Cezary Stefańczyk: - Maciek wygrał Koronie mecz
Piłkarze Korony Kielce w meczu Lotto Ekstraklasy wygrali z Wisłą Płock 2:0. W zespole gości wystąpił między innymi 33-letni obrońca Cezary Stefańczyk, który na Kielecczyźnie występował w HEKO Czermno i KSZO Ostrowiec Świętokrzyski.
fot. Wisła Płock
Twój powrót na Kielecczyznę nie był udany. Porażka 0:2 z Koroną, mimo że mieliście zdecydowanie więcej bramkowych okazji.
Zgadza się. Powrót nie był miły. Stworzyliśmy multum sytuacji, najwięcej w rundzie jesiennej. Ale taka jest piłka, to jest najlepszy sport na świecie. Nie zawsze wygrywa lepszy. Myślę, że gdybyśmy do przerwy strzelili dwa, trzy gole, mecz byłby zupełnie inny. Na pewno odnieślibyśmy zwycięstwo. A tak jest porażka. Gratulacje dla Korony.
Po tym spotkaniu Maciek Gostomski będzie Wam się chyba śnił po nocach…
Na pewno. Maciej zagrał znakomity mecz, myślę, że wygrał Koronie to spotkanie.
Jak wróciłeś na Kielecczyznę, to przypomniały Ci się występy w HEKO Czermno, czy KSZO Ostrowiec?
Raczej nie. Gdybym grał w Ostrowcu, to pewnie wróciłyby te wspomnienia. Tam występowałem półtora roku. W Kielcach już wcześniej grałem, ale z tym miastem nie łączyła mnie żadna więź. Bardziej z Ostrowcem. To był normalny mecz.
Jak oceniasz obecny zespół Korony?
Robi dobry wynik w tym sezonie, zatem czapki z głów. Chociaż może tę łyżeczkę dziegciu dołożę, bo dziś nas zawiedli. Myśleliśmy, że Korona zagra dużo lepiej. Ale wygrała ten mecz. Mogę dużo gadać, że byliśmy lepsi, ale to nie ma sensu, bo liczy się wynik.
W drugiej połowie zwijałeś się z bólu po wejściu Jakuba Żubrowskiego. Twoi koledzy sugerowali sędziemu, że powinna być czerwona, a nie żółta kartka. Jak Ty oceniasz tę sytuację?
Chyba tak. Dostałem na wysokości piszczela, centralnie w ochraniacz. Mogła być czerwona kartka, ale dał żółtą. Nie ma co tego roztrząsać. Widocznie sędzia uznał, że to był faul na żółtą kartkę. Ma do tego prawo.
Utrzymujesz kontakty z zawodnikami, z którymi grałeś w KSZO, czy HEKO?
Tylko z Jackiem Berensztajnem. Widujemy się, bo mieszkamy blisko siebie, dzieli nas trzydzieści kilometrów. Niedawno graliśmy jeszcze w pierwszej lidze w Bełchatowie. Z nim mam kontakt, z resztą nie za bardzo. Koledzy rozjechali się po Polsce. Ale gdy jest taka możliwość, to za Waszym pośrednictwem pozdrawiam Tomka Żelazowskiego i Tadzia Krawca, bo bardzo miło ich wspominam.