Chaos i sporo błędów, ale zabrakło goli. Piast zremisował z Wisłą Kraków
Piast Gliwice był drużyną lepszą w drugim niedzielnym spotkaniu rozegranym o godz. 15:30. Wisła postawiła bardzo szczelnie swoją defensywę, a zawodnicy są z tego remisu raczej zadowoleni. W końcówce meczu Zoran Arsenić otrzymał czerwoną kartkę za faul na Michale Papadopulosie. Obrońca Białej Gwiazdy przeszedł więc drogę z nieba do piekła. W zeszłym tygodniu zdobył dwie bramki, w tym osłabił na sam koniec swoją drużynę.
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
[przycisk_galeria]
Niedziela, godzina 15:30, minus 10 stopni, no i boisko, które wyglądało tak, jakby ktoś miejscami zapomniał go odśnieżyć – czy można wymyślić sobie lepszy scenariusz na mało apetyczny mecz Ekstraklasy? Wydaje się, że nie bardzo, choć oczywiście mogło być znacznie gorzej – np. cała murawa mogła być zaśnieżona, a z nieba mógł się lać rzęsisty deszcz. Pozostawiając jednak na boku wszystko to, na co siły ludzkie nie mają wpływu, trzeba wspomnieć, że na końcową ocenę atrakcyjności danego spotkania największy wpływ mają popisy samych piłkarzy. A tego ostatniego zabrakło dzisiaj najbardziej.
Z jednej strony mieliśmy Piasta, który gra tak, jakby otrzymał urzędowy zakaz zdobywania bramek na własnych obiekcie, choć jego piłkarze cały czas muszą mieć w głowie, że walczą o ligowy byt. Z drugiej na boisku widzieliśmy Wiśle, u której kontynuowana jest hiszpańska myśl szkoleniowa, choć w innym wydaniu. Krakowanie w teorii mają za zadanie grać wysoko i ofensywnie, szybko operując piłką, co jednak w praktyce nie jest tak łatwe do wykonania.
Dzisiaj przekonaliśmy się o tym aż za dobrze. Podopieczni Joana Carrillo grali wprawdzie wysoko (momentami aż za bardzo), ale nie da się powiedzieć, żeby byli efektywni lub chociaż nawet efektowni w ataku. Linia obrony często trzymająca się dość blisko środkowej strefy boiska miała za zadanie łapać gliwiczan na spalonych, ale nie zawsze jej to wychodziło. Było widać, że Waldemar Fornalik odrobił pracę domową i wiedział, że defensorzy z Krakowa popełniają proste błędy przy ustawianiu pułapek ofsajdowych, co mogło się okazać zabójczą bronią w rękach gospodarzy.
Scenariusz był dość prosty – Wisła niezdarnie rozgrywała piłkę, zawodnicy Piasta ją przejmowali i od razu posyłali bezpośrednie podanie do kolegów z formacji ataku. Jasne, szansa na udane zagranie w takich warunkach nie jest jakoś szczególnie wysoka, ale wystarczyło, żeby po jednym na kilka podań Karol Angielski, czy Mateusz Szczepaniak nie dali się złapać na spalonym, a już pod polem karnym krakowian robiło się gorąco. Wprawdzie zazwyczaj temperatura po chwili opadała, dostosowując się do otoczenia, niemniej gospodarze doskonale zdawali sobie sprawę, na jakie dwa sposoby mogą ukąsić przyjezdnych. Pierwszym były oczywiście nieudane pułapki ofsajdowe rywali, a drugim stałe fragmenty gry. Wisła gubiła się szczególnie przy dośrodkowaniach z narożnika boiska – dzięki temu blisko zdobycia pięknej bramki był Uros Korun, który uderzył ekwilibrystycznie po wcześniejszym podbiciu piłki przez Macieja Sadloka. Ten strzał świetnie jednak wybronił Michał Buchalik.
Buchalik, który generalnie staje się kluczowym punktem zespołu Carrillo. Bramkarz Wisły miał wprawdzie spore problemy z dokładnym wyprowadzeniem piłki dłuższym podaniem, ale już z samym odbijaniem i łapaniem futbolówki radził sobie całkiem przyzwoicie. Wiślak zaliczał udane interwencje przy dośrodkowaniach, udanie bronił też uderzenia po ziemi w wykonaniu Hateleya, czy Angielskiego. Buchalik zawalił właściwie tylko raz, kiedy postanowił pograć w siatkówkę po jednym z dośrodkowań rywali – bramkarz gości dwukrotnie nie dał rady złapać piłki, co na bramkę powinien zamienić Szczepaniak i tylko on sam wie, jak to możliwe, że uderzył ponad poprzeczką.
Zdecydowanie mniej roboty miał Jakub Szmatuła. Co prawda wiślacy wymieniali mnóstwo podań i czynili to na dużej skuteczności, ale wszystko to wyglądało ładnie i efektownie do momentu, kiedy goście docierali pod pole karne Piasta. Wtedy pomysł na rozegranie piłki się kończył – jak było trzeba zaryzykować strzał, to wiślacy próbowali podawać, a kiedy należało poszukać końcowego podania, to podopieczni Carrillo szukali bardziej indywidualnych rozwiązań. Generalnie zgranie na ostatnich metrach tego dnia mocno szwankowało. Najbliższy zdobycia bramki był Jesus Imaz, który po świetnym podaniu Rafała Boguskiego (jedne z nielicznych udanych zagrań kapitana Wisły) minął Szmatułę i uderzył na pustą bramkę, jednak z interwencją zdążył grający dobre spotkanie Jakub Czerwiński. Drugą dobrą okazję miał Carlitos, jednak z jego strzałem poradził sobie Szmatuła. Swoją drogą Hiszpan tego dnia nie był sobą i więcej energii niż w grę wkładał w wyrażanie niezadowolenia z decyzji sędziów.
W końcówce wydawało się jeszcze, że być może jeszcze zobaczymy jakąś bramkę. Po kolejnym błędzie wiślaków w środkowej części boiska Piast przechwycił piłkę, która po chwili znalazła się u wychodzącego sam na sam z Buchalikiem Papadopulosa. Czecha zaczął gonić Zoran Arsenić, który jeszcze przed polem karnym delikatnie trącił napastnika gospodarzy. Chorwat otrzymał za to czerwoną kartkę, choć widać było, że w tej sytuacji sporo od siebie dołożył Papadopulos. Sędzia był jednak pewny swojej decyzji, gdyż obyło się bez analizy VAR. Koniec końców Piast nie wykorzystał jednak przewagi piłkarza i mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
Atrakcyjność meczu: 4/10
Piłkarz meczu: Michał Buchalik
EKSTRAKLASA w GOL24
Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy
Największe pozaboiskowe wtopy polskiej piłki
#TOPSportowy24;nf - SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU
[wideo_iframe]//get.x-link.pl/c152349c-dae9-75d3-1174-c92277b792ed,312f91fb-86e0-50b6-b793-aad94b854338,embed.html[/wideo_iframe]