznańskiego Lecha. W momencie pierwszego trafienia w ekstraklasie był młodszy od najmłodszego dotychczas strzelca Kolejorza - Dawida Kownackiego. Teraz osiągnięcie urodzonego 10 stycznia 2002 roku może przebić niespełna cztery miesiące młodszy Jakub Kamiński. Decyzją Adama Na-wałki 16-latek został zgłoszony do rozgrywek w pierwszym zespole poznaniaków. Były selekcjoner nie boi się stawiać na młodych zawodników i jako pierwszy pośród ekstraklasowych szkoleniowców dał szansę chłopakowi z rocznika 2002. W niższych centralnych klasach rozgrywkowych zdarzało się to już wcześniej. Prekursorem jest Roland Buchała, który pełniąc obowiązki trenera ROW-u Rybnik, już w listopadzie ubiegłego roku dał szansę Wiktorowi Piejakowi.
Napastnik miał wówczas 15 lat. Po debiucie w starciu z Olimpią Elbląg na boisku pojawił się jeszcze dwukrotnie, raz w pierwszym składzie. W obecnych rozgrywkach nie dostaje wielu szans, ale mimo to wzbudził zainteresowanie zespołów ze słowackiej ekstraklasy. Dzięki wczesnemu debiutowi w seniorskiej piłce na zagraniczny transfer zapracował sobie m.in. Przemysław Bargiel. Do szatni Ruchu Chorzów, w którym występowali rówieśnicy jego rodziców Łukasz Surma oraz Marek Zieńczuk wszedł mając niespełna 16 lat. Zadebiutował kilka miesięcy później - 29 kwietnia 2016 roku z Cracovią, zostając tym samym najmłodszym zawodnikiem na boisku ekstraklasy w XXI wieku. To musiało przykuć uwagę klubów z Zachodu. Pomocnik obserwowany był m.in. przez Inter Mediolan, ale ostatecznie półtora roku temu trafił do AC Milan. Obecnie przebywa na wypożyczeniu do walczącej niżej Spezii.
Osiągnięcie Bargiela przebił Mateusz Żukowski z Lechii, który w momencie pierwszego meczu w pierwszym zespole pod okiem Adama Owena miał 16 lat i 23 dni. Dzięki dwóm występom przeciwko Sandecji Nowy Sącz wciąż jest najmłodszym debiutantem XXI wieku, ale jak dotąd nie pomaga mu to w wywalczeniu gry również u Piotra Stokowca. Znany z wiary w młodych piłkarzy szkoleniowiec, w obecnych rozgrywkach nie postawił na niego ani razu. Przed kilkoma dniami zgłosił jednak jeszcze młodszego Filipa Dymerskiego, wychowanka akademii klubu z Gdańska.
Jeśli obrońca szybko zdobyłby bramkę, przeskoczyłby w klasyfikacji najmłodszych strzelców Marchwińskiego. Lechita w tabeli wszech czasów plasuje się dopiero na siódmej pozycji. Przed nim m.in. ekspert Canalu+ Tomasz Wieszczycki czy występujący aktualnie w Lechii Gdańsk Ariel Borysiuk. Ten ostatni w momencie swojego pierwszego trafienia miał zaledwie 16 lat i 265 dni. Młodsi byli tylko Włodzimierz Lubański oraz Henryk Koczewski. Obaj mieli po 16 lat i 52 dni. Ich osiągnięcie dzieliło jednak aż 10 458 dni. Drugi z nich od legendy Górnika Zabrze oraz byłego piłkarza m.in. KSC Lokeren czy Valen-ciennes CF jest starszy o 28 lat, 7 miesięcy i 16 dni .
Lubański do historii przeszedł nie tylko ze względu na sześć mistrzostw Polski, ale przede wszystkim ze względu na swoją bramkę dla reprezentacji Polski, którą zdobył w wieku zaledwie 16 lat oraz 188 dni. To trafienie padło w zwyciężonym przez biało-czerwonych 9:0 starciu z Norwegią, które dla napastnika było pierwszym w seniorskiej kadrze. Choć od tamtego momentu upłynęło wiele lat, nie wydaje się, że pobicie tego rekordu będzie kiedykolwiek możliwe. Wraz z namnażającymi się reprezentacjami i turniejami juniorskimi, dzisiejsi selekcjonerzy kadry A nie sięgają już po tak młodych zawodników. W XXI wieku zaledwie jeden zawodnik zadebiutował przed swoimi 18 urodzinami. Do nich grającemu wówczas w Widzewie Łódź Mariuszowi Stępińskiemu zabrakło 138 dni.
Zawodnik włoskiego Chievo w tej chwili nie jest już nawet w pierwszej dziesiątce najmłodszych debiutantów w ekstraklasie. Szybsi okazali się m.in. Filip Jagiełło, Przemysław Mystkowski, Przemysław Macierzyński czy Daniel Barbus. Co warte odnotowania - w kolejnych latach na najwyższym poziomie utrzymał się tylko ten pierwszy - podstawowy zawodnik Zagłębia Lubin i reprezentacji Polski U-21.
Niewielu już pamięta o najmłodszym debiutancie ostatnich sezonów Karolu Buzunie. Gdy wszedł na boisko w wyjazdowym starciu Jagiellonii ze Śląskiem Wrocław, miał zaledwie 16 lat i 60 dni. Swoją szansę otrzymał od duetu trenerskiego Tomasz Hajto - Dariusz Dźwigała w sezonie 2011/2012. Choć upłynęło już wiele czasu, więcej w ekstraklasie nie wystąpił. Dzisiaj jest zawodnikiem trzecioligowych Orląt Radzyń Podlaski.
Ze względu na nowe przepisy o młodzieżowcach, w najbliższym czasie takich historii może być jeszcze więcej. O debiut w ekstraklasie młodym zawodnikom będzie jeszcze łatwiej. Trudniej za to w niej pozostać.