menu

Rozpracowujemy rywala Legii: Jak zagra Celtic Glasgow?

29 lipca 2014, 19:30 | Grzegorz Ignatowski

W środę o godzinie 20:45 Legia Warszawa zmierzy się z Celtikiem Glasgow. Czego możemy się spodziewać po mistrzu Szkocji? Przede wszystkim doskonałego przygotowania fizycznego i świetnej gry w powietrzu.

Środowy rywal Legii awansował do 3. rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów po wyeliminowaniu islandzkiego KR Reykjavik. W meczu wyjazdowym "The Bhoys" wygrali 1:0 po trafieniu Calluma McGregora, a u siebie zwyciężyli 4:0 po dwóch golach Virgila van Dijka i Teemu Pukkiego. Co ciekawe dwie z czterech bramek to efekt stałych fragmentów gry, więc pierwszy wniosek nasuwa się natychmiast: Legia musi zachować szczególną ostrożność przy rzutach wolnych i rzutach rożnych.

KR REYKJAVIK - CELTIC GLASGOW 0:1 McGregor 84
Forster − Lustig, Ambrose, van Dijk, Izaguirre − Mulgrew, Johansen − Commons, McGregor, Griffiths (74. Boerritger) − Stokes
CELTIC GLASGOW - KR REYKJAVIK 4:0 van Dijk 13, 20, Pukki 27, 71
Forster − Lustig, Ambrose, van Dijk, Izaguirre (62. Matthews) − Mulgrew, Johansen − Commons, McGregor, Griffiths (61. Kayal) − Pukki (72. Henderson)

− To nie jest ten sam Celtic, w którym kiedyś ja grałem − mówi Maciek Żurawski i ma absolutną rację. Jednak jakiekolwiek porównania obecnego Celtiku do drużyny, która grała w 2008 roku, jest zupełnie nie na miejscu. Jedynym zawodnikiem, łączącym Celtów z tamtych czasów z ekipą prowadzoną przez trenera Ronny'ego Deilę jest Scott Brown, ale on akurat w meczu z Legią nie zagra. Właśnie Scott Brown uchodzi za najbardziej wartościowego zawodnika Celtiku. 29-letni pomocnik jest zawodnikiem "The Bhoys" już od 2007 roku i kibicom może wydawać się, że już wrósł w otoczenie. Jego nieobecność będzie więc dużym handicapem, zwłaszcza, że w barwach Celtiku nie zobaczymy Georgiosa Samarasa, któremu nie zaoferowano nowego kontraktu. Na pierwszy rzut oka mogło wydawać się to zaskakujące, ale patrząc na obecną sytuację szkockiego futbolu, dochodzimy do wniosku, że szukanie oszczędności jest dla Celtiku ważniejsze niż utrzymanie jakości w drużynie.

Celtic jest najlepszy w Szkocji. W zeszłym sezonie wygrał ligę z niemal 30 punktową przewagą nad drugim w tabeli Motherwell. I to jest poważny problem: liga szkocka jest coraz słabsza, a Celtowie poza europejskimi pucharami nie mają okazji mierzyć się z silnymi drużynami. Poważnym problemem jest także brak rywalizacji z Glasgow Rangers. Pozbawieni meczów derbowych kibice coraz rzadziej przychodzą na stadion, więc zyski z biletów są coraz mniejsze, co skutkuje szukaniem oszczędności nawet kosztem sportowej jakości. Mało tego, ze względu na słabych rywali w lidze Celtic jest zmuszony grać zupełnie inaczej w europejskich pucharach (bardziej defensywnie), niż czyni to w meczach o ligowe punkty (ofensywnie). Podobnie jest w przypadku Legii, która na warunki krajowe wydaje się być najsilniejszym drapieżnikiem, podczas gdy w Europie jest częścią łańcucha pokarmowego nawet dla klubów z pozornie porównywalnych lig do polskiej ekstraklasy. Można więc powiedzieć, że w środę spotkają się drużyny, które borykają się z podobnymi problemami.

Oba kluby łączy jeszcze jedno - norweski szkoleniowiec. O ile Henning Berg wydaje się być ułożonym i trochę nudnym medialnie trenerem, to Ronny Deila jest jego totalnym przeciwieństwem. − Po zapewnieniu sobie utrzymania w lidze z Stromsgodset w 2009 roku trener tego klubu Ronny Deila z radością biegał po boisku w obcisłych slipkach. Rok później przed finałem Pucharu Norwegii na konferencję prasową przyszedł w stringach i z trąbą słonia... Tego lata objął Celtic i zapowiada, że jeśli drużyna ze Szkocji wygra Ligę Mistrzów to znów się obnaży. − pisał Maciej Kaliszuk w Przeglądzie Sportowym. Henning Berg raczej nie zdecydowałby się na stringi podczas konferencji prasowej. Zresztą poza pochodzeniem trenera Legii znacznie więcej dzieli niż łączy ze szkoleniowcem Celtiku. Berg miał udaną karierę piłkarska, podczas gdy Deila był mało znanym obrońcą. Jeśli chodzi jednak o sukcesy trenerskie to były zawodnik Odd Grenland czy Stromsgodset ma na swoim koncie puchar i mistrzostwo kraju z tym drugim zespołem, podczas gdy były piłkarz Manchesteru United zdobył jedynie mistrzostwo Polski na spółkę z Janem Urbanem.

Kim Delia będzie straszył legionistów? Przede wszystkim Anthony'm Stokesem. Irlandczyk w poprzednim sezonie strzelił 20 goli w 33 meczach. Ten zawodnik potrafi oddać niesygnalizowany strzał w najmniej oczekiwanym momencie, dysponuje niezłym dryblingiem i znakomicie wykonuje stałe fragmenty gry. Najlepszym strzelcem w poprzednim sezonie był jednak Kris Commons, który z dorobkiem 23 goli został królem strzelców ligi szkockiej. Na niego legioniści muszą wyjątkowo uważać, bo ten zawodnik ma w lewej nodze dynamit, a prawa wcale nie służy mu wyłącznie do podpierania.

Jak gra Celtic? Oglądając tę drużynę można odnieść wrażenie, że cofnęliśmy się 20 lat wstecz. Taktyka tej drużyny opiera się głównie na długich piłkach w kierunku napastnika, bądź mocnych dośrodkowaniach z bocznych sektorów boiska, choć w żadnym wypadku nie należy porównywać tego do staromodnego "kick&rush". Piłkarze mistrza Szkocji są świetnie przygotowani fizycznie i większość z nich dobrze sobie radzi w grze w powietrzu. Legia powinna więc zrobić wszystko by nie powielić błędu z pierwszego meczu z St.Patricks i tym razem musi grać dołem. Jeśli podopieczni Berga będą chcieli przedostać się pod pole karne rywala górnymi piłkami, to scenariusz tego spotkania jest łatwy do przewidzenia. Ronny Deila prawdopodobnie zastosuje ustawienie 4-5-1 przechodzące w 4-3-3 i zawodnicy raczej nie będą mieli możliwości na improwizację.


Polecamy