menu

Tomasz Leśniak, kucharz reprezentacji Polski: Cały proces przygotowań do mistrzostw świata trwał praktycznie pół roku

7 czerwca 2018, 08:00 | Miłosz Bieniaszewski z Arłamowa

- Produkty muszą być najwyższej jakości, bo inaczej nie zrobimy dobrej kuchni - mówi Tomasz Leśniak, kucharz reprezentacji Polski.

Tomasz Leśniak jest kucharzem reprezentacji Polski od 2006 roku. - Wiedza 12 lat temu była zupełnie inna. Dużo nam dały badania na nietolerancje pokarmowe - mówi
Tomasz Leśniak jest kucharzem reprezentacji Polski od 2006 roku. - Wiedza 12 lat temu była zupełnie inna. Dużo nam dały badania na nietolerancje pokarmowe - mówi
fot. Łukasz Solski

Jest pan kucharzem kadry od wielu lat. Jak się wszystko przez ten czas zmieniło?
Wiedza 12 lat temu była zupełnie inna. Podam prosty przykład - kiedyś jako główne źródło węglowodanów był wybierany makaron. Makaron przed meczem, w dniu meczu i jego nie mogło zabraknąć. W tym momencie jest zastąpiony przykładowo słodkimi ziemniakami, ryżem czerwonym, ryżem dzikim, czy kaszą gryczaną białą niepaloną. Są to również produkty węglowodanowe i one dłużej utrzymują się w organizmie i mają inne właściwości. Dużo nam dały badania na nietolerancje pokarmowe, bo one pozwalają wyeliminować z diety zawodnika produkty, które mają negatywny wpływ na wydolność fizyczną, czy na regenerację.

Co piłkarze zjedzą przed meczem z Senegalem?
To moje ulubione pytanie (śmiech). Jeśli chodzi o obiad to menu będzie standardowe. Mamy rosół z perliczki, gotowaną pierś z perliczki, grillowany filet białej ryby, warzywa i węglowodany wspominane wcześniej.

Ten rosół już długo występuje w menu kadry...
Jest nieśmiertelny (uśmiech). Gotowałem go już 12 lat temu i rozwinąłem go o perliczkę, bo ona przybliża mi najbardziej taki naturalny smak kury, którą dawniej można było dostać. Jak wiemy w tym momencie te kurczaki są różne. Produkty muszą być najwyższej jakości, bo inaczej nie zrobimy dobrej kuchni.

Będąc przykładowo w Hotelu Arłamów korzysta pan z pomocy zespołu, który jest tutaj na miejscu?
Niejednokrotnie goszcząc w kuchniach hotelowych pracuję z całym zespołem miejscowym i oczywiście nie gotuję sam. Nie ma co ukrywać, tego jedzenia jest dosyć sporo.

Kuchnia senegalska, kolumbijska, czy japońska najbardziej panu odpowiada?
Myślę, że japońska. Sam często gotuję zupy, może nie tylko w japońskim stylu, ale w ogóle azjatyckim. One są lekkie, orientalne. Mieliśmy choćby ostatnio miso, czy lekko przerobiony ramen.

Jak wygląda cała logistyka przed takim wyjazdem, jak na mundial?
Garnków i całego sprzętu nie zabieramy ze sobą. Ja biorę tylko mój komplet noży, który składa się z wielu części. Szef kuchni wozi to ze sobą, jak piłkarz buty. Zabieramy za to ze sobą produkty żywnościowe, które są oczywistymi w naszym kraju i znajdziemy je na każdej półce w sklepie, czyli przykładową kaszę gryczaną białą niepaloną, siemie lniane, płatki ryżowe, płatki gryczane czy olej z pestek dyni. Pozostałe rzeczy są już zapewnione na miejscu.

Wspominał pan, że w Hotelu Arłamów gotował pan z miejscowymi kucharzami. Czy tak samo będzie to wyglądać w Soczi?
Podczas takich dużych wydarzeń, jak mistrzostwa świata czu Europy biorę ze sobą jedną osobę do pomocy. Jest to moja prawa ręka, tym razem jest to Radosław Marcińczyk. Jego wsparcie mam również u mnie w restauracji. Na razie ja cały czas będę przy drużynie, a Radosław wcześniej poleci do Soczi i tam będzie czekał z tym pierwszym posiłkiem. W dwójkę nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego przygotować, a więc musimy zaangażować miejscowych kucharzy i szefa kuchni. Jest to fajna współpraca, ale trzeba do tego sprytnie podejść i przez te wszystkie lata się tego nauczyłem. Wszyscy mamy wspólny cel - żeby było dobrze. Zdarza się, że jak wyjeżdżamy z danego miejsca, to hotele mnie nie lubią, bo za dużo wymagam i nie mam już kolegów w niektórych miejscach (śmiech).

W Arłamowie wielu piłkarzy trenowało indywidualnie. Czy indywidualnie dobierana jest również dieta pod konkretnych zawodników?
Każdy z zawodników miał przeprowadzane badania na nietolerancje pokarmowe i dostali informacje, co mogą jeść, a czego unikać. Na tej podstawie eliminuje się z diety poszczególne produkty. Ja wszystkie diety wrzucam do jednego gara i gotuję w taki sposób, aby każdy znalazł coś dla siebie. Posiłki podajemy w formie bufetu i nie jestem w stanie fizycznie podchodzić indywidualnie do każdego piłkarza. Pojawiają się oczywiście jakieś zamówienia, na które automatycznie reaguję. Od tego jestem i taka jest moja praca. Nie ma tego jednak za wiele, bo już wiem na jakich produktach bazować, a jakie eliminować.

Piłkarze w Arłamowie przygotowywali się do mundialu, a ile czasu pan się przygotowywał do tego zgrupowania?
To była tak naprawdę kwestia przygotowania menu. Byłem tutaj na wizycie przed przyjazdem na zgrupowanie. Wszystko było o tyle łatwiejsze, że już tutaj byliśmy przed mistrzostwami Europy i wiedziałem czego się mogę spodziewać. Nie było to więc zbyt skomplikowane. Cały proces przygotowań do mistrzostw świata trwał praktycznie pół roku. Tutaj menu miało praktycznie 60 stron na te dwanaście dni pobytu. Należy pamiętać, że wcześniej była Jurata, a po Arłamowie jest Poznań, Warszawa i wreszcie Soczi. Do tego dochodzi choćby menu na pokłady samolotów. To wszystko też spada na mnie i ja muszę to przygotować. Sam czas przygotowania takiego menu jest bardzo długi.

WIĘCEJ O ZGRUPOWANIU KADRY:


Oni jadą na mistrzostwa świata do Rosji [ZDJĘCIA]

Świetna atmosfera na treningu kadry [ZDJĘCIA]