Cenne zwycięstwo Rozwoju ze Stomilem. Beniaminek o trzy punkty bliżej utrzymania
W pierwszym meczu 21. kolejki 1. ligi Rozwój pokonał Stomil Olsztyn 2:1. Katowiczanie zdobyli trzy cenne punkty, ale mimo to wciąż znajdują się w strefie spadkowej.
fot. Łukasz Łabędzki
Spotkanie ze Stomilem było pierwszym, jakie drużyna Rozwoju rozgrywała jako gospodarz na obiekcie swojego lokalnego rywala GKS-u Katowice. Stadion Miejski przy ul. Bukowej przywitał nowego gospodarza chłodno i z dystansem. Do zawodników obydwu drużyn przez całe spotkanie trybuna centralna „Blaszok” szczerzyła swoje puste krzesełka w ironicznym grymasie.
Od pierwszego gwizdka sędziego podopieczni Mirosława Smyły dali otoczeniu wyraźny sygnał, że wiosnę kalendarzową i astronomiczną zamierzają witać z pozycji w tabeli nieświecącej się czerwienią degradacji. Prężnie przejęli inicjatywę, piłkę i kontrolę nad tempem spotkania, grając z dużo ofensywniejszym nastawieniem niż zespół przyjezdny
Już w 9. minucie drużyna Rozwoju mogła zebrać pierwsze owoce swojej działalności ofensywnej. Adam Czerkas ładnie opanował piłkę w polu karnym Stomilu i z miejsca uderzył mocno, przenosząc piłkę jednak nad poprzeczkę bramki Piotra Skiby. Chwilę później napastnik zespołu z Górnego Śląska ponownie znalazł się w „szesnastce” gości, tym razem szukając dograniem swoich partnerów z pierwszej linii, ale z zagraniem Czerkasa bez trudu poradzili sobie stoperzy olsztyńskiego zespołu.
Apetyt na zdobycie bramki miał w pierwszej odsłonie meczu również rozgrywający Rozwoju, Konrad Nowak. Dwukrotnie uderzał mocno z dystansu, raz dając możliwość skromnej prezentacji potencjału własnego Skibie, a drugi raz strzelając odrobinę za wysoko. Nowak do przerwy był jedną z jaśniejszych iskierek tego nieco mglistego popołudnia w Katowicach. Zagrania wychowanka Rozwoju puentowały niepoliczalną ilość akcji drużyny Rozwoju.
Ofensywa Stomilu oparta była na dwóch filarach. Pierwszym z nich był Rafał Kujawa, który jako były zawodnik GKS-u mógł pochwalić się znajomością wielu kępek trawy stadionu przy ul. Bukowej (atakujący Stomilu był bardzo aktywny w rozgrywaniu posiadań swojej drużyny, m. in. wykreował świetną sytuację strzelecką Suchockiemu). Po drugie „Duma Warmii” próbowała dobrać się do bramki Pawłowskiego poprzez stałe fragmenty gry, które co prawda były egzekwowane w ilościach znacznych, ale bez większego dylematu bramkowego.
Po zmianie stron piłkarze Rozwoju wciąż nie ustawali w atakowaniu, Goście z tęsknotą w oczach spoglądali w pole karne katowickiego zespołu, które stało się po przerwie dla zawodników Mirosława Jabłońskiego zakątkiem odległym. Gospodarze wciąż przeważali.
W 61 minucie gry obrońca Rozwoju Winiarczyk wparował w pole karne rywali i runął na ziemię po starciu z Klepczarkiem. Sędzia wskazał na jedenasty metr, a pewnym strzałem w górny róg bramki Skiby, wynik spotkania rozpakował Gałecki.
Nie upłynęła jeszcze złość wszystkich przybyłych z północy, a katowiczanie zapolowali ponownie. Strzał z kilku metrów Kuna, Jaroszka i Czerkasa w niebiańskim stylu wybronił jeszcze Skiba, ale chwilę później wobec główki napastnika Rozwoju był już bezradny. 2:0 dla gospodarzy i wszystko dryfowało w kierunku wiktorii katowiczan.
Dziesięć minut przed ostatnim gwizdkiem brutalny wślizg Króla w zawodnika Stomilu, Karola Żwirka skomplikował cały wieczór. Obrońca gospodarzy został ukarany czerwoną kartką, a rezerwowy Głowacki precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego dał gościom gola kontaktowego.
Od tego momentu wszystko uległo diametralnej zmianie. Atakujący stali się broniącymi, goniący uciekinierami i tylko pogoda wytrwała w swoim chłodno-rześkim nastawieniu do końca. Ostatecznie, goście nie skorzystali z „królewskiego” podarku i mimo niezłomnego naporu nie zdołali wyrównać. Rozwój odniósł zasłużone zwycięstwo po meczu, w którym sporymi fragmentami wyglądał jak kandydat do awansu.