Cernych poskromił Koronę. Jagiellonia wygrała po raz pierwszy od dwóch miesięcy! [RELACJA, ZDJĘCIA]
Jagiellonia Białystok przełamała trwającą dwa miesiące niemoc i na własnym boisku pokonała Koronę Kielce 1:0. Wynik spotkania już w 7. minucie ustalił Fedor Cernych. To pierwsza wyjazdowa porażka kielczan w trwającym sezonie.
Michał Probierz w ataku postanowił dać szansę Łukaszowi Sekulskiemu. Na murawie nie znalazł się ani jeden prawy obrońca. Na ławce kielczan z kolei zasiadło dwóch byłych graczy klubu z Podlasia – Paweł Sobolewski i Przemysław Trytko.
Początek był zdecydowanie lepszy w wykonaniu kielczan. Na początek jednak Igors Tarasovs wyblokował uderzenie Vlastimira Jovanovicia, a po chwili w doskonałej sytuacji Airam Cabrera został zablokowany w polu karnym Jagiellonii, a Bartłomiej Drągowski musiał wybijać piłkę wślizgiem. To, że Jaga zupełnie nie potrafiła utrzymać się przy piłce nie przeszkodziło jej w objęciu prowadzenia.
Piotr Tomasik urwał się lewym skrzydłem, dograł doskonale do Konstantina Vassiljeva, a ten przytomnie wystawił futbolówkę Fedorowi Cernychowi. Litwin zwlekał długo z oddaniem strzału, ale gdy już to zrobił piłka odnalazła drogę do siatki gości.
Chwilę później szansę na 2:0 miał Vassiljev. Po rzucie wolnym podyktowanym za faul na Karolu Mackiewiczu uderzył jednak wprost w Zbigniewa Małkowskiego. Po kilku minutach to Korona miała rzut wolny, ale wrzutka trafiła na głowy defensorów Jagi. W kolejnej akcji Mackiewicz uderzał z dystansu, ale Małkowski nie miał problemów ze skutecznym wybronieniem tego uderzenia. Mackiewicz próbował również uderzenia podczas kontry, gdy był znacząco oddalony od bramki Makowskiego. Piłka przeszła jednak minimalnie obok spojenia słupka z poprzeczką. Nie jest na sto procent pewne, czy nie miało być to… dośrodkowanie.
Z minuty na minutę Jaga poczynała sobie coraz śmielej. W kolejnej sytuacji Mackiewicz wrzucił w pole karne, Cernych uderzył, ale jego strzał został zablokowany. W kolejnej akcji nie popisał się Vassiljev, który dostał piłkę ofiarnie wywalczoną przez Grzyba, ale dał ją sobie odebrać na własnej połowie. Skończyło się jednak na rzucie wolnym, a w tym meczu Korona nie wykonywała zbyt dobrze stałych fragmentów gry. W kolejnej akcji niesamowicie aktywny Mackiewicz uderzał, a choć kielczanie zdołali to uderzenie wyblokować, piłka spadła na głowę Cernycha. Jego uderzenie jednak minimalnie niecelne. W kolejnych akcjach na obie bramki górą byli bramkarze, którzy uprzedzali napastników wyłapując wrzutki do nich. Wynik nie uległ więc do przerwy zmianie.
Na pierwszą godną odnotowania sytuację po zmianie stron trzeba było zaczekać 12 minut. Wtedy to z dystansu uderzył Mackiewicz, a podkręcona piłka sprawiła sporo kłopotów Małkowskiemu. 13 minut później Karol Mackiewicz wykonywał rzut wolny, doskonale dograł do Sebastiana Madery, a ten fatalnie przyjął piłkę i nie wykorzystał tej wyśmienitej okazji na podwyższenie prowadzenia.
Na osobny akapit zasłużył sobie również Vassiljev. Jeszcze niedawno ten kreatywny gracz braki defensywne nadrabiał efektywnością w ataku. W tym meczu jednak fatalnie czuł się przy piłce, co skutkowało całą masą strat. Chwilami wyglądał jak dodatkowy gracz ekipy Marcina Brosza.
A wracając do wydarzeń na boisku – po rzucie rożnym wykonywanym przez Karola Mackiewicza Piotr Tomasik uderzył bardzo niecelnie. W odpowiedzi Korona mogła wyrównać z rzutu wolnego, ale Łukasz Sierpina uderzył tuż obok słupka. Gdy Jaga wyszła z kontrą w przewadze, Piotr Tomasik, zamiast dogrywać, zdecydował się na fatalne podanie do… Małkowskiego.
W kolejnej sytuacji w dużym zamieszaniu w polu karnym Jagi, na szczęście dla gospodarzy, żaden z graczy gości nie zdołał trafić piłki. Na boisku pojawił się również zeszłoroczny koszmar defensywy Jagi, czyli Przemysław Trytko i w doliczonym czasie gry uderzył głową ale wprost w Drągowskiego. Tym razem nie wywarł zatem zemsty za okoliczności rozstania z Jagą.
Wynik nie uległ już zmianie. Po efektownej pierwszej połowie i sennej drugiej Jaga wygrała przerywając zarówno swoją fatalną passę, jak i znakomitą serię wyjazdową Korony.