Chelsea bliżej ćwierćfinału po wyjazdowym remisie z Galatasaray
Chelsea Londyn częściowo uratowała honor angielskich klubów i jako jedyna drużyna z Premier League nie przegrała swojego meczu w 1/8 finału Ligi Mistrzów. W meczu w Stambule podopieczni Jose Mourinho długo prowadzili, ale gol Fernando Torresa nie wystarczył na Galatasaray, które w drugiej połowie wyrównało za sprawą trafienia Aureliena Chedjou.
Od pierwszych minut meczu na Turk Telecom Arena w Stambule zaznaczyła się wyraźna różnica w jakości gry obu zespołów. Chelsea szybko osiągnęła przewagę w środku pola i już w 4. minucie powinna była objąć prowadzenie. Fatalny błąd Fernando Muslery, który skiksował przy wybiciu piłki, mógł wykorzystać Willian, ale Brazylijczyk z 25 metrów trafił wprost w głowę urugwajskiego bramkarza Galaty. Goście dopięli jednak swego już pięć minut później. Cesar Azpilicueta popisał się odbiorem na własnej połowie i błyskawicznie rozpoczął kontratak Chelsea, a po rozegraniu z Andre Schuerrlem wpadł w pole karne i wyłożył piłkę na piąty metr Fernando Torresowi. Snajper "The Blues" nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem piłki w siatce.
Szybko zdobyta bramka ustawiła Chelsea w komfortowej sytuacji. Podopieczni Jose Mourinho mogli ze spokojem skupić się na dokładnym ustawieniu w obronie, a prostopadłymi podaniami szukać zmieniających się "na szpicy" Torresa i Edena Hazarda. Taka strategia była tym bardziej skuteczna, że Galatasaray miało ogromne problemy w ataku pozycyjnym. Gospodarze częściej utrzymywali się przy piłce, ale nie mogli znaleźć sposobu na doskonale realizujących założenia taktyczne piłkarzy Chelsea. Drużyna Roberto Manciniego grała bez koncepcji i zbyt wolno, by móc zagrozić bramce Petra Cecha. Pierwszy celny strzał Galata oddała dopiero po pół godzinie gry, gdy na uderzenie z dystansu zdecydował się Izet Hajrović. Mancini i tak był jednak niezadowolony z gry reprezentanta Bośni, bo już chwilę później ściągnął go z boiska. Przy mizernej grze swoich kolegów niewiele mógł zdziałać nawet Didier Drogba, który często musiał cofać się po piłkę i pomagać w rozgrywaniu.
Chelsea prowadziła do przerwy dzięki solidnej grze całego zespołu i charakterystycznym dla drużyn Mourinho... cwaniactwu. Pod koniec pierwszej połowy gospodarze powinni byli doprowadzić do wyrównania, bo po szybkim wznowieniu gry z autu do siatki trafił Burak Yilmaz. Sędzia nie uznał jednak gola z powodu zachowania Johna Terry'ego, który po skończonej chwilę wcześniej akcji wrzucił na boisko drugą piłkę. Za to mocno nieeleganckie zachowanie kapitan Chelsea obejrzał żółtą kartkę, ale być może jednocześnie uchronił swój zespół przed utratą wyrównującej bramki.
Gwizdy tureckich kibiców i ostra odprawa w szatni najwyraźniej zadziałały, bo piłkarze Galatasaray dużo lepiej weszli w drugą połowę spotkania. Co prawda tuż po zmianie stron na 2:0 mógł podwyższyć Torres (strzał napastnika Chelsea wybronił Muslera), ale w następnych minutach to gospodarze po raz pierwszy tego wieczoru przejęli inicjatywę. Mistrzowie Turcji rozgrywali swoje akcje szybciej i dokładniej, dzięki czemu byli w swoich atakach dużo bardziej konkretni niż przed przerwą. Wyrównujący gol dla Galatasaray padł jednak po stałym fragmencie gry, gdy zupełnie niewidoczny wcześniej Wesley Sneijder dobrze dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, a Aurelien Chedjou wykorzystał bierną postawę w obronie Terry'ego i z dużym spokojem skierował piłkę do siatki.
Galatasaray było w drugiej połowie zupełnie innym zespołem i londyńczykom grało się już o wiele trudniej. Po wyrównującej bramce Chelsea nie rzuciła się do odzyskania prowadzenia, a zależało jej przede wszystkim na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki. Gospodarze starali się zaś o kolejnego gola, ale mimo usilnych prób nie udało im się już poważnie zagrozić Petrowi Cechowi. Przed rewanżem na Stamford Bridge remis stawia w uprzywilejowanej pozycji Chelsea, ale dobra postawa Galaty po zmianie stron zapowiada, że turecki zespół nie odda łatwo awansu do ćwierćfinału.