Chelsea znów remisuje. Lider Premier League zgubił punkty z Southamptonem (ZDJĘCIA)
W meczu 29. kolejki ligi angielskiej Chelsea Londyn zremisowała na Stamford Bridge z Southampton 1:1. Gole w tym spotkaniu strzelali Diego Costa i Dusan Tadić.
Po odpadnięciu z Ligi Mistrzów Jose Mourinho i spółka zapewne chcieli zrobić wszystko, żeby poprawić humor sobie i kibicom Chelsea. Southampton łatwo skóry sprzedać nie zamierzał, ale wobec agresywnego początku piłkarzy "The Blues" podopieczni trenera Ronalda Koemana mieli niewiele do powiedzenia. Wszystko zaczęło się od zagrania Edena Hazarda, który oddał piłkę na skrzydło do Ivanovicia, ten natychmiast dośrodkował ją w pole karne, a tam czekał już panujący powietrzu Diego Costa i to właśnie po jego strzale głową Fraser Forster musiał wyciągać piłkę z siatki.
Goście nie chcieli pogodzić się z takim wynikiem i natychmiast ruszyli do ofensywy. Już w 13. minucie mogło być 1:1. Na bramkę Thibaut Courtoisa uderzał Mane, ale belgijski golkiper popisał się znakomitą interwencją. Kilka chwil później bramkarz Chelsea stanął przed jeszcze trudniejszym zadaniem. Po faulu Maticia na Mane w polu karnym sędzia wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Dusan Tadić i tym razem Courtois nie dał rady uratować swojego zespołu przed utratą bramki.
Pięć minut później sędzia mógł, a nawet powinien podyktować kolejną jedenastkę. Tym razem dla Chelsea. Tadić sfaulował szarżującego w polu karnym Ivanovicia, ale arbiter nie zareagował.
W dalszej części pierwszej połowy "Święci" dominowali i przynajmniej dwa razy mogli wyjść na prowadzenie. Najpierw po kapitalnym strzale Tadicia jeszcze lepszą interwencją popisał się Courtois, a później po uderzeniu Mane znów fantastycznym refleksem popisał się belgijski golkiper. Momentami można było odnieść wrażenie, że Southampton gra przeciwko dziesięciu koszulkom i dwudziestodwurękiemu bramkarzowi.
W przerwie Mourinho zapewne powiedział kilka mocnych słów, ale to nie pomogło. Już dwie minuty po rozpoczęciu drugiej połowy Southampton był o krok od zdobycia drugiej bramki. Toby Alderweireld potężnie uderzył z rzutu wolnego i Courtois znów musiał wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności by wybić piłkę na rzut rożny. Ale potem zaatakowała Chelsea i do szczęścia zabrakło dosłownie jednego, może dwóch centymetrów. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w polu karnym "Świętych" zrobił się ogromny bałagan, po którym piłka trafiła pod nogi Williana. Brazylijczyk potężnie huknął na bramkę, a tor lotu piłki przeciął jeszcze Diego Costa. Futbolówka nabrała dziwnej trajektorii, co zaskoczyło chyba nawet samego Costę, ale ostatecznie odbiła się tylko od słupka.
Z czasem "The Blues" zdominowali przeciwnika i przez dłuższy czas pod bramką Southamptonu było niezwykle gorąco. Podczas niebieskiego oblężenia szanse na zdobycie gola mieli Oscar i Hazard, ale za każdym razem znakomicie interweniował Forster. Swoje pięć minut miał też wprowadzony w końcówce Cuadrado, ale jego strzał również padł łupem 26-letniego golkipera. Później kapitalny strzał oddał Azpilicueta, ale... wiadomo - Forster. Teraz to on jawił się kibicom gospodarzy jako dwudzistodwuręki golkiper, który w pojedynkę stopuje głównego faworyta do tytułu mistrza Anglii.
W końcówce reprezentant Anglii spisywał się wyśmienicie, ale to co wydarzyło się w doliczonym czasie gry zasługuje na miano cudu. Najpierw obronił on mocny strzał Cuadrado, a kiedy John Terry popędził z dobitką i wszyscy myśleli, że nic nie uchroni "Świętych" przed utratą bramki, na linii bramkowej pojawił się jeden z obrońców, który zapobiegł utracie gola. No cóż, widać zwycięstwo nie było tego dnia pisane piłkarzom Chelsea. Chociaż gdyby John Terry trochę pomyślał przed oddaniem strzału, to zapewne trzy punkty zostały by w Londynie. Najcelniejsze komentarze na temat tej akcji jak zawsze znaleźliśmy na Twitterze.
− Myślę, że nawet Magdalena Gwizdoń by to trafiła. − pisał na Twitterze Marcin Serocki.